Dlaczego Kobiety Uprawiają Seks. Motywacje seksualne – od przygody po zemstę. Cindy Meston i David Buss
Różnice między płciami w preferencjach dotyczących łączenia się w pary: hipotezy ewolucyjne przetestowane w 37 kulturach – David M. Buss
Powody, z jakich kobiety uprawiają seks, to zagadnienie niezwykle ważne, ale zdumiewająco słabo zbadane. Jedną z przyczyn tego zaniedbania jest fakt, iż naukowcy (i nie tylko oni) często zakładają, iż odpowiedź na to pytanie jest oczywista – kobiety uprawiają seks, żeby doznawać przyjemności lub wyrażać miłość do partnera, albo też pod wpływem podstawowej motywacji biologicznej – żeby się rozmnażać. Dlatego ponad pięć lat temu postanowiliśmy zrealizować szeroko zakrojony projekt badawczy, w którym wzięły udział ponad trzy tysiące osób, aby rozwiązać zagadkę kobiecej seksualności.
Nasz artykuł naukowy, zatytułowany Why Humans Have Sex (Dlaczego ludzie uprawiają seks), który ukazał się w czasopiśmie „Archives of Sexual Behavior” w sierpniu 2007 roku, wzbudził ogromne zainteresowanie. Jednak informacje ujawnione w tej publikacji stanowiły zaledwie wierzchołek góry lodowej. W oryginalnym badaniu wyodrębniliśmy dwieście trzydzieści siedem motywów seksualnych, zdumiewających różnorodnością i bogactwem niuansów psychologicznych. Były wśród nich motywy bardzo przyziemne („Nudziłam się”) i głęboko duchowe („Chciałam być bliżej Boga”); altruistyczne („Chciałam, żeby ten mężczyzna poczuł się dobrze”) i przesycone pragnieniem zemsty („Chciałam ukarać męża za to, iż mnie zdradził”). Niektóre kobiety uprawiają seks, żeby poczuć własną siłę, inne – żeby się poniżyć. Niektóre chcą zaimponować przyjaciółkom, inne pragną zaszkodzić swoim wrogom („Chciałam rozbić związek rywalki, idąc do łóżka z jej chłopakiem”). Niektóre wyrażają w ten sposób miłość romantyczną („Chciałam połączyć się w jedno z ukochaną osobą”), inne – zatrważającą nienawiść („Chciałam zarazić inną osobę chorobą przenoszoną drogą płciową”). Jednakże żaden z podanych przez osoby badane powodów nie wyjaśniał istoty poszczególnych motywów.
(…)
Myśląc o ewolucji, wiele osób wyobraża sobie „przyrodę spływającą krwią” albo „przetrwanie najsilniejszych”. Chociaż walka o przetrwanie bez wątpienia stanowi istotny element teorii ewolucyjnej, jednak nie jest najważniejszą częścią tej teorii. Sam Darwin łamał sobie głowę nad zjawiskami, których nie sposób było wyjaśnić poprzez odwołanie się do doboru naturalnego skoncentrowanego na przetrwaniu. Takie cuda, jak wspaniałe upierzenie pawia, wydawały się sprzeczne z tego rodzaju wyjaśnieniami. Jak to możliwe, iż ewolucja ukształtowała tak oszałamiające upierzenie, skoro jest ono kosztowne energetycznie i stanowi zaproszenie dla drapieżników – a więc odznacza się cechami, które z pewnością nie sprzyjają przetrwaniu? W prywatnym liście Darwin napisał, iż obraz pawia prześladuje go nocami, ponieważ podważa logikę jego teorii doboru naturalnego.
Darwin pozbył się koszmarów sennych, kiedy sformułował drugą teorię ewolucyjną – tę, która okazuje się niezbędna do zrozumienia kobiecej psychologii seksualnej – teorię doboru płciowego. Zgodnie z tą teorią pewne cechy kształtują się ewolucyjnie nie dlatego, iż zwiększają szansę organizmów na przetrwanie, ale dlatego, iż zapewniają im przewagę w dziedzinie kojarzenia się w pary. Dobór płciowy działa poprzez dwa procesy: konkurencję wewnątrzpłciową oraz preferencyjny dobór partnerów, zwany także doborem międzypłciowym. W wypadku konkurencji wewnątrzpłciowej przedstawiciele tej samej płci rywalizują ze sobą, a zwycięzca zyskuje dostęp do preferowanych partnerek (lub partnerów). Stereotypowym wyobrażeniem tego procesu są dwa jelenie walczące o samicę. Chociaż Darwin kładł nacisk na rywalizację między samcami, u ludzi można zaobserwować równie zaciekłą konkurencję między kobietami. Ponieważ samce wszystkich gatunków różnią się pod względem takich cech, jak atrakcyjność fizyczna, stan zdrowia, zdolność pozyskiwania zasobów czy jakość genetyczna, samice, które pokonają rywalki w walce o dostęp seksualny do partnerów odznaczających się pożądanymi cechami, zyskują przewagę reprodukcyjną nad innymi samicami. Pamiętajmy przy tym, iż istotą procesu ewolucyjnego nie jest zróżnicowana przeżywalność (sukces w walce o przetrwanie), ale zróżnicowany sukces reprodukcyjny.
