Definicja patriarchatu, czyli jak potknąć się o własną ideologię

histermadka.pl 1 rok temu

Doceniam każdą próbę udowodnienia istnienia patriarchatu, a ta poniższa wydaje się najpoważniejsza ze wszystkich, jakie były mi przedstawione. ale i ona przegrywa z kretesem, ukazując podstawowe luki w rozumowaniu, logice i niezgodności z tym, co każdy z nas może zobaczyć na własne oczy. Myślę, iż udało mi się wykazać podstawowe luki w definicji i chciałbym, żebyście się z tym zapoznali. Zapraszam.

|"Kiedy rozmawiamy o nierównościach ze względu na płeć,"|

... to mówimy wyłącznie o nierównościach uderzających w kobiety, ponieważ wbrew łatce, którą same sobie kleimy, nie jesteśmy reprezentantkami ruchu równościowego, nie mamy problemu w sytuacji, gdy na nierówności cierpią mężczyźni. Interesują nas wyłącznie kobiety, ich dominacja w prestiżowej dziedzinie nie jest dla nas problemem, w przeciwieństwie do dominacji mężczyzn w tej samej dziedzinie. Jesteśmy ruchem supremacji kobiet.

|"nierzadko słyszymy w dyskursie o patriarchacie. Czym on tak naprawdę jest?"|

Feministycznym chochołem, który pełni rolę piekła na Ziemi. Stworzył go diabeł, czyli biały mężczyzna, wszyscy w nim tkwimy i każde negatywne zachowanie jakie ma w nim miejsce, może być na niego zrzucone. Obwiniany jest też sam diabeł, bo to on stworzył owe piekło, które determinuje nasze wszystkie zachowania i jest jego jedynym beneficjentem. I tak z negatywnych zachowań kobiet (choć nie tylko) czy innych "uciśnionych grup" jest zrzucana odpowiedzialność, ponieważ zostały one zaprogramowane przez wszechpotężny patriarchat. I to on jest tak naprawdę winny. Dlatego też, wiele organizacji feministycznych, na czele z Pomarańczowmi Ideolożkami uważa, iż nie istnieje seksizm wobec mężczyzn, rasizm wobec białych czy np. mizoandria, będąca odpowiednikiem mizoginii.

|"Patriarchat można zdefiniować jako "system władzy i dominacji mężczyzn nad kobietami"|

Pierwszy, podstawowy błąd polega na tym, iż wedle tej definicji kobiety nie są w stanie znaleźć się na szczycie tego systemu władzy z racji swojej płci. Od kilku dobrych dekad widzimy, iż to bullshit. Co w ogóle rozumiemy przez "system władzy mężczyzn"? Podana definicja rozwija to dalej...

|"będący — za pośrednictwem swoich instytucji społecznych, ekonomicznych i politycznych — źródłem opresji kobiet” (Humm 1993)."|

Aha. Zatem system władzy mężczyzn to system, w którym funkcję sprawują mężczyźni poprzez instytucje powołane przez nich, żeby opresjonować kobiety?

Uważam za katastrofę dla tej definicji, iż jedyne kryterium władzy jakie przyjmuje, to płeć. Dlatego też łatwo jest zaorać tę definicję przyglądając się niektórym z tych instytucji. Szkolnictwo to niezwykle istotna dla kształtowania kolejnych pokoleń instytucja, która niemal w każdym kraju zachodnim (również w Polsce) zdominowana została przez kobiety. Zatem czy skoro płeć jest jedynym kryterium sprawowania władzy, możemy mówić, iż szkolnictwo jest instytucją matriarchalną, bo ponad 80% kadry stanowią kobiety?

Co z medycyną, gdzie również większość stanowią kobiety? Sądy rodzinne? Albo jeszcze lepiej...rodzina. Feminizm od początku narzeka na fakt, iż cała rola wychowawcza spada na kobiety. Że to one praktycznie same wychowują dzieci. Zatem jak patriarchat byłby w stanie się utrzymać, skoro każde pokolenie było kształtowane przez "uciskaną" płeć niemal na wyłączność? Czy kobiety wtedy naprawdę były tak bezbronne, iż pomimo posiadania narzędzi kształtujących następne pokolenie niemal na wyłączność, nie korzystały z nich? Jak rodzina może być instytucją patriarchalną, skoro główną rolę wychowawczą sprawowały kobiety?

