Dlaczego mój syn powiedział, iż nie jestem zaproszona na jego ślub: Obiecał pocieszenie wizytą i ciastem następnego dnia.

polregion.pl 5 godzin temu

Dawno temu, w małym miasteczku pod Krakowem, zdarzyło się coś, o czym do dziś trudno mi mówić bez łez. Mój syn, Marek, powiedział mi, iż nie jestem zaproszona na jego ślub. Próbował mnie pocieszyć, obiecując, iż następnego dnia przyjdą z żoną w odwiedziny i przyniosą tort.

Gdy Marek był mały, ledwie sześć lat miał, jego ojciec po prostu zniknął z naszego życia. Jednego dnia stał w progu, a następnego – tylko pusta cisza. Zostałam sama z dzieckiem i echami dawnych śmiechów, które już nigdy nie wypełniły domu. Bez wsparcia, bez pomocy – zostałam matką, ojcem, opoką i żywicielem w jednej osobie. Pracowałam na dwie zmiany, dorabiałam, nocami szyjąc ubrania dla sąsiadów, nie pozwalając sobie choćby na chorobę. Najważniejsze, by mój syn miał wszystko. By nie czuł się gorszy od dzieci, które miały oboje rodziców.

Nigdy nie myślałam o sobie. Ani razu nie postawiłam własnego szczęścia na pierwszym miejscu. Byli mężczyźni, choćby tacy, którzy proponowali wspólne życie. ale nie potrafiłam. Bałam się, iż Marek poczuje się niepotrzebny, iż ktoś inny zajmie jego serce. Mnie wystarczała jedna miłość – do niego. Całe ciepło, cała uwaga, całe serce – tylko dla niego. Żyłam jego radościami, jego sukcesami, jego śmiechem.

Marek wyrósł na przystojnego, bystrego i niezwykle uprzejmego mężczyznę. Dostał się na uniwersytet w Warszawie, skończył z wyróżnieniem. Znalazł dobrą pracę, stał się pewnym siebie człowiekiem. A potem w jego życiu pojawiła się Kinga. Opowiedział mi o niej dopiero po pół roku znajomości. Wydała mi się miła, kulturalna, lecz… nieco chłodna.

Kilka tygodni później Marek oznajmił, iż biorą ślub. Cieszyłam się jak dziecko. Już widziałam siebie w eleganckiej sukni, witającą gości, ściskającą syna przed Urzędem Stanu Cywilnego, wznoszącą toast za szczęście młodej pary… Przecież to jeden z najważniejszych dni w życiu matki – ślub własnego dziecka!

Lecz Marek jakoś unikał szczegółów. Wciąż pytałam: kiedy ceremonia? Gdzie wesele? W czym mam przyjść? Aż w końcu westchnął ciężko i powiedział:
— Mamo, nie będzie wesela. Tylko podpiszemy się w USC. Bez gości. Bez przyjęcia. Tylko my dwoje. Tak zdecydowała Kinga.

Z początku nie zrozumiałam. Jak to – bez wesela? Bez mnie? Wytłumaczył, iż Kinga nie chce wydawać pieniędzy na uroczystość, iż wolą oszczędzać na własne mieszkanie. Że gdyby zaprosili kogokolwiek, musieliby zaprosić także jej rodzinę, a to już duże wydatki. A jeżeli tylko mnie – byłoby niezręcznie. Więc postanowili podpisać się sami.

A potem Marek powiedział coś, co rozłupało mi serce na dwoje:
— Mamo, nie jesteś zaproszona. Gdybyś przyszła, pojawiłyby się pytania. A my nie chcemy urazić rodziny Kingi. Więc… proszę, zostań w domu.

Stałam w milczeniu. W środku czułam, jakby ktoś wbił mi nóż. Jak to możliwe? To przecież mój syn. Urodziłam go, wychowałam, oddałam mu wszystko. A w najważniejszy dzień jego życia – nie ma dla mnie miejsca?

Zaproponowałam, iż pomogę opłacić wesele, choćby częściowo. Że to będzie mój prezent – skromny, ale szczery. ale odmówili. Powiedzieli, iż decyzja jest już ustalona.
— Przyjdziemy do ciebie następnego dnia, przyniesiemy tort, posiedzimy – dodał cicho Marek. — Tak po prostu, po rodzinnemu.

A ja stałam i myślałam: to teraz nazywa się „po rodzinnemu”? To teraz tak się robi – odcina matkę od ślubu, jak zbędny przedmiot? Gdzie miejsce dla wszystkich tych lat poświęceń, nieprzespanych nocy, straconych szans, by on miał wszystko? Jak można było choćby pomyśleć, iż mogłabym tam nie być?

Nie potępiam Marka. Nie jest złym człowiekiem. Po prostu wybrał spokój. Postanowił nie burzyć łodzi, nie sprzeciwiać się żonie, nie psuć relacji z nową rodziną. A ta stara – moja – może poczekać. choćby jeżeli to ja dałam mu życie.

Serce mi pęka.
I nie wiem, jak ich przyjąć z tym tortem. Nie wiem, jaką twarz zrobić – czy uśmiechniętą, czy sztuczną. Bo w środku mam tylko łzy, żal i puste miejsce za ślubnym stołem, które powinno być moje. Matki…

Idź do oryginalnego materiału