W procesie konkurencji wewnątrzpłciowej cechy zapewniające dostęp do bardziej pożądanych partnerów są przekazywane większej liczbie osobników, ponieważ zwycięzcy z większym powodzeniem kojarzą się w pary i wydają na świat bardziej liczne bądź lepsze jakościowo potomstwo. Cechy, które na ogół przyczyniają się do porażki w rywalizacji o pożądanych partnerów, gryzą ewolucyjny piach, ponieważ są przekazywane mniejszej liczbie potomstwa. Chociaż czasami łatwiej zaobserwować ten proces u samców, wśród których rywalizacja ma charakter fizyczny i ostentacyjny, ta sama logika odnosi się do samic, które na ogół konkurują ze sobą w bardziej subtelny sposób. Na przykład wśród ludzi jednym z najważniejszych elementów konkurencji wewnątrzpłciowej jest reputacja seksualna, którą można zyskać lub stracić na skutek subtelnych sygnałów werbalnych, plotek, budowania sojuszy oraz innych trudnych do wykrycia strategii. Konkurencja wewnątrzpłciowa pociąga za sobą ewolucję – rozumianą po prostu jako zmiany w czasie – ponieważ zwycięzcy mają lepszy dostęp do pożądanych partnerów seksualnych.
Preferencyjny dobór partnerów – drugi element doboru płciowego – polega na spostrzeganiu jako atrakcyjnych takich cech potencjalnych partnerów seksualnych, które zapewniają stronie wybierającej większy sukces reprodukcyjny. Na przykład kobiety, które decydują się na uprawianie seksu ze zdrowymi mężczyznami, zyskują przewagę reprodukcyjną nad tymi, które na swych partnerów seksualnych wybierają mężczyzn dotkniętych chorobami. Takie kobiety same zachowują lepsze zdrowie, ponieważ nie zarażają się chorobami, na które cierpi mężczyzna. Również ich dzieci są zdrowsze, ponieważ unikają zarażenia, do którego mogłoby dojść poprzez bliski kontakt z mężczyzną. Ponadto, jeżeli cechy związane z dobrym stanem zdrowia są częściowo dziedziczne – dzisiaj już wiemy, iż tak jest – to dzieci takich kobiet odziedziczą po swoich ojcach geny zapewniające zdrowie. Dążenia kobiet związane z kojarzeniem się w pary, a także cechy, które wydają się im atrakcyjne seksualnie, ukształtowały się ewolucyjnie dlatego, iż pozwalały pradawnym matkom mądrze wybierać partnerów seksualnych i stałych partnerów życiowych. Współczesne kobiety są owocami dawnych sukcesów – spadkobierczyniami mądrości seksualnej odziedziczonej po pradawnych matkach.
Ukształtowane ewolucyjnie mechanizmy psychologiczne nie ograniczają się do samej reprodukcji, ale obejmują pragnienia seksualne kobiet, wzory atrakcyjności seksualnej, preferencje dotyczące partnerów, rozwój emocji zwanej miłością, zazdrość seksualną i wiele innych zjawisk. Każdy z istotnych elementów kobiecej psychologii seksualnej rozwiązuje jakiś problem adaptacyjny, zapewniając kobietom konkretną korzyść – a ściśle rzecz biorąc, w czasach naszych przodków zapewniał kobietom określoną korzyść, którą odziedziczyły współczesne kobiety. Kiedy psychologowie ewolucyjni używają takich terminów, jak „ukształtowane ewolucyjnie mechanizmy psychologiczne” czy „adaptacje psychologiczne”, nie mają na myśli sztywnych, niemal mechanicznych instynktów, przejawiających się w zachowaniu niezależnie od okoliczności. Ludzkie adaptacje psychologiczne są niezwykle elastyczne, łatwo ulegają wpływowi okoliczności i aktywizują się tylko w pewnych sytuacjach społecznych. Na przykład ukształtowana ewolucyjnie emocja, taka jak zazdrość seksualna, może motywować kobietę do uprawiania seksu ze swoim partnerem, aby odwrócić jego uwagę od innych kobiet. Na ogół jednak kobieta doświadcza zazdrości seksualnej wyłącznie w sytuacji, gdy jej związkowi grozi niebezpieczeństwo – bezpośrednie zagrożenie ze strony konkretnej rywalki albo bardziej odległe niebezpieczeństwo majaczące na horyzoncie związku.
Ponadto kobieta może przeciwdziałać zagrożeniu seksualnemu na wiele innych sposobów – na przykład poprzez wzmożoną czujność lub intensywne okazywanie partnerowi miłości. Wreszcie, aktywizacja danej adaptacji seksualnej wcale nie musi oznaczać, iż kobieta jej ulegnie. Na przykład przypadkowe spotkanie z wysokim, ciemnowłosym, przystojnym nieznajomym może wzbudzić w kobiecie pożądanie seksualne, ale może ona oprzeć się owemu ukształtowanemu ewolucyjnie pragnieniu ze względu na chęć dochowania wierności stałemu partnerowi, obawę o swoją reputację, bądź też przekonania moralne lub religijne. Adaptacje psychologiczne nie są sztywnymi instynktami nieuchronnie wyrażanymi w zachowaniu, ale elastycznymi mechanizmami, których ekspresja w dużej mierze zależy od kontekstu.