Chciałbym też się przyjrzeć samej "opresji", bo to wyjątkowej klasy debilizm. Zgodnie z definicją z wikipedii opresja to: wykluczanie, marginalizowanie, a choćby unicestwianie danych grup społecznych głównie w celu podkreślenia wyższości opresora, uprzywilejowania go i utrzymania go u władzy.

Czy może mi ktoś wyjaśnić jaka działająca w tej chwili instytucja w Polsce ma za zadanie wykluczać, marginalizować czy wręcz UNICESTWIAĆ kobiety? Która z tych instytucji jest (według tej pokracznej definicji patriarchatu) źródłem opresji kobiet? Przecież dla wszystkich człowieka obracającego się w dzisiejszym społeczeństwie jest to nonsens.

|"Możemy również dostrzec, iż system płci biologicznej oraz społeczno-kulturowy konstrukt płci, wraz z systemem systemowej dyskryminacji kobiet, istnieją od początku historii patriarchalnego społeczeństwa (Humm 1993)."|

Ło matko. Chyba jestem za gupi na zrozumienie tego fragmentu: "system biologicznej płci... wraz z systemem systemowej dyskryminacji kobiet".

A masło jest maślane.

|"W archetypie “kobiecości” i “męskości” mieszczą się idealne cechy wizerunku, charakteru oraz pakiet ról społecznych (i zawodowych) danej płci."|

W przeciwieństwie do tych utopistów dostrzegam wady każdego systemu w jakim funkcjonuje społeczeństwo, ponieważ jako nieidealny gatunek, nie jesteśmy w stanie stworzyć systemu idealnego. Koszty będą zawsze. Od dawna powtarzam, iż dostrzegam wady funkcjonowania tak zwanego "patriarchatu", choć uważam, iż za dużo winy zrzuca się na ludzi, nie dostrzegając kompletnie fundamentalnych ograniczeń jakie nakładała na nas biologia, warunki zewnętrzne, niedostateczny rozwój technologiczny, ciągłe ryzyko śmierci głodowej, praktycznie nieistniejąca medycyna itd. Łatwo jest mówić o opresji kobiet w przeszłości, samej mając dostęp do owoców postępu cywilizacyjnego, nie będąc zamkniętą we własnym cyklu menstruacyjnym, mając dostęp do antykoncepcji, środków higienicznych, tamponów, toalet i innych rozwiązań, które ułatwiły kobietom funkcjonowanie w przestrzeni publicznej.

Natomiast utopiści krytykują dawniej i w tej chwili działający system, nie przedstawiając żadnej alternatywy, za to obiecując, iż gdy będą rządzić to znikną wszelkie wady "patriarchatu", za to kierując się swoją definicją równości. Już mieliśmy tego typu ludzi i zawsze kończyło się stosem trupów.

|"Kobietom powierza się role o mniejszym prestiżu społecznym, przede wszystkim związane ze sprawowaniem opieki, niewymagające specjalnego wykształcenia i stałego podnoszenia kompetencji oraz o niskim poziomie sprawczości."|

Dostrzegacie jaka z nimi jest zabawa? Najpierw opresją było uniemożliwienie kobietom pracowania i studiowania, dziś opresją jest fakt, iż "powierza im się" role o mniejszym prestiżu społecznym. Oczywiście ideolodzy nie powiedzą, iż kobiety same wybierają zawód, w którym chcą pracować. Nie nie, powierza im go patriarchat. Wbrew ich woli. To jest choćby śmieszne, iż feministyczni ideolodzy zarzucają mężczyznom odbieranie kobietom prawa do samostanowienia, gdy to oni nie wierzą, iż w dzisiejszym świecie kobieta jest na tyle silna, aby była w stanie podjąć samodzielną decyzję o swojej przyszłości zawodowej. To oni nie wierzą w kobiecą sprawczość. To się nie zmieni póki feminizm widzi kobiety wyłącznie jako ofiary.

