„Czy zostawiła mi córkę? – Koszmarna myśl sprawiła, iż Valentynę ogarnęło gorąco. – Nie, to niemożliwe. Ona na pewno wróci.”

twojacena.pl 1 tydzień temu

„Zostawiła mi córeczkę?” – Walentynę oblał gorący pot na samą myśl. – „Nie, to niemożliwe. Na pewno wróci.”

Walentyna wróciła z pracy i znalazła na stole krótką notatkę od córki. Jej relacje z Klarą były napięte, ale nie spodziewała się, iż córka po prostu ucieknie z domu. Czytała kartkę raz za razem, zapamiętała ją na pamięć, ale wciąż miała wrażenie, iż przeoczyła coś ważnego.

Nie mogła zasnąć tej nocy. Poduszka wydawała się zbyt twarda, kołdra za ciężka, a w pokoju było duszno. Płakała, prowadziła w myślach rozmowy z córką, wspominała ich kłótnie i te chwile, kiedy były szczęśliwe…

W końcu, wyczerpana, wstała, usiadła przy stole i włączyła lampkę. Notatka leżała na stercie jej dokumentów, pognieciona od częstego czytania.

Walentyna po raz setny przeczytała słowa Klary. Nie, wszystko zrozumiała dobrze. Niemal słyszała jej rozdrażniony, pełen wyrzutu głos.

„Mam dość twojej kontroli… Jesteś zbyt surowa… Chcę żyć po swojemu. Jestem dorosła… I tak byś mnie nie puściła, więc wychodzę, kiedy cię nie ma. Ze mną wszystko w porządku. Nie jestem sama. Nie szukaj mnie. Nie wrócę…”

Krótki list, bez wstępu, bez podpisu. „A co ze mną?” – pytała w myślach Walentyna, jakby córka mogła ją usłyszeć. – „A jeżeli coś mi się stanie? choćby nie będziesz wiedziała. Naprawdę cię nie obchodzi, co się ze mną stanie?”

Klara pewnie miała swoje powody. Ale Walentyna, jako matka, chciała, żeby skończyła szkołę, znalazła dobrą pracę, żeby żadne nieprzemyślane decyzje nie zniszczyły jej przyszłości. Czy istnieją matki, które pozwalają dzieciom na wszystko?

Sama wyszła za mąż jako studentka i pamiętała, jak miłość wyparowała pod presją braku pieniędzy, życia w ciasnym akademiku i ciągłych kłótni.

Gdy urodziła się Klara, stało się jeszcze trudniej. Ona i mąż, wciąż młodzi studenci, przestali się rozumieć. Może mama miała rację, może powinni wtedy zrezygnować z dziecka? Ale Walentyna wierzyła, iż ich uczucie przetrwa. Naiwna.

Po trzech miesiącach się rozstali. Walentyna wzięła urlop dziekański i wróciła do rodziców. Ku jej zdziwieniu, mama od razu pokochała wnuczkę, choć wcześniej nalegała na aborcję. Pomogła jej choćby skończyć studia, zajmując się Klarą i rozpieszczając ją bez granic.

Dopóki rodzice żyli, Walentyna nie znała biedy. Mama pomagała, dziecko było pod opieką. Po studiach przez dwa lata uczyła angielskiego w szkole, potem dostała pracę jako tłumaczka.

Ale w miłości nie miała szczęścia. Mama mówiła, iż powinna szukać dojrzałego, ustabilizowanego mężczyzny. Tylko iż trafiali się albo żonaci, proponujący jedynie romans, albo rozwodnicy, którzy oddali wszystko byłej żonie i szukali kogoś, kto ich utrzyma. Walentyna bała się takich związków.

Kiedy rodzice odeszli, została tylko z córką. Nikogo nie miała bliższego niż Klara. Całe serce oddała dziecku. Ale, jak się okazało, córka tego nie potrzebowała. Rozpieszczona przez babcię, Klara uważała matkę za zbyt wymagającą. Marzyła nie o nauce, ale o wolności. I właśnie dziś uciekła…

„Poczekam. Co mi innego zostaje? Kiedyś wrócisz. Jestem twoją matką, kocham cię i wybaczę. Tylko niech nic złego ci się nie stanie…” Walentyna westchnęła, zgasiła lampkę i położyła się. Przez pół godziny jeszcze przewracała się niespokojnie, aż wreszcie zapadła w płytki sen.

Długo nie mogła pogodzić się z odejściem córki. Czekała, nasłuchiwała dzwonka do drzwi, każdego szmeru na korytarzu. Oprócz pracy w biurze, brała dodatkowe zlecenia i do późna tłumaczyła artykuły, raporty. Spała po kilka godzin. Tak się zmęczyła, iż nie miała choćby czasu w rozpacz. Tylko czasem myślała o Klarze, przekonując siebie, iż z córką na pewno wszystko w porządku.

Po półtora roku dzwonek oderwał ją od pracy. Z westchnieniem zdjęła okulary i przetarła zmęczone oczy. Tłumaczenie szło dziś sprawnie, szkoda było przerywać. Dzwonek powtórzył się, więc wstała.

Otworzyła drzwi. Przed nią stała wychudzona, zniszczona Klara. Walentyna krzyknęła i rzuciła się ku niej.

„Klaro! Nareszcie! Tak czekałam!”

Ale natknęła się na lodowate spojrzenie i zatrzymała się w progu. Dopiero gdy córka weszła do przedpokoju, Walentyna zauważyła, iż trzyma na rękach dziecko.

„To twoje? Daj mi.” – Wzięła malucha na ręce. – „Dziewczynka?” – zawołała z radością. – „Zaniosę ją do pokoju, a ty się rozbierz.”

Walentyna położyła śpiące dziecko na kanapie, z zachwytem wpatrując się w pulchne policzki i ciemne rzęsy. Nagle usłyszała trzask zamykanych drzwi – Klara wyszła.

W przedpokoju panowała cisza. Rzuciła się tam i zobaczyła zostawioną

Idź do oryginalnego materiału