Dawny teść…

newsempire24.com 1 dzień temu

Były teść…

Katarzyna zamyślona przyglądała się przepięknemu bukietowi, który pół godziny wcześniej przyniósł jej kurier. Nie mogło być pomyłki – kwiaty były właśnie dla niej. Świadczyła o tym dołączona kartka z tylko dwoma słowami: „Uroczej Katarzynie”.

Od dnia rozwodu dziewczyna miała tajemniczego wielbiciela. Rozstanie z Piotrem przeżywała ciężko. Nie chodziło choćby o uczucia, ale o to, ile brudu wylała na nią teściowa. A mąż, teraz już były, zawsze stawał po stronie matki.

Wszystko potoczyło się dziwnie. Tego wieczoru, gdy Kasia wróciła do domu z dokumentem rozwodowym, zadzwonił kurier. Na widok wspaniałych róż pomyślała, iż Piotr chce ją dręczyć. Jednak takie kwiaty kosztowały fortunę, a mąż tylko raz był dla niej hojny – i to dawno temu.

Od tamtego dnia Katarzyna otrzymywała bukiety dwa, trzy razy w tygodniu. Każdy razem z krótką, elegancką karteczką. Zastanawiała się, kto mógł przysyłać te cudowne kwiaty.

Przypomniała sobie ten jeden raz, gdy Piotr podarował jej kwiaty – po ohydnej kłótni. Jego matka, Bronisława, zrobiła wszystko, by poróżnić syna z synową.

„Marnujesz pieniądze!” – wrzeszczał mąż, gdy dowiedział się, iż żona zrobiła paznokcie w ekskluzywnym salonie.
„To nie aż tak drogie” – odparła Kasia. – „Pracuję i mam prawo wydawać na siebie”.
„Umawialiśmy się, iż duże wydatki omawiamy razem” – burczał Piotr. – „A twoje paznokcie kosztują majątek! Matka mi powiedziała, ile to świństwo kosztuje!”

Katarzyna uśmiechnęła się gorzko. Oczywiście, znowu chodziło o teściową. Bronisława od pierwszego wejrzenia nie znosiła synowej i ciągle jej dokuczała.

Piotr nigdy nie stanął w obronie żony. Zawsze po stronie matki. Ta zaś wkładała mu do głowy różne bzdury. Gdy tylko przyszła do młodych, zaraz dramatycznie łamała ręce, wskazując na „brudne” okna. Potem Piotr urządzał awantury, nazywając Kasię leniwą i złą gospodynią.

Pewnego dnia Bronisława zobaczyła, jak Katarzyna wraca z pracy. Była oburzona jej strojem. Natychmiast doniosła synowi, iż – sądząc po ubraniu – jego żona musi pracować „w podejrzanych okolicznościach”.

„Widziałeś, jaki rozcięcie ma ta sukienka?” – oburzała się. – „A szef to przecież mężczyzna. Pewnie kręci się przed nim, żeby dostać awans!”

Zamiast uciszyć matkę, Piotr się z nią zgadzał. Po każdej takiej rozmowie urządzał żonie „słodkie życie”.

Tamta kłótnia o paznokcie skończyła się straszną awanturą. Piotr obrażał żonę, nazywał ją rozrzutnicą i utrzymanką.

„Nie wstyd ci tak do mnie mówić?” – oburzyła się Kasia. – „Przecież zarabiam więcej niż ty!”

Faktycznie, Katarzyna miała lepszą pensję. Piotr od miesięcy nie mógł znaleźć stałej pracy – ciągle coś mu nie pasowało: albo warunki, albo zbyt niska płaca.

Pieniędzy od niego Kasia nigdy nie widziała. choćby zakupów nie robił. Jego obowiązkiem było płacenie rachunków, ale i z tym sobie nie radził. To dlatego tak się na nią rzucił.

„Nie możemy zapłacić za mieszkanie, a ty wydajesz majątek na paznokcie!” – wrzeszczał.
„Żeby płacić rachunki, trzeba zarabiać” – odparła. – „A ty chyba zapomniałeś, jak to się robi. To ja kupuję jedzenie, leki, paliwo i naprawiam samochód. choćby twoje ubrania!”
„Mieszkasz w moim mieszkaniu i śmiesz mi wypominać pieniądze?” – oburzył się Piotr. – „Matka ma rację: wpuścisz babę do domu, a ona od razu myśli, iż tu rządzi!”

Piotr naprawdę uwierzył, iż wszystko trzyma się na nim. Mieszkanie było jego, więc żona miała „prawo pobytu”. Miała sprzątać, gotować i słuchać męża.

„Trzy dni nie jadłem mięsa” – krzyczał. – „A ty wydajesz kasę na paznokcie!”
„Wczoraj była kurczak, przedwczoraj ryba” – odpowiedziała. – „Jeśli chcesz coś lepszego, znajdź w końcu porządną robotę!”

Nie mógł znieść takiej „bezczelności”. Żyje w jego domu, a jeszcze się wymądrza! Nazwał ją więc darmozjadem i w przypływie złości rzucił, iż jeżeli chce wydawać swoje pieniądze, to niech wynosi się, dokąd chce.

Matka zapewniała go, iż żona nigdzie nie pójdzie – on jest „dobrą partią”, a ona „niczym szczególnym”. Więc przegonił żonę – tak, tylko dla postrachu.

Nie spodziewał się, iż Kasia spakuje rzeczy i wyjedzie. Miała małe, przedślubne mieszkanie na przedmieściach – skromne, z dawnym remontem, ale nadające się do życia.

W panice pobiegł do matki. Opowiedział, iż wyrzucił żonę, a ta wzięła i wyszła.

„Oburzyłem się, iż wydała kasę na paznokcie” – narzekał. – „Powiedziałem, iż mam dość życia bez mięsa. I dodałem coś o rachunkach. A ta choćby się nie zawstydziła – spakowała się i wiała!”
„A to bezczelna!” – oburzyła się Bronisława. – „Przyzwoita żona nigdy by nie zostawiła męża. Zwłaszcza po tym, jak ukradła z budżetu!”
„Jak to ukradła?” – wtrącił się teść.

Władysław nigdy nie sprzeciwiał się żonie, ale tym razem nie mógł milczeć. Wiedział, iż Bronisława nie lubi synowej, ale żeby tak ją gnębić za manicure? To już przesada!

„Oczywiście, iż ukradła!” – krzyczała. – „Mąż i żona pracują dla rodziny, pieniądze są wspólne. A ta żmija wzięła i wydała na siebie – więc ukradła!”

Władysław tylko pokiwał głową. Tymczasem matka z synem dalej knuli.

„Mamo, nie chcę rozwodu” – jęczał Piotr. – „Chciałem tylko nastraszyć.”
„Nie martw się, opamięta się i wróci” – zapewniała go. – „Jeszcze będzie cię przepraszać.”
„Nie wydaje mi się” – wzdychał.
„Wróci!” – zdecydowała. – „Mężczyzna zawsze sobie poradzi. A kobieta? Posiedzi sama i zrozumie, iż nikt jej nie chce. Przyczołga się jak pies.”

Piotr uwierzył i wrócił do domu. Czekał, iż żona wróci. Był choćby gotów ją przyjąć bez przeprosin. AleIvan kupił nowe mieszkanie dla nich obojga nad morzem, gdzie każdego wieczoru patrzyli na zachód słońca, trzymając się za ręce, a plotki i dawne krzywdy zostały daleko za nimi.

Idź do oryginalnego materiału