I gwarantuję wam, iż jak parytetami uda się obsadzić kobiety w większości prestiżowych zawodów, to znajdzie się nowy rodzaj "opresji", którą zaczną pchać. Nie zmienisz mentalności ludzi z przekonaniem wiecznie pokrzywdzonych i to w czasach, gdy bycie ofiarą jest bardzo cenną walutą.

|"Z założenia w społeczeństwie patriarchalnym utrudnia się nie-mężczyznom drogę do władzy czy prestiżu."|

Tak, z pewnością coraz powszechniejsze parytety płciowe w prestiżowych zawodach muszą być bardzo krzywdzące dla nie-mężczyzn:)

W ogóle fajne nazewnictwo. "Nie-mężczyzn" zamiast po prostu "kobiet". Czyli wiadomo, iż mamy do czynienia ze środowiskiem dopuszczającym istnienie ludzi nieposiadających płci. Zatem jest to środowisko, które postradało zmysły.

|"Zdaniem Judith Butler uznanie patriarchatu za podstawę doświadczeń krzywdzących wszystkich kobiet jest niewystarczające (Butler, 1994)"|

Ależ oczywiście. W pewnym momencie kobiety przestały wystarczać jako paliwo dla lewactwa do pchania swoich idiotyzmów, więc "uciśnionego proletariatu" trzeba było poszukać gdzie indziej.

|" — w tzw. podejściu intersekcjonalnym staramy się uwzględnić również takie kryteria nierówności jak: rasa, pochodzenie etniczne, klasa, orientacja seksualna czy tożsamość płciowa."|

No i proletariat się znalazł:)

Mnie szczególnie bawi wrzucenie do tej grupy "tożsamości płciowej", bo wystarczy moja deklaracja odnośnie własnej płci, aby na pstryknięcie palcem opuścić uprzywilejowaną grupę białych hetero mężczyzn i wejść pod parasol ochronny lewactwa. Co zresztą coraz więcej mężczyzn wybiera, gdy są podstawieni pod ścianą. Wystarczy spojrzeć na rosnącą liczbę biologicznych mężczyzn w kobiecych więzieniach. Albo w kobiecych sportach gdy się okazuje, iż przegrywają rywalizację z innymi mężczyznami.

Takie to są mocne fundamenty, na których bazuje lewacka ideologia.

|"Psychoterapeuta John Bradshaw w książce „Twórcza moc miłości” wyjaśnia, iż patriarchat jest sposobem społecznej organizacji odznaczającym się wyższością ojca w grupie lub rodzinie zarówno w roli domowej, jak i religijnej."|

Oczywiście zero wzmianki o tym, iż wyższa pozycja ojca w rodzinie oznaczała jednocześnie większą odpowiedzialność za dobrobyt rodziny. Ideologia nienawidząca mężczyzn jedyne co widzi w przypadku tworzenia przez mężczyzn więzi rodzinnych, to pozycję władzy i siły, a nie odpowiedzialności i troski za rodzinę. Dla nich męska głowa rodziny to zło bo w domyśle mężczyzna jest przemocowy i wykorzysta tę pozycję do jej stosowania.

A potem mają czelność oskarżać mężczyzn o seksizm w stronę kobiet, bo się za długo patrzyli w ich stronę.

Swoją drogą - tym cytatem właśnie zaorali swoje własne twierdzenie, iż żyjemy w świecie patriarchalnym. Macierzyństwo jako nadrzędna forma rodzicielstwa jest znakomicie udowodnionym i łatwym do zaobserwowania faktem. Przy okazji to potwierdza starą prawdę - daj lewusowi mówić dość długo i możesz być pewien, iż sam rozbije sobie gębę o własne argumenty.

|"Te cechujące się męską dominacją i siłą "(...) zasady przez cały czas kształtują większość światowych systemów religijnych, szkolnych i rodzinnych”."|

Czyli potwierdzenie samozaorania się w kwestii definicji patriarchatu. Z jednej strony jedynym kryterium posiadania władzy w systemie jest płeć, ale gdy instytucje są zdominowane przez kobiety to nie jest matriarchat, ale dalej patriarchat, mimo iż niezbędnym składnikiem w patriarchalnym systemie władzy jest płeć męska.

|"Bradshaw, opisując najbardziej szkodliwe patriarchalne zasady, wskazuje na "ślepe posłuszeństwo – fundament, na którym stoi patriarchat, wyparcie wszystkich uczuć oprócz strachu, zniszczenie indywidualnej siły woli oraz zwalczanie myślenia, o ile tylko odbiega ono od sposobu myślenia osoby będącej autorytetem"."|

To jest taki idiotyzm, iż choćby nie wiem czy powinienem go skomentować. Gdyby na tym opierał się patriarchat, który ponoć istnieje od tysięcy lat, to niemożliwy byłby wszelki postęp cywilizacyjny, jakiego jesteśmy świadkami. Gdyby ludzkość wyparła wszystkie uczucia oprócz strachu oraz zniszczona została moc jednostki oraz myślenie w oderwaniu od autorytetów, to w 2023 roku dalej siedzielibyśmy w jaskiniach. W najlepszym przypadku prowadzilibyśmy koczowniczy tryb życia. Nie wspominając o tym, iż żaden reżim z definicji nie mógłby upaść.

