Dlaczego moja córka cierpi z powodu odrzucenia przez teściową? Gdzie jest sprawiedliwość?

newsempire24.com 1 tydzień temu

Teściowa odrzuca mnie, a cierpi moja córka. Gdzie jest sprawiedliwość?

Rozglądam się wśród znajomych i widzę: kilka z moich przyjaciółek ma ciepłe relacje z teściowymi. U mnie pozostało gorzej — nasze stosunki nie są tylko napięte, są jak przepaść, głęboka i lodowata. Pogodziłam się już z tym, iż mnie nie znosi, ale jak wytłumaczyć, iż ta niechęć przenosi się na moją córkę — jej własną, jedyną jak na razie wnuczkę? To rani mnie do żywego, a ja nie widzę w tym ani grama logiki.

Prawdę mówiąc, też nie darzę jej ciepłymi uczuciami. Nie kłócimy się otwarcie, nie urządzamy awantur — po prostu unikamy się, jak dwa cienie sunące w różnych światach. Nie interesuje się naszym życiem, dzwoni tylko do syna, mojego męża, a do mnie — rzadko, tylko wtedy, gdy on nie odbiera. Wtedy jej głos brzmi sucho, pyta wyłącznie o niego, choćby nie zadając sobie trudu, by zapytać o wnuczkę. To jak nóż wbity w serce — ostry i bezlitosny.

Trzy miesiące temu urodziłam córkę. Od tamtej pory teściowa, która nazywa się, powiedzmy, Danuta Kowalska, odwiedziła nas zaledwie trzy razy, choć mieszka ledwie godzinę drogi od naszego domu w małym miasteczku pod Poznaniem. Pierwsza wizyta była w dzień wypisu ze szpitala. Wpadła, rzuciła sztampowe „gratulacje”, posiedziała piętnaście minut i wyszła, tłumacząc się „pilnymi sprawami”. choćby nie dotknęła dziecka, mówiąc, iż boi się takich maleństw — nagle coś źle zrobi. Stałam jak rażona piorunem. Czy kobieta, która sama rodziła i wychowywała syna, może tak obojętnie odrzucić swoją pierwszą wnuczkę? Czy nie ciągnie jej, by przytulić to małe cudo, poczuć jego ciepło?

Miesiąc później niespodziewanie poprosiła o zdjęcia. Mąż posłusznie wysyłał jej fotki, ale Danuta Kowalska więcej nas nie odwiedziła. W zamian przesyłała pełne zachwytu wiadomości: jaka śliczna dziewczynka, jaka delikatna i piękna. Słowami zapewniała, iż uwielbia wnuczkę i marzy, by ją zobaczyć. Ale słowa to tylko wiatr, który roznosi jej obłudę.

Niedawno Danuta Kowalska obchodziła urodziny. Oczywiście nas zaprosiła — formalności trzeba dopełnić. Tamtego wieczoru wzięła dziecko na ręce, ale tylko na chwilę — by zrobić zdjęcie do swojej kolekcji pozorowanego szczęścia. Potem, jakby się sparzyła, oddała je mi ze słowami: „Zabieraj szybciej, nie dam rady”. Złapałam się za gardło, dusząc gniewem. Wściekłość kipiała we mnie jak burza, gotowa zniszczyć wszystko na swojej drodze. Jak można być tak pozbawioną uczuć?

Wróciłam do domu złamana, z gulą w gardle i pustką w sercu. A potem zobaczyłam, jak wrzuciła to zdjęcie do internetu, podpisując: „Z moją ukochaną wnuczką”. Jej obłuda nie miała granic! Patrzyłam na ekran, a łzy paliły oczy — z bezsilności, z bólu.

Długo nie mogłam dojść do siebie. Spotykając się z przyjaciółkami, wylewałam przed nimi żal. Jedne kręciły głowami, mówiąc, iż żadna babcia tak się nie zachowuje — to po prostu okropne. Inne próbowały ją tłumaczyć: dziecko jeszcze za małe, Danuta Kowalska też nie młoda, może naprawdę boi się zaszkodzić takiemu delikatnemu maleństwu. Ale choćby ich słowa nie zagłuszyły tenA jednak najbardziej boli to, iż moja córka pewnego dnia zapyta, dlaczego babcia jej nie kocha.

Idź do oryginalnego materiału