W dobrej formie
Oczywiście wzrost nie jest jedynym aspektem męskiego ciała, który wzbudza w kobietach pociąg seksualny.
Badania dotyczące preferencji związanych z doborem partnerów wykazały, iż kobiety poszukują silnych, muskularnych, atletycznie zbudowanych mężczyzn zarówno jako stałych partnerów życiowych, jak i przelotnych kochanków. Większość kobiet przejawia wyraźne upodobanie do określonej budowy męskiego ciała – a mianowicie do sylwetki w kształcie litery V, która charakteryzuje się wysoką wartością współczynnika barki-biodra (ramiona są szerokie w stosunku do bioder). Pociąga je płaski brzuch połączony z muskularnym (lecz nie nadmiernie umięśnionym) torsem.
De facto przedstawiciele obu płci oceniają mężczyzn o wysokim współczynniku barki-biodra jako bardziej dominujących fizycznie i społecznie, co może wyjaśniać atrakcyjność takiej sylwetki w oczach kobiet, ponieważ kobiety na ogół nie czują pociągu do mężczyzn, którzy sprawiają wrażenie, iż z łatwością mogliby zostać zdominowani przez innych mężczyzn. Mężczyźni o wysokim współczynniku barki- biodra rozpoczynają współżycie płciowe wcześniej niż ich rówieśnicy o wąskich ramionach – w wieku szesnastu lat lub jeszcze wcześniej. Mają więcej partnerek seksualnych i przelotnych romansów poza stałymi związkami. Częściej zostają kochankami kobiet, które mają stałych partnerów. Wreszcie, wysoka wartość współczynnika barki- biodra może z łatwością obudzić zielonookiego potwora – potencjalni rywale o takiej sylwetce wzbudzają zazdrość w innych mężczyznach.
Mężczyźni o mocnej, muskularnej sylwetce w kształcie litery V zwykle wygrywają rywalizację z bardziej wątłymi przeciwnikami. We wszystkich kulturach takie konkurencje, jak zapasy, wyścigi czy rzuty, pozwalają kobietom ocenić zalety fizyczne mężczyzn, między innymi szybkość, wytrzymałość i siłę.
Badania naukowe wykazały jednak, iż mężczyźni przeceniają stopień umięśnienia, jaki podoba się kobietom – uważają, iż muszą być bardziej napakowani, żeby kobiety uważały ich za atrakcyjnych. W jednym z badań porównano muskularność męskich ciał przedstawionych w miesięczniku „Cosmopolitan” (czasopiśmie skierowanym do kobiet, które stanowią aż 89% jego czytelników) i w magazynie „Men’s Health” (którego odbiorcy to w 85% mężczyźni). Grupa sędziów oceniała stopień umięśnienia mężczyzn pokazanych w obu czasopismach. Stopień umięśnienia przedstawiony w miesięczniku „Cosmopolitan” (4,26) był niemal taki sam, jak poziom muskularności spostrzegany przez kobiety jako idealny u partnera seksualnego (4,49). Tymczasem mężczyźni żywią błędne przekonanie, iż kobiety pragną bardziej umięśnionych partnerów seksualnych (5,04), co odpowiada stopniowi umięśnienia mężczyzn przedstawionych na stronach magazynu „Men’s Health” (5,77).
Wizerunki muskularnych mężczyzn niemal na pewno przyczyniły się do powstania powszechnego wśród przedstawicieli tej płci błędnego przekonania o tym, jaka sylwetka wydaje się kobietom najbardziej atrakcyjna seksualnie, podobnie jak rozpowszechniane przez media fotografie niezwykle szczupłych kobiet sprawiają, iż przedstawicielki płci pięknej przeceniają stopień szczupłości, jaki najbardziej podoba się mężczyznom. Po obejrzeniu wielu wizerunków męskich sylwetek w kształcie litery V badani mężczyźni czuli się mniej zadowoleni z własnego ciała, podobnie jak kobiety stają się bardziej niezadowolone ze swojej figury po obejrzeniu fotografii modelek o dziecięcej sylwetce. Aż 90% amerykańskich mężczyzn przyznaje, iż chciałoby mieć bardziej muskularną sylwetkę. W Ghanie – kraju, którego mieszkańcy mają dużo mniejszy dostęp do środków masowego przekazu – ów odsetek wynosi 49. Mężczyźni z Ukrainy mieszczą się pośrodku – 69% chciałoby mieć większe mięśnie. Jak to ujął pewien badacz, przeciętny mężczyzna „czuje się jak Clark Kent, ale marzy o tym, aby zostać Supermanem”.