Swoją drogą - tutaj taki drobny rechot okoliczności - tego bąka puścili studenci, adepci nauki. W myśl głupoty wypowiedzianej przez pana Bradshaw, nauka nie mogłaby się rozwijać, bo niemożliwym stałoby się podaważanie obowiązującej teorii, co z kolei stoi u samych podstaw rozwoju nauki! I ci ludzie, adepci nauki, elita choćby tego nie dostrzegli.

Ja za to dostrzegam system, który pasowałby do powyższego opisu. W którym systemie niszczy się indywidualizm, innowacyjność, stosuje się zasadę ślepego posłuszeństwa wobec władzy, poprzez aparat opresji wzbudza się strach w społeczeństwie, oraz zwalcza się myślenie odbiegające od autorytetu partii? Aaa no tak, komunizm.

|"Myślenie patriarchalne kształtuje wartości istotne dla naszej kultury. Większość z nas nauczyła się patriarchalnego podejścia do świata w domu i zwykle uczyły go nas nasze matki. Postawy te były następnie wzmacniane przez szkoły i instytucje religijne."|

Z tych słów można wyciągnąć wniosek, iż to matki są tymi, które podtrzymują patriarchat. Inna sprawa, iż ci ludzie przeceniają siłę większości instytucji w kształtowaniu kolejnych pokoleń. Pisał o tym kiedyś Kapibara. W PRL-u duży nacisk kładziono na kształtowanie obywatela wedle socjalistycznych "wartości". Od kołyski aż po grób. A i tak ten system nie przetrwał w Polsce choćby 50 lat. Bo okazał się po prostu niewydolny. Więc jeżeli system patriarchalny utrzymuje się od tysięcy lat i nic nie jest w stanie go zmienić, to może dlatego, iż DZIAŁA i nie wymyślono nic, co byłoby bardziej wydajne?

|"Patriarchat wymaga męskiej dominacji, dlatego ją popiera i akceptuje seksistowską przemoc, o której mówi się w dyskursie dotyczącym gwałtu i wykorzystania seksualnego."|

Gruby zarzut, nie powiem. Ale akurat w przypadku kfałtów i wykorzystywania seksualnego to nie "patriarchat" został wielokrotnie złapany na preparowaniu fałszywych statystyk odnośnie skali kfałtów w Polsce. To nie patriarchat cały czas zmienia definicję molestowania seksualnego, wrzucając w nią patrzenie się mężczyzny na kobietę, albo "seksistowskie żarty", żeby skala molestowania urosła niczym ciasto na drożdżach do 84% wszystkich kobiet. jeżeli ktoś w definiowaniu pojęcia pcha się do oszustw i przekłamań, żeby rzeczywistość zgadzała się z teorią, to można spokojnie kogoś takiego olać ciepłym moczem, przypiąć łatkę łgarza i stosować zerowy poziom zaufania.

|"Relacje rodzinne w patriarchalnym domu ma na celu podtrzymanie modelu osoby dominującej, w którym autorytet ma władzę i prawo do jej podtrzymywania dzięki wymuszania posłuszeństwa i uległości."|

No i mamy zwieńczenie wyobrażenia postępaków odnośnie tego, jak ich zdaniem wygląda tworzenie relacji rodzinnych przez mężczyzn. Przemoc, uległość, posłuszeństwo. Wszystko wymuszane siłą. Ktoś, kto w taki sposób widzi jedną płeć nie będzie w stanie obiektywnie opisać otaczającego nas świata, a wszelkie definicje przez niego tworzone będą ułomne. Bo pisane pod ustaloną, błędną tezę. I myślę, iż to właśnie wykazałem w sprawie definicji "patriarchatu".

Idź do oryginalnego materiału