W mojej rodzinie ligawa wołowa zawsze miała specjalne miejsce. Dziadek powtarzał, iż na prawdziwego tatara nie ma nic lepszego niż świeża ligawa. Kupował ją u zaufanego rzeźnika, siekał cierpliwie nożem, przyprawiał jak trzeba – i serwował z dumą, jakby to był najcenniejszy rarytas. Dla niego tatar z ligawy to była nie tylko potrawa, ale rytuał, który smakował najlepiej w rodzinnym gronie.