Zapach atrakcyjności seksualnej
Powszechnie wiadomo, iż zapachy niosą ze sobą silne skojarzenia psychiczne – przypomnij sobie, jak aromat ulubionych perfum ukochanej osoby może przywołać na myśl jej obraz, a wraz z nim całą lawinę emocji. W pewnej mierze wynika to z nietypowej struktury nerwu węchowego, który tworzy sieć rozpościerającą się po całym mózgu – w odróżnieniu od dużo słabiej rozgałęzionych nerwów, które przenoszą informacje pochodzące z pozostałych zmysłów. Taka struktura ułatwia mózgowi powiązanie zapisów pamięciowych zdarzeń, które wywołały w nas silne emocje, z informacjami zapachowymi. Ów emocjonalny aspekt węchu ma istotne znaczenie, ale zmysł ten okazuje się także odgrywać u kobiet zaskakująco istotną rolę w powstawaniu prostego pożądania seksualnego.
Posługując się Kwestionariuszem Bodźców Zmysłowych i Seksualności, badacze z Uniwersytetu Browna wykazali, iż kobiety oceniają zapach drugiej osoby jako najważniejszy z czynników decydujących o wyborze kochanka. Zmysł węchu wyprzedza wzrok (choć jego przewaga nad tym ostatnim jest niewielka), słuch i dotyk. Jedna z uczestniczek naszego badania w taki oto sposób uszeregowała pociągające cechy swojego partnera seksualnego:
Pociągał mnie jego zapach, jego oczy i zachowanie. A także jego francuski akcent. – heteroseksualna kobieta, 23 lata.
Zapach kobiety wywiera dużo słabszy wpływ na pociąg seksualny doświadczany przez mężczyznę – prawdopodobnie dlatego, iż u mężczyzn zmysł węchu jest znacznie mniej wyostrzony niż u kobiet. Przyczyną tego stanu rzeczy może być doniosła rola bodźców wzrokowych w kształtowaniu męskiego pożądania seksualnego. Chodzi nie tylko o to, iż kobiety sądzą, iż zapach ma istotne znaczenie dla tego, czy druga osoba wydaje im się pociągająca, ale też o to, iż doświadczane przez nie podniecenie seksualne wzmaga się pod wpływem przyjemnych zapachów ciała i słabnie pod wpływem woni nieprzyjemnych.
Przyczyny, z jakich zapachy ciała wywierają tak silny wpływ na kobiece pożądanie seksualne, dopiero niedawno stały się przedmiotem zainteresowania naukowców. Pierwszą wskazówkę stanowiło pewne zaskakujące odkrycie – okazało się, iż kobiecy zmysł węchu jest najbardziej wyostrzony w okolicach owulacji, w krótkim, zaledwie dwudziestoczterogodzinnym „okienku” podczas miesięcznego cyklu menstruacyjnego, kiedy to kobieta może zajść w ciążę. Skłoniło to badaczy do podejrzeń, iż kobiecy zmysł węchu może odgrywać pewną rolę w procesie reprodukcji, jednak dopiero badania nad sposobami, w jakie ludzki organizm chroni się przed chorobą, dowiodły, iż taki związek rzeczywiście istnieje.
Zapach i atrakcyjność partnera
Geny odpowiedzialne za funkcjonowanie układu odpornościowego – za zwalczanie chorobotwórczych bakterii i wirusów – są umiejscowione w głównym układzie zgodności tkankowej, MHC na chromosomie szóstym. Ludzie są wyposażeni w różne odmiany, czyli allele, tych genów – genetycy określają geny MHC mianem polimorficznych. Okazuje się, iż kobiety mogą czerpać dwojakie korzyści z kojarzenia się w pary z mężczyznami niepodobnymi do nich pod względem genów MHC. Po pierwsze, partner wyposażony w odmienne geny MHC na ogół różni się od kobiety także pod względem pozostałych genów, a co za tym idzie – pociąg do osoby o odmiennych genach MHC może zapobiegać endogamii. Kojarzenie się w pary z bliskimi krewnymi genetycznymi może mieć katastrofalne skutki dla dzieci urodzonych z takich związków, prowadząc do wad wrodzonych, obniżonego poziomu inteligencji oraz innych problemów. Druga korzyść wynikająca z dobrania się w parę z osobą o komplementarnych genach MHC polega na tym, iż dzieci, które przychodzą na świat z takich związków, odznaczają się lepszym funkcjonowaniem układu odpornościowego, dzięki czemu skuteczniej zwalczają wiele groźnych pasożytów.
Nasuwa się pytanie: czy to możliwe, iż kobiety są w stanie wybierać partnerów wyposażonych w komplementarne geny MHC, aby zapewnić swoim dzieciom owe korzyści? Autorzy pomysłowego badania przeprowadzonego w Brazylii poprosili dwudziestu dziewięciu mężczyzn, żeby przez pięć dni nosili na skórze paski bawełnianego płótna, które miały wchłaniać ich pot, a co za tym idzie – zapach ich ciała. Następnie dwadzieścia dziewięć kobiet wąchało każdy z bawełnianych pasków i oceniało jego zapach na wymiarze atrakcyjny-nieatrakcyjny. Badacze pobrali od wszystkich badanych – mężczyzn i kobiet – krew, aby określić indywidualny kompleks MHC występujący u każdej z tych osób. Kobiety oceniały zapachy mężczyzn o kompleksie MHC komplementarnym w stosunku do tego, w który same były wyposażone, jako najbardziej atrakcyjne. W reakcji na zapach mężczyzn o genach MHC podobnych do tych występujących u nich samych badane kobiety wzdrygały się z obrzydzeniem. Chociaż może się to wydawać zdumiewające, kobiety dosłownie czują aromat zespołu genów, które – jak ustalono – odgrywają decydującą rolę w funkcjonowaniu układu odpornościowego.
