Dlaczego mama z tatą nie zostali razem, a Wiera nigdy się tego nie dowiedziała?

newsempire24.com 1 dzień temu

Dlaczego mama z tatą nie zostali razem, Weronika nigdy się nie dowiedziała.

Miała trzy lata, gdy rodzice się rozstali. Mama z małą Weroniką wróciła z miasta do rodzinnej wioski.

— Wszystko zdążyłaś — nie wytrzymała babcia Zosia, witając córkę z wnuczką przy furtce. — Wyuczyłaś się, wyszłaś za mąż, urodziłaś, rozwiodłaś. U was, młodych, wszystko tak szybko…

Mówią, iż człowieka trzeba oceniać nie po słowach, ale po czynach.

Babcia Zosia była dobrą babcią. A to, iż mruczy i gdera, to bliscy dawno się przyzwyczaili.

Ale jakie placki piekła! Ile znała bajek…

Weronika uwielbiała, gdy do snu kładła ją babcia. Siadała na brzegu łóżka, poprawiała wnuczce kołdrę i zaczynała powoli opowiadać kolejną baśń.

Oczywiście, każde dziecko, oprócz bajek, chce uwagi i czułości. Ale babcia Zosia „czułości” nie znosiła. Pocałować na dobranoc, przytulić, powiedzieć, jak kocha — to nie o niej.

Mama Weroniki sposób bycia z bliskimi wzięła w całości od babci.

Czasem Weronika myślała: może nie kochają, dlatego nie przytulają?

Ale pewnego razu Weronika się przeziębiła i przez trzy dni nie było jej lepiej, a karetka wciąż nie przyjeżdżała. Babcia Zosia dniem i nocą nie odstępowała wnuczki. Mamy wtedy nie było, wyjechała gdzieś.

Gdy się tak zastanowić, Weronika częściej była z babcią niż z mamą.

— Kiedy mama wróci? — pytała ciągle babcię Zosię.

— Jak sobie życie ułoży, to wróci — odpowiadała babcia.

Co znaczy „ułożyć sobie życie”, mała Weronika do końca nie rozumiała.

Ale dopytywać się nie śmiała.

A iż wyjazdy mamy stawały się coraz rzadsze, aż w końcu zniknęły, Weronika pomyślała: w końcu „ułożyła”, teraz już zawsze z nami zostanie.

Tylko iż chodziła smutna. I jakby nie widziała Weroniki, ciągle myślała o czymś swoim.

A potem mama zachorowała. Najpierw myśleli, iż to nic poważnego, minie.

Przestała jeść, przy każdej okazji próbowała się położyć. Ale nie spała, tylko leżała cicho z zamkniętymi oczami.

— Trzeba jechać do miasta, do dobrego lekarza, zrobić badania — powiedziała sąsiadka, którą babcia Zosia poprosiła o radę.

— Nigdzie nie pojadę — odparła mama, która dotąd milczała.

Weronika widziała, jak ciężko przyszło jej wypowiedzieć te słowa.

Po tygodniu mamie zrobiło się zupełnie źle. Do szpitala jednak trzeba było jechać. Na karetce.

Weronika wtedy nie wiedziała, iż widzi mamę po raz ostatni…

I zostały tylko we dwie z babcią Zosią.

Weronika prawie nie pamięta tamtych dni. Wszystko, co się działo, przypominało zły sen. Babcia, która płakała i nagle postarzała… Rzeczy mamy, które córka brała ze sobą, kładąc się spać. Nakrywała się jej ciepłym szlafrokiem, przytulała rękawiczki pachnące jej perfumami.

— Niechby mnie już nie było — wzdychała babcia Zosia. — Co za nieszczęście… A ty, dziecko, na kogo zostaniesz?

Po raz pierwszy pogłaskała pomarszczoną, zmęczoną dłonią Weronikę po głowie. Dziewczynka bała się poruszyć, nagle babcia zabierze rękę?

Powoli odeszły od tego wszystkiego…

Weronika chodziła do szkoły, potem pomagała w gospodarstwie, odrabiała lekcje. Dnie ciągnęły się, podobne do siebie jak dwie krople wody.

Dopiero później dziewczynka zrozumiała, jak wtedy była szczęśliwa. Babcia Zosia o nią dbała, próbowała zastąpić matkę i ojca.

…Piętnastka — nie najlepszy wiek, by zostać samej na tym świecie. Ale los zadecydował inaczej.

Pewnego dnia babcia Zosia zasnęła i nie obudziła się. Odeszła cicho we śnie.

Na pogrzebie Weronika choćby nie potrafiła zapłakać. W środku była taka pustka i beznadzieja.

Dziewczynkę zabrano do domu dziecka.

Po kilku dniach wezwał ją dyrektor.

— Weroniko, znaleźliśmy twojego ojca. Dziś po ciebie przyjedzie. Zbierz rzeczy.

— Ale ja go nie znam…

Pojechać gdzieś z obcym mężczyzną? Nazywać go „tatusiem”? Na to nie była gotowa.

— To się poznacie. Ciesz się, iż ojciec się odnalazł. I iż cię nie odrzucił. Mogło być inaczej.

… — No, cześć — nieznajomy wysoki mężczyzna też czuł się niepewnie, widząc córkę, którą pamiętał jako malutką.

A może wcale nie pamiętał…

— W drogę — wziął z rąk Weroniki torbę z rzeczami i pierwszy ruszył do wyjścia.

Dziewczynka stała jak wryta, nie mogąc się ruszyć.

— Nie bój się, ja też się stresuję — mężczyzna uśmiechnął się i mrugnął.

— Co za facet — pomyślała Weronika, idąc za babcią, której nie znała.

Droga do domu upłynęła w milczeniu. Nie wiedzieli, o czym rozmawiać.

Na progu mieszkania przywitała ich miła kobieta, starannie umalowana. Ubrana nie po domowemu — elegancka sukienka, wiele błyskotek na szyi i nadgarstkach.

— Poznaj, to Ola, moja żona — powiedział ojciec. — A to moja córka, Weronika — skinął w stronę dziewczynki.

— Bardzo mi miło — powiedziała Ola, rzucając gościowi surowe spojrzenie.

— Kłamie — pomyślała Weronika.

Weszła do pokoju, rozejrzała się i aż westchnęła!

Czekał na nich pięknie nakryty stół! A całe mieszkanie wyglądało jak muzeum.

Obrazy na ścianach, biały puszysty dywan, ogromny telewizor, ciężkie zasłony w oknach!

…Weronika mieszkała u ojca tydzień, ale ani razu nie nazwała go „tatusiem”. Nie potrafiła.

Ola zachowywała się, jakby dziewczynki w ich mieszkaniu w ogóle nie było. Lubiła długo leżeć w łóżku. Potem brała prysznic, malowała się, piła kawę.

Śniadanie przygotowywał Jerzy. Kroił grube plastry wędliny. Chleb kupował pokrojony — mniej zachodu.

Sam nalewał córce herbatę, nie żałując cukru.

Weronika tego nie lubiła, ale wstydziła się powiedzieć. Jak miała się do niego zwracać? „Tato” nie przechodziło jej przez gardło.

Jerzy miał duże auto. Zawióz— Nie martw się, córeczko — powiedział Jerzy, widząc jej wahanie — od dziś zaczynamy wszystko od nowa, i choć nie będzie łatwo, postaram się być dla ciebie prawdziwym ojcem.

Idź do oryginalnego materiału