Dlaczego pomóc starszej pani z ciężką torbą stało się tak ważne?

newsempire24.com 2 dni temu

Przez co Ania zdecydowała się pomóc biednej staruszce z wielką torbą? Nie dość, iż torba się przerwała i pod dźwięki niecenzuralnych słów trzeba było zbierać z chodnika prawie zepsute produkty. Prawdopodobnie madame znalazła je w pobliskim śmietniku. Przez to spóźniła się do pracy.

Cała jej nadmierna litość. Nie mogła przejść obojętnie. Na przykład, leży ktoś na ławce i prawie nie daje oznak życia. Ania biegnie, by ratować, bo a nuż to coś poważnego. choćby wyraźny zapach alkoholu jej nie przeszkadza, żeby wezwać pomoc. A koniec końców? Ratownicy krzyczą, iż to po prostu pijany facet i po co ich wzywać. A policja odwodzi go, ledwo idącego, do radiowozu. Im to potrzebne? Wytrzeźwieje, sam by się stamtąd zabrał.

Ogólnie Ania jest dobra. Chociaż za plecami mówią o niej, iż jest nienormalna i kręcą palcem koło skroni. Oddała mieszkanie ojczymowi po śmierci matki. Mimo iż to głównie jego wina, iż odeszła. On nie pracował, a mama oprócz głównej pracy jeszcze sprzątała klatki schodowe. Tak się nadwyrężyła. Ale Ani było go żal. Stary człowiek, raczej mieszkania sobie nie znajdzie. A ona? Młoda jeszcze, zarobi. Sąsiedzi z trudem namówili ją, żeby się nie wypisywała i nie przekazywała mu mieszkania. Ania zdecydowała się wyjechać do miasta. Tam można znaleźć pracę i wynająć mieszkanie. Oszczędności starczyło na pokój w kawalerce. Najpierw myła podłogi w supermarkecie, ale pensji wystarczało tylko na pokrycie kosztów mieszkania. Choć były plusy. Gdy dzielili towar po terminie, to jej coś zostawało. Więc głodu nie cierpiała. Tyle co z ubraniami. Nie są wieczne. Ile by się nie prało, zużywają się w mgnieniu oka. O butach choćby wspominać nie ma co. Tylko klej kupować.

Zdecydowała się zostać pomocą domową. Ale bez doświadczenia było ciężko znaleźć pracę. W końcu w jednej firmie, gdzie płacili z opóźnieniami i traktowali personel źle, łaskawie przyjęli ją na okres próbny. Pierwszą klientką była babcia niczym anioł z wojskowym głosem.

– Herbata za gorąca, źle zaparzona, łazienka źle umyta, naczynia tłuste…

Tak zaczęła swoją pracę. Ale Ania to Ania. Co chwila przepraszała, przerabiała wszystko od nowa, zamiast po prostu trzasnąć drzwiami. Bo kto korzysta z usług obcych ludzi? Znudzone emerytki, które muszą wylać cały swój negatyw na kogoś innego.

Właśnie do takich wysyłali niedoświadczoną Anię i byli zdziwieni, iż po jej wizytach klienci nie dzwonili i nie skarżyli się na nową pracownicę. A tamtego dnia, kiedy się spóźniła, choćby jej nie skryli. Od razu wysłali ją do leżącej starszej kobiety, bo pracownica, która do niej chodziła, zrezygnowała.

Ania przyszła i oniemiała. Jak ludzie mogą być tak bezwstydni? jeżeli kobieta nie może wstać i zobaczyć, jak wygląda jej mieszkanie po sprzątaniu, to można wszystko?

Pani Jadwiga była zdziwiona, gdy Ania delikatnie zmieniła jej brudną pościel. Przebrała ją w czystą koszulę nocną i zajęła się niewielką odleżyną. Potem leżała i uśmiechała się, słysząc, jak dziewczyna brzęczy naczyniami i biega po domu z mopem i odkurzaczem. Dopiero gdy wszystko lśniło i dom wypełnił się zapachem czegoś pysznego, Ania spoczęła. Przyniosła pani Jadwidze na specjalnej tacy pożywną zupę z kluskami i filiżankę aromatycznej herbaty.

– Pomyślałam sobie, kiedy wyrzucałam śmieci, iż przydałaby się pani domowa zupa. Bo ma pani tylko gotowe dania z opakowań. Proszę jeść, potem zmyję talerz i pójdę. Na dziś już nie ma więcej pracy.

Pani Jadwiga z przyjemnością zjadła zupę i poprosiła Anię, żeby usiadła z nią. Chciała dowiedzieć się, skąd taka energiczna dziewczyna się wzięła i jakie ma plany na przyszłość. A i porozmawiać też się chciało. Bo poprzednia pani Kasia wpadała na pół godziny, wrzucała rozmrożoną kotletę z dodatkami i dalej pędziła.

Ania bez skrupułów opisała swoje życie.

– Ale przecież to trudne, codziennie sprzątać cudze mieszkania i znosić różne uwagi. Naprawdę o tym zawsze marzyłaś? – zapytała ją pani Jadwiga.