Rozwinięty zmysł węchu wywiera istotny wpływ na kobiecą seksualność. Christine Garver-Apgar, psycholog z Uniwersytetu Stanu Nowy Meksyk, oraz jej współpracownicy badali podobieństwo pod względem genów MHC między partnerami w czterdziestu ośmiu związkach intymnych. Badacze ci ustalili, iż wraz ze wzrostem stopnia podobieństwa genów MHC intensywność reakcji seksualnych kobiety na partnera spada – kobiety, których partnerzy mieli podobne geny MHC, chciały się z nimi kochać rzadziej niż te, których partnerzy byli wyposażeni w odmienne allele MHC. Partnerów badanych kobiet prawdopodobnie jeszcze bardziej zaniepokoiłby fakt (gdyby o nim wiedzieli), iż kobiety związane z mężczyznami o podobnych genach MHC częściej snuły fantazje seksualne na temat innych mężczyzn, zwłaszcza w najbardziej płodnym okresie cyklu miesięcznego. Co więcej, owe fantazje seksualne nie pozostawały jedynie w ich głowach – kobiety te były bardziej skłonne rzucać się w ramiona innych mężczyzn, ujawniając większą częstość rzeczywistych przypadków niewierności seksualnej (wśród par, które podzielały ze sobą 50% alleli MHC, wskaźnik niewierności wynosił 50%).
Kiedy zatem kobieta twierdzi, iż poszła z jakimś mężczyzną do łóżka, ponieważ podobał jej się jego zapach, korzenie jej motywacji seksualnej tkwią w pewnej ewolucyjnej adaptacji. Na poziomie nieświadomym kobiety odczuwają pociąg do mężczyzn, do których są dopasowane genetycznie.
Kolejny powód, z jakiego zapach mężczyzny odgrywa tak istotną rolę, wiąże się z odkryciem seksualnej atrakcyjności symetrii ciała. Większość ludzi jest dwustronnie symetryczna – lewy nadgarstek ma taki sam obwód jak prawy; lewe ucho jest na ogół równie długie jak prawe; od oczu po palce stóp, prawa i lewa połowa naszego ciała są (mniej więcej) swoimi lustrzanymi odbiciami. Jednakże u każdego z nas znaleźć można drobne odstępstwa od idealnej symetrii. Istnieją dwa czynniki, które mogą zwiększać asymetrię ludzkich twarzy i ciał.
Jeden z nich ma naturę genetyczną – to liczba mutacji występujących u danej osoby, określana przez genetyków mianem obciążenia mutacyjnego. Chociaż u każdego z nas występuje pewna liczba mutacji genetycznych (szacuje się, iż przeciętny człowiek ma ich kilkaset), niektórzy ludzie odznaczają się większym obciążeniem mutacyjnym niż inni, a osoby o większej liczbie mutacji na ogół są bardziej asymetryczne. Drugi ze wspomnianych czynników ma charakter środowiskowy. W trakcie rozwoju niektóre jednostki padają ofiarą większej liczby chorób, pasożytów i urazów fizycznych niż inne, a owe niekorzystne czynniki środowiskowe prowadzą do asymetrii rysów twarzy i całego ciała. Krótko mówiąc, symetria jest oznaką zdrowia – świadectwem tego, iż dana osoba odznacza się niewielkim obciążeniem mutacyjnym i doświadczyła nielicznych urazów środowiskowych, a przynajmniej iż jest wystarczająco odporna, aby takie niekorzystne czynniki nie zostawiały na jej ciele wyraźnych śladów.
Jeśli źródła atrakcyjności symetrii ciała tkwią w naszej historii ewolucyjnej, to samo można powiedzieć o kobiecej umiejętności wykrywania zapachowych oznak symetrii. To ważna umiejętność, zważywszy na fakt, iż niektóre asymetrie nie są widoczne na pierwszy rzut oka.
Ale czy kobieta rzeczywiście jest w stanie wywąchać symetrię ciała? W jednym z badań mężczyźni przez dwie kolejne noce mieli na sobie ten sam biały bawełniany podkoszulek. Następnie każdą koszulkę zamknięto w szczelnej plastikowej torebce. W laboratorium badacze zmierzyli (przy użyciu suwmiarki) rozmaite części ciała badanych mężczyzn – między innymi ich nadgarstki, kostki nóg i małżowiny uszne – aby ocenić stopień symetrii. Następnie grupa kobiet, które wcześniej nie znały żadnego z tych mężczyzn ani nie miały z nimi kontaktu, wąchała wszystkie koszulki i oceniała je pod względem atrakcyjności zapachu. Kobiety oceniały zapach podkoszulków noszonych przez mężczyzn o symetrycznych ciałach jako najbardziej atrakcyjny, podczas gdy woń mężczyzn asymetrycznych wydawała im się odpychająca. Podobne wyniki otrzymano w czterech niezależnych badaniach.
