**Dziennik, 15 maja**
„Zostawiła mi córeczkę?” – Straszne przypuszczenie oblało Stanisława gorącem. – „Nie, to niemożliwe. Na pewno wróci.”
Stanisław wrócił z pracy i znalazł na stole krótką notatkę od córki. Relacje z Kasią nigdy nie były łatwe, ale nie spodziewał się, iż ucieknie z domu właśnie w ten sposób. Czytał wiadomość raz za razem, nauczył się jej na pamięć, a jednak wciąż czuł, iż przeoczył coś ważnego, iż czegoś nie zrozumiał.
Tej nocy Stanisław nie mógł zasnąć. Poduszka wydawała się zbyt twarda, kołdra zbyt ciężka, a w pokoju duszno. Raz płakał, raz prowadził wyimaginowane rozmowy z córką, przypominał sobie ich kłótnie, ale i te chwile, gdy śmiali się razem…
W końcu, zmęczony bezsennością, wstał, usiadł przy biurku i zapalił lampę. Notatka leżała na wierzchu dokumentów, pognieciona od częstego przewracania w dłoniach.
Po raz setny przeczytał uważnie każde słowo. Nie, wszystko było jasne. Zdawało mu się, iż słyszy choćby rozdrażniony, pełen wyrzutu głos Kasi.
„Mam dość twojej kontroli… Jesteś zbyt surowy… Chcę żyć po swojemu. Jestem dorosła… I tak byś mnie nie puścił, więc wychodzę, gdy ciebie nie ma. Ze mną wszystko w porządku. Nie jestem sama. Nie szukaj mnie. Nie wrócę…”
Wiadomość bez wstępu, bez podpisu. „A co ze mną?” – pytał w myślach Stanisław, jakby córka mogła usłyszeć. – „A jeżeli coś mi się stanie? choćby nie wiesz, gdzie jestem. Naprawdę cię nie obchodzi, co się ze mną stanie?”
Kasia pewnie uważała, iż ma rację. Ale on, ojciec, chciał tylko, żeby skończyła studia, znalazła dobrą pracę, żeby przypadkowe uczucie czy nieplanowana ciąża nie zniszczyły jej przyszłości. Czy są ojcowie, którzy pozwalają dzieciom na wszystko?
Sam ożenił się jako student i pamiętał, jak miłość i namiętność gwałtownie wyparowały, nie wytrzymały próby biedy, życia w maleńkim pokoju w akademiku, chaosu i zmęczenia.
A gdy urodziła się Kasia, stało się jeszcze trudniej. On i żona, równie młodzi, przestali się rozumieć, kłócili się bez przerwy. Może jego matka miała rację, gdy namawiała ich wtedy do aborcji? Ale Stanisław wierzył, iż miłość pokona wszelkie trudności. Głupi chłopak.
Po trzech miesiącach rozwiedli się. Stanisław wziął urlop dziekański i wrócił do rodziców. O dziwo, matka od razu pokochała wnuczkę, choć wcześniej nalegała na aborcję. Pozwoliła mu choćby wrócić na studia, sama zajmując się Kasią i rozpieszczając ją bez opamiętania.
Dopóki żyli rodzice, Stanisław nie zaznał biedy. Matka zawsze pomagała, dziecko było pod opieką. Po studiach przez dwa lata uczył angielskiego w szkole, a potem znalazł pracę jako tłumacz.
Ale w życiu osobistym nie miał szczęścia. Matka mówiła, iż powinien szukać dojrzałej, ustabilizowanej kobiety. A on trafiał albo na zamężne, które chciały tylko romansu, albo rozwódki, którym ex-mężowie zabrali wszystko. Bał się związków z takimi kobietami.
Gdy odeszli rodzice, został sam z córką. Najbliższą osobą była dla niego Kasia. Całe swoje życie poświęcił jej. A ona, jak się okazało, tego nie potrzebowała. Rozpieszczona przez babcię, uważała ojca za zbyt surowego. Nie marzyła o nauce czy karierze, tylko o wolności. I tego dnia odeszła…
„Poczekam. Co mi innego pozostaje? Kiedyś wrócisz. Jestem ojcem, kocham cię i wybaczę. Tylko oby nic ci się nie stało…” Stanisław westchnął, zgasił lampę i położył się. Przez pół godziny jeszcze wiercił się w łóżku, aż w końcu zapadł w niespokojny sen.
Nie mógł pogodzić się z odejściem córki, czekał na nią, drżał na dźwięk dzwonka do drzwi. Poza pracą w biurze brał dodatkowe zlecenia, siedząc nad tłumaczeniami do późna. Spał po parę godzin. W takim tempie nie było czasu w rozpacz. O Kasi myślał często, ale przekonywał siebie, iż wszystko u niej w porządku.
Po półtora roku dzwonek oderwał go od pracy. Niechętnie zdjął okulary i przetarł oczy. Tłumaczenie szło dziś sprawnie, szkoda było przerywać. Dzwonek rozległ się ponownie. Stanisław wstał.
Otworzył drzwi. Przed nim stała wychudzona, zaniedbana Kasia. Krzyknął z zaskoczenia, rzucił się ku niej.
– Kasia! Wróciłaś! Tak długo czekałem!
Ale zatrzymał się, widząc jej zimne spojrzenie. Gdy córka weszła do przedpokoju, dopiero wtedy zauważył dziecko na jej rękach.
– To twoje? Daj mi je. – Stanisław wziął malucha. – Chłopiec? – ucieszył się. – Zaniosę go do pokoju, a ty się rozbierz.
Zaniósł śpiącego chłopca na kanapę, wpatrywał się w jego pulchne policzki, długie rzęsy. Gdy usłyszał trzask drzwi, zrozumiał dopiero po chwili – Kasia wyszła.
W przedpokoju panowała cisza. Zobaczył tylko porzuconą torbę. Po obecności Kasi zostały jedynie mokre ślady butów na podłodze.
Otworzył drzwi, krzyknął w stronę klatki schodowej: – Kasia! Nie było odpowiedzi. Podbiegł do okna – na dole nie było ani samochodu, ani córki.
– Kasia… – wyszeptał z rozpaczą.
Wrócił do pokoju. Chłopiec spał spokojnie.
„Zostawiła mi syna?” – Przerażająca myśl znów oblała go gorącem. – „Nie, to niemożliwe. Na pewno wróci. Torebka! Zostawiła torbę…” Stanisław porwał ją i przeszukał. Były tam tylko ubranka dziecka.
Chłopiec nagle poruszył się w kombinezonie, zmarszczył i zapłakał. Stanisław zaczął go rozbierać, uspokajając bardziej siebie niż malucha, powtarzając, iż mama zaraz wróci. Zmienił pieluchę, dziecko się uspokoiło.
W bocznej kieszeni torby znalazł dokumenty. I wtedy dotarło do niego – Kasia zostawiła mu syna!
Chłopiec nazywał się Maciej, Maciej Leon Wiśniewski. Więc Kasia nie wyszła za mąż, skoro dała mu swoje nazwisko. A imię ojca? Czy wymyśliła je na poczekaniu?
Znalazł krótką notatkę, bez „cześć” i „do widzenia”: „ProStanisław spojrzał na śpiącego Macieja i zrozumiał, iż choć córka znów odeszła, to właśnie to dziecko stanie się nowym sensem jego życia.