– Oj, pani Jadwigo, o czym ja tylko nie marzyłam. Chciałam być piosenkarką i baletnicą. Ale głosu brak, nogi krótkie. Do żadnego kółka mnie nie przyjęli. Gdy mama chorowała, chciałam zostać lekarzem i leczyć wszystkich. Ale widocznie nie było mi to pisane. Z trudem skończyłam dziewięć klas, bo jednocześnie pracowałam. W kiosku u Ahmeda. Chwalił mnie. choćby czasem premię dawał. Bo dbałam o czystość lady, przyjmowałam tylko dobre owoce. A czego ja teraz o marzeniach myślę, gdy biegam jak wiewiórka w kołowrotku. W pracy się zaharuję, wracam do domu. Mieszkam w kawalerce. A tam znowu korytarz brudny, toaleta nie wyczyszczona, papieru brak. Posprzątam i od razu do łóżka. Raz uwierzcie, zasnęłam w łazience z miotłą w ręku – zaśmiała się wesoło.

Pani Jadwiga uśmiechnęła się. Bardzo polubiła tę wesołą i nieustępliwą dziewczynę.

– A chcesz pracować tylko u mnie, z twoim kierownictwem się dogadam. Bo wciąż trafiają mi się różne opiekunki. Jedne kradną, inne gwałtownie i byle jak wykonują swoją pracę i biegną do domów. Gdy tylko zachorowałam, zatrudniłam dziewczynę z zamieszkaniem. Na początku była w porządku. A potem zaczęła cuda wyczyniać. W nocy do klubu uciekała zabawić się. A ja potrzebuję leki na czas. Wracała senna, z zapachem alkoholu, podawała mi szklankę wody z tabletką i mówiła: “Teraz idę spać. Jak się obudzę, wszystko przygotuję”.

Wytrzymałam miesiąc, potem jej powiedziałam, iż jeżeli tak dalej, to wyleci. Więc znalazła inny sposób. Zaczęła sprowadzać tu adoratorów. Myślała, iż jak leżę, to i ogłuchłam. Musiałam się z nią pożegnać. Zaczęłam znów szukać przez agencje. A po tej niechlujnej Kasi ostatni raz poprosiłam o pomoc kogoś z waszej agencji. Myślałam, iż jeżeli przyślą kogoś takiego samego, będę szukać gdzie indziej. Ale nie myśl, iż jestem samotna. Mam syna, wnuka. Tylko mieszkają w innym kraju. Tam mają stałą pracę. Pomagają mi finansowo. Przyjeżdżają, ale rzadko. A ja leżę już pięć lat. Upadłam na śliskich schodach. Leczyłam się długo. Lekarze obiecali, iż będę mogła siedzieć. Ale widocznie nie było mi pisane. No cóż, zgodzisz się przeprowadzić tutaj? – uśmiechnęła się pani Jadwiga.

– Oczywiście. Potrzebuje pani pomocy. Ma pani tyle pracy. Zasłony niewyprane, okna nieumyty, kurz pod meblami – zaczęła wymieniać Ania.

– Dobrze, dobrze, zakończ, Kopciuszku. Dzisiaj cię zatrudniam. Jedź do swojej kawalerki, spakuj się i przyjdź do mnie. Będziesz mieszkać w sąsiednim pokoju. A ja zadzwonię do twojego szefa – zaśmiała się pani Jadwiga.

Ania pobiegła. A pani Jadwiga zaczęła dzwonić do agencji. Rozmowa była nieprzyjemna, bo zaczęli bezwstydnie podnosić cenę, twierdząc, iż Ania jest ich najlepszym pracownikiem. Pani Jadwiga przypomniała sobie rozmowę z dziewczyną i wybuchnęła śmiechem.

– I dlaczego najlepszemu pracownikowi płaciliście grosze i wysyłaliście do najbardziej uciążliwych klientów? Dość tego gadania. Ona jutro wypisze się z was. Sama będę jej płacić. I proszę choćby nie wspominać o okresie wypowiedzenia. W przeciwnym razie zawiadomię urząd skarbowy. Mam znajomości – i odłożyła słuchawkę.

Tak Ania zamieszkała u pani Jadwigi. Teraz każdego ranka jedzono naleśniki, serniki czy racuchy. Każdy dzień zaczynał się od mycia twarzy, przecierania i czyszczenia zębów. Rozmawiając i opowiadając coś wesołego, Ania wszystko robiła z radością. Okna były umyte na błysk. Kurz spod mebli zniknął. I choć już czysto i wszystko gotowe, Ania nie mogła się uspokoić.

Biegała do biblioteki, przynosiła stosy magazynów, książek.

– Po co ci to? – śmiała się pani Jadwiga.

– To dla pani. Może są tam jakieś ćwiczenia, które pomogą choć siedzieć. Potem kupimy wózek i będę panią wywozić na dwór. W czterech ścianach, co za radość? A tam świeże powietrze, ptaki śpiewają – marzyła Ania.

Pani Jadwiga rozpłakała się.

– Aniu, choćby lekarze mi nie pomogli, a ty mówisz o jakichś ćwiczeniach. Nie rań mnie. Wiem, iż chcesz dobrze, ale mi już nie pomogą.