Kobiety uznają zapach symetrii za szczególnie atrakcyjny, kiedy znajdują się w fazie płodnej cyklu miesięcznego – w czasie, gdy prawdopodobieństwo poczęcia jest największe. Wydaje się, iż świadczy to o występującej u kobiet adaptacji, która skłania je do łączenia się w pary z mężczyznami odznaczającymi się dobrym stanem zdrowia i wyposażonymi w geny wysokiej jakości. Kiedy kobiety decydują się na romanse pozamałżeńskie, zwykle wybierają na swoich partnerów mężczyzn o symetrycznej budowie – to kolejne świadectwo istotnego wpływu symetrii ciała na pociąg seksualny.
Eliksir dobrego nastroju
Czasami masturbacja przynosi większe korzyści niż współżycie z partnerem, ale badanie przeprowadzone przez psychologa Gordona Gallupa z Uniwersytetu Stanu Nowy Jork w Albany sugeruje, iż seks z partnerem – a konkretnie z partnerem płci męskiej – również może pociągać za sobą dobroczynne skutki. W badaniu tym 293 studentki wypełniały kwestionariusz depresji oraz ankietę dotyczącą ich życia seksualnego, w której pytano je o to, jak często uprawiają seks, ile czasu upłynęło od ich ostatniej aktywności seksualnej oraz w jaki sposób zabezpieczają się przed niechcianą ciążą. Okazało się, iż kobiety, które uprawiały seks, nie używając prezerwatyw (ale mogły zażywać hormonalne środki antykoncepcyjne), przejawiały istotnie niższy poziom depresji niż te, które uprawiały seks i używały prezerwatyw jako standardowej formy antykoncepcji. Były także szczęśliwsze niż kobiety, które w ogóle nie uprawiały seksu. Chyba najbardziej zdumiewające odkrycie przyniosło pytanie dotyczące tego, czy badane kobiety kiedykolwiek próbowały odebrać sobie życie. Ponad 13% kobiet, które odpowiedziały, iż zawsze używają prezerwatyw, miało na swoim koncie przynajmniej jedną próbę samobójczą; wśród kobiet, które odpowiedziały, iż nigdy nie używały prezerwatyw, odsetek ten wynosił zaledwie 5.
Wyniki te wskazują, iż w męskim nasieniu jest coś, co pomaga kobietom „wyjść z dołka” – coś, czego nie dostawały kobiety, które używały prezerwatyw albo powstrzymywały się od aktywności seksualnej. Od dawna wiadomo, iż nasienie zawiera substancje odżywcze, które pomagają plemnikom przedostać się przez kobiecy jajowód, aby mogły dotrzeć do upragnionego jaja. Mniej osób zdaje sobie sprawę z tego, iż sperma zawiera również hormony, między innymi testosteron, estrogen, hormon stymulujący rozwój i dojrzewanie pęcherzyków Graafa (FSH), hormon luteinizujący (LH), prolaktynę oraz kilka rodzajów prostaglandyn. Wszystkie te hormony mogą wpływać na nastrój i są wchłaniane do krwiobiegu kobiety poprzez ściany pochwy. Niektóre z nich wykrywano we krwi kobiet w ciągu zaledwie kilku godzin od kontaktu z męskim nasieniem. Spośród rozmaitych hormonów zawartych w spermie estrogen i prostaglandyny wydają się wywierać najbardziej korzystny wpływ na nasze samopoczucie. Poziom obu tych hormonów okazał się obniżony u osób z depresją, a estrogen – jak wykazały badania – skutecznie poprawia samopoczucie kobietom w okresie pomenopauzalnym. Wyniki kilku badań przeprowadzonych wśród młodszych kobiet wskazują, iż niektóre środki antykoncepcyjne zawierające estrogen mają adekwatności poprawiające nastrój.
To samo badanie wykazało, iż kobiety, które w przeszłości regularnie uprawiały seks bez użycia prezerwatyw, doświadczały tym silniejszej depresji, im więcej czasu upłynęło od ostatniego stosunku. Podobnej zależności nie stwierdzono wśród kobiet, które przerwały aktywność seksualną po okresie regularnego używania prezerwatyw. Według autorów tego badania może to oznaczać, iż kobiety, które w przeszłości nie używały prezerwatyw, doświadczały czegoś w rodzaju zespołu odstawienia po przerwaniu regularnych kontaktów pochwy z męskim nasieniem. W rozdziale drugim omówiliśmy liczne wyjaśnienia ewolucyjne dotyczące tego, dlaczego ewolucja wyposażyła kobiety w zdolność do przeżywania orgazmu. Według jednego z nich orgazm poprawia kobiecie samopoczucie, a co za tym idzie – nagradza ją za uprawianie seksu. Fizjolog Roy Levin wysunął przypuszczenie, iż poprawiające nastrój adekwatności męskiego nasienia wyewoluowały po to, aby seks był dla kobiet nagradzający, choćby wtedy, kiedy nie osiągają orgazmu.
