Dlaczego twoja matka może tu mieszkać, a moja nie?!

newsempire24.com 4 dni temu

Wróciłam do domu po ciężkim dniu, a w salonie siedzi teściowa, Anna Kowalska, i rozpakowuje swoje rzeczy z walizki. Zamarłam, nie wierząc własnym oczom. Gdyby to była komedia, pewnie bym się zaśmiała, ale to moje życie i nie było mi do śmiechu. Okazało się, iż postanowiła „zostać u nas na dwa tygodnie”, żeby „pomóc” z dzieckiem i domem. Według niej, jak widać, nie daję sobie rady.

Teściowa to kobieta z charakterem, ale nauczyłam się przymykać oko na jej dziwactwa. Jednak mój mąż, Marek, dobił mnie swoją reakcją. Podszedł z poważną miną i rzucił: „Dlaczego twoja matka może u nas mieszkać tygodniami, a moja nie?”. O mało nie udusiłam się z irytacji. Moja mama mieszka w innym mieście, setki kilometrów od Warszawy, i odwiedza nas raz na pół roku. A jego matka? W sąsiedniej dzielnicy, dziesięć minut jazdy samochodem, i wpada, kiedy jej się podoba!

Anna Kowalska nigdy nie pracowała. Ma dyplom, ale jej mąż, teść, był przekonany, iż miejsce kobiety jest w domu, przy garach i dzieciach. Nie protestowała. Jej życie kręciło się wokół rodziny, a adekwatnie — wokół Marka, ich jedynego syna. Marzyła o dużej rodzinie, ale po trudnym porodzie nie mogła już mieć więcej dzieci. Wszystką miłość, do ostatniej kropli, wylała na syna. Jak się w tym nie utopił — to zagadka. Ale choćby teraz, gdy ma już siwe włosy, przez cały czas traktuje go jak malucha.

Przez jej wścibskość ciągle się z Markiem kłócimy. Uważa, iż prowadzę dom „nie tak”, iż moja praca przeszkadza rodzinie, iż za mało czasu poświęcam synowi i mężowi. Nie zamierzam znosić jej ciągłych rad i prób przewracania wszystkiego do góry nogami. Na szczęście mamy własne mieszkanie — dzięki moim rodzicom, którzy pomogli finansowo. Urządziliśmy je po swojemu, zrobiliśmy remont bez kredytu. Ale, jak na złość, znaleźliśmy je dwa kroki od teściowej. Zbieg okoliczności? Raczej pech.

Na początku przychodziła codziennie. Marek męczył się tym nie mniej niż ja, a teść narzekał, iż nie ma obiadu na stole. W końcu ograniczyła się do weekendów. Ale gdy urodził się nasz syn, Kacper, wszystko zaczęło się od nowa. Od rana do wieczora była u nas: pierze pieluchy, gotuje kaszkę, uczy mnie, jak „powinno się” przewijać. Byłam na krawędzi. Pewnego razu nie otworzyłam jej drzwi — zrobiła awanturę, groziła choćby wezwaniem policji! Marek próbował z nią rozmawiać, ale efekt starczał na tydzień, a potem znowu leciała ze swoimi „eksperckimi” radami.

Moja mama, Wanda Nowak, mieszka daleko, w Krakowie, i jeszcze pracuje. Przyjeżdża raz na pół roku i oczywiście zostaje u nas — nie po to, by wynajmować hotel! Wtedy teściowa wariuje z zazdrości. „Z twoją matką jesteś jak z przyjaciółką, a z moją — na siłę!” — wyrzucał mi Marek, ulegając jej narzekaniom. Próbowałam tłumaczyć: „Twoją matkę widuję prawie codziennie, a moją dwa razy w roku! I moja nie wtrąca się w nasze życie, w przeciwieństwie do twojej!”. Ale on tylko się obrażał.

Ostatni wybryk teściowej wprawił mnie w osłupienie. Wróciłam do domu, a ona, jak gdyby nigdy nic, rozwiesza swoje sukienki w szafie. Okazało się, iż teść wyjechał na ryby, a ona postanowiła „skorzystać z okazji”, by „uratować” naszą rodzinę przed moim „bałaganem”. O mało nie eksplodowałam. W kuchni, ledwo powstrzymując wściekłość, rzuciłam się na męża: „O co tu chodzi? Kto jej na to pozwolił?”.

Wzruszył ramionami: „Mama chce pomóc. Co w tym złego?”.

„Nie chcę jej pomocy! Wścibia się wszędzie, przestawia rzeczy, mówi mi, jak mam żyć!” — syczałam, zaciskając pięści.

„A twoja matka u nas mieszka i nic nie mówię! Dlaczego moja nie może?” — odciął się.

Straciłam cierpliwość: „Jeśli jutro rano twoja matka jeszcze tu będzie, zabieram Kacpra i jadę do mojej mamy. A potem składam pozew o rozwód. Mam dość tego cyrku. Wybieraj: ja czy ona!”.

Marek patrzył na mnie jak na wroga. Ale ja nie żartowałam. Nie dam rady dłużej żyć pod presją jego matki, która dusi naszą rodzinę swoją „troską”. jeżeli on jej nie postawi granic — odejdę. To nie groźba, tylko wołanie o pomoc.

Idź do oryginalnego materiału