Ale pani Jadwiga jeszcze źle znała Anię. Ta codziennie przychodziła do niej do pokoju. Siadała w fotelu i przeglądała magazyny i książki. Milcząc, poruszała ustami i czytała. Podkreślała interesujące fragmenty ołówkiem.

Pani Jadwiga nie wytrzymała.

– No, co tam znalazłaś? Pokaż w końcu.

Ania z euforią wyskoczyła z fotela, wyjęła jedną z gazet i podała pani Jadwidze.

– Znalazłam proste ćwiczenia. Ale trzeba je robić regularnie i kilka razy dziennie. Ale nie martw się, mam to pod kontrolą. Oczywiście, jeżeli się zgadzasz?

Pani Jadwiga westchnęła.

– I tak mnie nie zostawisz w spokoju, prawda?

Ania pokiwała głową.

– No to spróbujmy.

Tak, to była ciężka praca. Pani Jadwiga raz płakała, raz się śmiała. Groziła Ani zwolnieniem. Ale stopniowo się przyzwyczaiła. Ćwiczenia stawały się poważniejsze, ale nie było prawie żadnego efektu.

Aż pewnej nocy pani Jadwiga krzyknęła:

– Anka, chodź tutaj!

Ta przestraszona wyskoczyła z pokoju i podbiegła do pani Jadwigi.

– Co boli? Gdzie boli? Gdzie telefon?

Pani Jadwiga skarciła ją:

– Po co ta panika. Popatrz na to. Duży palec u nogi się porusza.

Ania krzyknęła z radości:

– Hurra! – i przypomniała sobie, iż jest środek nocy.

– A czy pani ma numer do lekarza? Zadzwońmy do niego rano. Niech przyjedzie i zobaczy – powiedziała i zaczęła tańczyć po pokoju.

Lekarz przyjechał. Niecierpliwą Anię odesłano do jej pokoju, żeby nie przeszkadzała. Potem wezwano ją.

– Dobra robota, dziewczyno – powiedział z nutką zdumienia lekarz. – Teraz można jeszcze jedną operację zrobić. Zaryzykujemy, pani Jadwigo?

Ta rozpromieniła się:

– Oczywiście, panie doktorze.

Przez całą operację Ania siedziała na korytarzu. Czekała. Ale i z przyzwyczajenia pomagała. Komu podać kulę, bo upadł. Pielęgniarce zanieść lekarstwa na miejsce.

Gdy wyszedł lekarz, z nadzieją zapytała:

– Jak tam?

Zdjął czapeczkę.

– Teraz tylko czas pokaże. Rehabilitacja będzie długa. Pani pacjentka nie jest młoda.

Ania wykrzyknęła:

– Będę o nią dmuchać. Dziękuję bardzo. Mogę pana pocałować?

– Śmiało – pozwolił lekarz.

Stanęła na palcach i cmoknęła go w policzek.

Kiedy pani Jadwiga po specjalnym operacji po raz pierwszy usiadła na wózku inwalidzkim, obie się przytuliły i rozkwałsiły ze szczęścia.

Kiedy przyjechał syn z wnukiem, pani Jadwiga rozpromieniała.

– Mama, teraz możemy cię zabrać do siebie – oświadczył syn.

Dochodziły huk. Ania upuściła talerz z ciastkami.

– Jak? Po co? – zapytała zmartwiona i uciekła do swojego pokoju. Płakać.

Pani Jadwiga spojrzała z wyrzutem na syna.

– Jaki ty nie taktowny, Seriożo. Ania, przestań płakać. Chodź tutaj.

Ania pojawiła się po piętnastu minutach. Z torbą.

– Mam teraz odejść czy najpierw posprzątać rozbitą porcelanę? – zapytała ponuro, pociągając nosem.

– Siadaj! – rozkazała jej pani Jadwiga. – Rozbeczała się. I rzeczy za wcześnie spakowała. Musisz jeszcze dokumenty załatwić. Moja kochana głuptasku, gdzież ja bez ciebie? Jedziesz z nami. Zostaniemy trochę i wrócimy.

Ania wyszła za mąż. Nie, nie za wnuka pani Jadwigi. Ale za nowego sąsiada, który przeprowadził się do mieszkania obok pani Jadwigi. Długo się przyglądał, jak Ania nie może otworzyć zaciętego zamka w drzwiach. Podszedł, pomógł i doradził, żeby w ogóle wymienić na nowy. Bo ten już się rozsypuje. Tak się poznali.

Pani Jadwiga jest zadowolona. Nie dość, iż była najważniejszym gościem na ślubie Ani i cieszyła się powodzeniem wśród panów mimo wózka. Ania urodziła jej wnuczkę rok później, choć nie biologiczną. A mąż Ani, Konstanty, często wozi wszystkich na działkę. Gdzie piją świeże mleko prosto od krowy i zajadają się jagodami z krzewów. Bo Ania nie umie siedzieć bezczynnie. Jaka to działka, gdy nie ma jagód i ziół na stół.

Idź do oryginalnego materiału