Te skłaniające do refleksji odkrycia nie tylko dowodzą, iż kontakt z męskim nasieniem może poprawiać kobiecie nastrój, ale także mają daleko idące implikacje dla kobiecej seksualności. Jak przekonaliśmy się wcześniej, niski poziom testosteronu może wyjaśniać osłabienie popędu płciowego u niektórych kobiet, a testosteron wchłania się przez ściany pochwy jeszcze szybciej niż przez skórę. jeżeli więc testosteron zawarty w spermie może się przedostać do krwiobiegu kobiety, to może też wywierać korzystny wpływ na jej popęd płciowy. Naukowcy wykazali – przy użyciu ultrasonografii dopplerowskiej (duplex) – iż prostaglandyna E1, jedna z magicznych substancji zawartych w spermie, istotnie zwiększa przepływ krwi do kobiecych genitaliów. Jedno z kolejnych badań dowiodło, iż kobiety cierpiące na zaburzenia podniecenia seksualnego, które przed stosunkiem nakładały na wargi sromowe krem zawierający prostaglandynę E1, odczuwały istotny wzrost podniecenia. U kobiet, które stosowały krem zawierający placebo (zamiast prostaglandyny E1), nie stwierdzono podobnych korzystnych zmian. o ile więc zawarta w spermie prostaglandyna E1 może się dostać do krwiobiegu kobiety, to może wywierać korzystny wpływ na odczuwane przez nią podniecenie seksualne.
Oczywiście konieczne jest przeprowadzenie dalszych badań, zanim lekarze zaczną przepisywać fiolki spermy jako lek antydepresyjny nowej generacji. Odkrycia te dostarczają jednak fizjologicznego wyjaśnienia tego, dlaczego tak wiele kobiet uczestniczących w naszym badaniu napisało, iż uprawiało seks, żeby „pozbyć się przygnębienia” i „poczuć się lepiej”. Jeden to najbardziej samotna liczba Czasami po prostu marzę o tym, żeby poczuć ciężar drugiej osoby na swoim ciele. – na ogół heteroseksualna kobieta, 20 lat
Samotność jest częstą przyczyną depresji. Ludzie bardzo się różnią pod względem tego, jak bardzo potrzebują kontaktu z innymi. Na jednym krańcu tego spektrum znajdują się osoby niezwykle towarzyskie, które rozkwitają dzięki interakcjom społecznym, a na drugim – samotnicy, którzy najchętniej prawie nie wychodziliby z domu. Większość ludzi jednak w jakimś stopniu pragnie kontaktów z innymi, a choćby ich potrzebuje, aby osiągnąć i zachować poczucie dobrostanu i więzi. Brak kontaktów społecznych i – na głębszym poziomie – intymności z czasem prowadzi do samotności. Poczucie osamotnienia i braku intymnych kontaktów z innymi to problemy, z którymi borykają się szczególnie heteroseksualne kobiety w starszym wieku. Ponieważ kobiety często wiążą się z mężczyznami starszymi od siebie, a ponadto mężczyźni żyją średnio krócej niż kobiety, te ostatnie na ogół przeżywają swoich mężów. Ponieważ starszych samotnych kobiet jest więcej niż starszych mężczyzn, trudniej im znaleźć partnera.
W naszym badaniu kobiety reprezentujące wszystkie grupy wiekowe i orientacje seksualne opisywały sytuacje, w jakich uprawiały seks, aby uwolnić się od samotności:
Kiedy czuję się samotna, jestem bardziej skłonna zainteresować się rozmową z drugą osobą, a choćby pójściem z nią do łóżka. Myślę, iż tak naprawdę związki uczuciowe i seksualne sprowadzają się do walki z samotnością. Jedynym powodem, z jakiego podejmujemy zachowania intymne z inną osobą, jest pragnienie poczucia więzi i przyjemności fizycznej. Przyjemność fizyczną można osiągnąć samemu, więc najważniejszym powodem uprawiania seksu jest potrzeba więzi z drugą osobą. Potrzeba ta wynika z samotności. – na ogół heteroseksualna kobieta, 27 lat
Poczucie osamotnienia bywa tak dojmujące, iż skłania niektóre kobiety do dokonywania niemądrych wyborów wyłącznie ze strachu przed samotnością:
W swoim ostatnim związku uprawiałam seks, żeby nie czuć się tak cholernie samotna i niekochana. To było głupie, ponieważ ostatecznie czułam się jeszcze gorzej. Spotykałam się z tym facetem zaledwie od miesiąca. Uprawialiśmy odważny petting po poważnej rozmowie dotyczącej przyszłości naszego związku. Powiedział, iż chce się ze mną pieprzyć, a ja się zgodziłam, żeby chociaż przez chwilę mieć kogoś przy sobie i poczuć, iż moje ciało jest czymś więcej niż tylko kawałkiem galaretowatego tłuszczu. Teraz tego żałuję, ponieważ tak naprawdę nie znaliśmy się zbyt dobrze i nie byliśmy pewni, co z nami będzie. (…) Takie jest życie. – heteroseksualna kobieta, 31 lat
