Dla mnie…
Anna monotonnie przesuwała żelazkiem po desce do prasowania. Pot spływał jej po skroniach, szyi i wzdłuż kręgosłupa. Upał trochę zelżał wieczorem, ale od żelazka wciąż ciągnęło gorącem. Zostało już kilka prania do wyprasowania, gdy zadzwonił telefon. Na chwilę ucichł, by po sekundzie znów zaterkotać, drażniąc nerwy.
Anna odłożyła żelazko, podeszła do stołu i spojrzała na ekran. Zaskoczyło ją nazwisko przyjaciółki.
– Krysia, to ty? Co się stało? – zaniepokoiła się.
– Ja, a kto by inny? Przyjeżdżam, dlatego dzwonię. Mam służbowo, ale zrezygnowałam z hotelu. Zatrzymam się u ciebie na dwa dni. Przyjmiesz?
– Głupie pytanie. Kiedy przyjedziesz? – Anna spięła się, przypominając sobie, iż w lodówce ma tylko podstawowe produkty. Sama jadła niewiele.
– Jutro. Wiem, iż to nagłe, ale wszystko zdecydowało się w ostatniej chwili. Numer pociągu, wagon i godzinę wyślę SMS-em. Odbierzesz mnie?
– Oczywiście – obiecała Anna, myśląc jednocześnie, iż i tak już za często bierze zwolnienia, nie wypada prosić o kolejny dzień wolny.
Ale Krysia uspokoiła ją, mówiąc, iż przyjedzie wieczorem i zostanie dwa dni. Anna odetchnęła z ulgą.
– Nie przygotowuj się specjalnie, znam cię. Niedługo nagadamy się – powiedziała Krysia i rozłączyła.
Anna dokończyła prasowanie, złożyła ubrania w szafie w równą stertę. Cieszyła się, iż usłyszała głos przyjaciółki. *Krysia będzie dopytywać, zaglądać w duszę, a ja wreszcie się uspokoiłam, pogodziłam ze wszystkim, choćby z samotnością. Teraz muszę wymyślić, czym ją nakarmię.* Spojrzała na wiszący zegar. *Zdążę jeszcze do sklepu przed zamknięciem. Jutro nie będzie czasu. No proszę, przyjeżdża…*
Zajrzała do lodówki. Dla siebie gotowała mało, apetytu i tak nie miała. Chemioterapia zabiła w niej głód. Przebrana, wyszła do sklepu, myśląc o Krystynie.
Zaprzyjaźniły się od razu, pierwszego dnia, gdy w szóstej klasie w środku roku szkolnego do klasy przyszła nowa dziewczynka o romantycznym i tajemniczym imieniu – Krysia. Potem razem poszły na studia. Na trzecim roku Krysia zakochała się w absolwencie szkoły oficerskiej, wyszła za mąż i wyjechała z nim do odległej jednostki, przenosząc się na zaoczne.
Najpierw pisały listy, potem, gdy telefony komórkowe stały się powszechne, dzwoniły do siebie. Z czasem kontakt ograniczył się do życzeń na Nowy Rok i urodzin. Każda miała swoje życie, obowiązki, dzieci. Krysia miała dwóch synów – oczy i uszy potrzebne.
Anna wyszła za mąż rok po studiach i od razu zaszła w ciążę. Poród był ciężki, więcej dzieci mieć nie mogła. Córka dorosła. Tuż przed końcem medycyny wyszła za mąż i wyjechała z mężem do jego rodzinnego miasta.
Wybierając produkty w sklepie, Anna pomyślała, iż nie zdąży posprzątać. *No co tam, kto u mnie śmieci? Przyjaciółka przyjeżdża, nie prezydent…* Zastanawiała się też, czy powiedzieć Krysi o wyjeździe męża lub wizycie u córki. Ale Krysia znała ją zbyt dobrze – w mig wyczuje kłamstwo. *Od razu zobaczy, iż w domu nie ma śladu po mężu. I po co ukrywać? Nie pierwsza i nie ostatnia, od której mąż odszedł do młodszej…*
Anna długo przed odejściem męża wiedziała, iż ma inną. Zaczął nagle ubierać się bardziej swobodnie – dżinsy, swetry, garnitur zakładał tylko na oficjalne spotkania. Kupił choćby trampki, zaczął biegać rano. Choć gwałtownie mu się znudziło.
Dopóki mieszkała z nimi córka, oboje udawali, iż nic się nie zmieniło. Mąż wracał tylko spać. Anna też nie znosiła jego powrotów. Przychodził najedzony, od razu kładł się do łóżka. Czyli jadł i miał przyjemności gdzie indziej.
Gdy córka wyjechała, nie było już po co udawać. Anna sama poprosiła go, by wyszedł. Spakowała jego wyprasowane rzeczy do walizki. Nie chciała sprawić euforii rywalce, iż żona była zła, jak pewnie mówił. Niech zobaczy, iż była troskliwa. I on sam niech wie, co traci. Czy druga będzie taka sama? Z wiekiem mężczyźni doceniają spokój i wygodę. Namiętność gwałtownie mija. Anna miała nadzieję, iż opamięta się i wróci. Ale czas mijał, a on nie wracał.
A potem… Potem podczas rutynowych badań wyszło, iż ma raka. To oderwało ją od żalu i bólu. Nie było czasu w urazy. Operacja, chemia. Na każdą kontrolę szła jak na egzekucję, bojąc się wyroku. Na razie było stabilnie, bez pogorszenia.
Były chwile, gdy szalenie chciała go zobaczyć, powiedzieć mu. I co? Pożałowałby, został. Każdego dnia widziałaby go i wiedziała, iż wraca od innej. Nie, dziękuję. Litość to nie miłość.
Tak żyła sama. Nie znalazła nowych przyjaciół. Czasem spacerowała po parku, mijając tych samych emerytów i mamy z wózkami. Wymieniały krótkie zdania:
– Ładna pogoda. Też na spacer?
– Gdzie starszy syn? U babci?
– Dawno pani nie widziałam…
To był cały ich kontakt.
Następnego dnia Anna wróciła z pracy i od razu zabrała się za gotowanie. Zdążyła choćby umyć podłogę przed wyjściem na dworzec. Była zmęczona, ale nie mogła odpocząć – czas spotkać przyjaciółkę.
Pociąg zwalniał długo, zatrzymując się przy peronie. Anna wpatrywała się w okna, szukając Krystyny. Wreszcie ludzie zaczęli wysypywać się z wagonów. Anna nie biegła do przodu – w tłumie mogłaby jej nie zauważyć. *A jeżeli jej nie poznam? Tyle lat się nie widziałyśmy!* – zaszczepiło się w niej zwątpienie.
Stanęła przy zejściu do tunelu. Tam, gdzie tłum zwalniał, można było lepiej się rozejrzeć.
I wtedy zobaczyła Krysię – trochę przytyłą, z zagubionym spojrzeniem, ale taką samą. Tamta kręciła głową, wypatrując Anny. Anna uniosła rękę i pomachała. Krysia w końcu zauważyła dłoń, potem ją samą, i rzuciła się w tłum. Otworzyły ramiona, nie zważając na potrącających je ludzi. Gdy tłum się przerIch ręce spotkały się mocno, a w ich uścisku było tyle niewypowiedzianych słów, iż Anna poczuła, jak dawno nieobecna nadzieja znów zaczyna w niej kiełkować.