Przez większą część mojego związku z byłym mężem sądziłam, iż seks pomoże mi zatrzymać go przy sobie. W naszym życiu seksualnym liczył się tylko on i jego zadowolenie. Byłam za młoda, żeby zdawać sobie z tego sprawę, ale on nie mógł mnie zaspokoić, ponieważ był beznadziejnym kochankiem. Nie kochał mnie, nie miał dla mnie żadnego współczucia i tak naprawdę wcale się mną nie interesował. Był i jest skończonym egoistą. Nasze współżycie nie dawało mi żadnej gratyfikacji. Zawsze chodziło tylko o niego. Dbałam o jego dobre samopoczucie, ponieważ nie chciałam być sama. – na ogół heteroseksualna kobieta, 39 lat
Jedna z uczestniczek naszego badania opisała sytuację, w której lęk przed życiem bez partnera intymnego skłonił ją do podjęcia rozpaczliwych i szkodliwych działań:
Zawsze byłam grzeczną dziewczynką i nie sypiałam ze zbyt wieloma chłopakami. Pewnego dnia odkryłam, iż złapałam opryszczkę od chłopaka, z którym już się nie spotykałam. Byłam załamana. To było w latach siedemdziesiątych, kiedy opryszczkę uważano za jedno z najgorszych świństw, jakie mogły się przytrafić dziewczynie. Myślałam, iż nie będę mogła mieć dzieci, i byłam pewna, iż żaden mężczyzna już mnie nie zechce. Zaczęłam więc sypiać z kim popadnie, żeby znaleźć męża. Celowo uprawiałam seks, kiedy miałam nawrót choroby, ponieważ chciałam zarazić tych chłopaków opryszczką, żebyśmy znaleźli się na tym samym wózku. Nie robiłam tego wszystkiego, żeby wziąć odwet za to, co mnie spotkało. Po prostu strasznie się bałam samotności. Myślałam, iż jeżeli mój partner złapie tę samą chorobę, to będziemy związani na zawsze, a on nie porzuci mnie z jej powodu. – heteroseksualna kobieta, 49 lat
Seks – jak wiemy – czasami pociąga za sobą głębokie poczucie więzi emocjonalnej. Jednakże dzieje się tak tylko wtedy, kiedy towarzyszy mu miłość i serdeczne uczucia, oddanie i czułość, wspólna historia, a przynajmniej nadzieja na wspólną przyszłość. Nie znaczy to, iż przelotna przygoda seksualna nie może być niezwykle przyjemna i ekscytująca dla niektórych kobiet. Kiedy jednak najważniejszym motywem skłaniającym kobietę do uprawiania seksu jest pragnienie pozbycia się poczucia osamotnienia, przygodny seks często rozczarowuje:
Czułam się samotna. Wiedziałam, iż ten facet chce się ze mną przespać, (…) więc to zrobiliśmy. Poczułam się kochana tylko przez chwilę, (…) kiedy wyszedł, samotność powróciła. – heteroseksualna kobieta, 24 lata
Jak opisała to ze swadą jedna z kobiet uczestniczących w naszym badaniu, potrzeba uprawiania seksu stanowi część potrzeby intymności i więzi, ale sam seks nie jest skutecznym lekiem na samotność:
Znalazłam faceta na jedną noc jakiś miesiąc po rozpadzie trzyletniego związku. To była złożona kombinacja poczucia wolności, nowej możliwości poszukiwania przygód, samotności, smutku z powodu utraconej bliskości i nadziei na to, iż może mnie spotkać coś lepszego. Jednak przygodny seks nie pomógł mi w uwolnieniu się od samotności. Moi partnerzy robili to z innych powodów, a po wszystkim czułam wstyd i obawy, którym nie chciałam stawić czoła. Sam seks nie był szczególnie udany, ponieważ nie znałam zbyt dobrze swoich partnerów i zawsze robiliśmy to po wypiciu mnóstwa alkoholu. To doświadczenie nauczyło mnie, iż seks nie jest skutecznym lekiem na samotność – jest przejawem bliskości, ale nie może stać się jej źródłem. – na ogół heteroseksualna kobieta, 29 lat
Część kobiet jednak opisała uprawianie seksu z powodu poczucia osamotnienia jako pozytywne doświadczenie. Powiedziały, iż seks pomógł im przetrwać noc, powstrzymał je od podejmowania autodestrukcyjnych zachowań albo dodał im pewności siebie.
Zobacz na: Atrakcyjność nie jest kwestią wyboru i świadomej decyzji – David DeAngelo
Wpływ wzrostu na twoją atrakcyjność dla kobiet
To dotyczy większości kobiet, które mają romanse | dr David Buss
Zjawisko pilnowania partnera u ludzi
Strategia podwójnego kojarzenia – Pluralizm strategiczny
8000 lat temu 17 kobiet rozmnażało się na jednego mężczyznę