Czy znowu ryż z jajkiem, mamo? Nie mogę znieść tej biedy!

polregion.pl 3 dni temu

„Znów ryż z jajkiem, mamo? Nie mogę już tego znieść!” – warknął ze złością.

Matka drgnęła z przerażenia. Z jej drżących palców wypadła łyżka. Spuściła wzrok, próbując ukryć wstyd.

„To wszystko, co mamy, synu…” – szepnęła ledwo słyszalnym głosem.
Chłopak z hukiem postawił talerz na stole. Ryz rozsypał się po podłodze.
Kilka ziaren przylgnęło do jej policzka.

„To sobie to zjedz, tę obrzydliwość!” – krzyknął i odwrócił się.

Nie odpowiedziała.
Uklękła, drżąc, i zaczęła zbierać ziarna pojedynczo.
Jakby ratowała to, co zostało… jedzenia i godności.

Potem poszła do swojego pokoju.
Uklękła przy łóżku, jak to robiła każdego wieczoru.

I modliła się. Za niego.
Ale syn już nie czuł miłości.
Nie widział w niej żadnej wartości.

Kilka dni później oświadczył:
„Wyjeżdżam. Mam dość życia żebraka. Jadę do Warszawy, chcę czegoś więcej.”

Nie zatrzymywała go. Nie płakała.

Ale ze złamanym sercem ścisnęła jego dłoń i powiedziała:
„Obiecaj mi tylko jedno: odbieraj moje telefony. Błagam cię, synu… błagam.”

Westchnął, zniecierpliwiony.

Wtedy dodała, łamiącym się głosem:
„Jestem zmęczona… Czuję, iż mój czas mija.”

W dniu, gdy przestanę do ciebie dzwonić… to będzie znaczyło, iż mnie już nie ma.
Wyrwał rękę z jej uścisku – i odszedł.
Nawet się nie pożegnał.

Warszawa nie była taka, jak marzył.
Pracował, gdzie się dało: nosił paczki, pilnował klubów, mieszał zaprawę na budowach.

Zjeść coś – to luksus. Pieniądze – jeszcze większy.
Ale codziennie… dzwonił telefon.

„Cześć, synu… jak tam?”
„Zajęty, mamo. Pa.”

I odkładał słuchawkę. Coraz krócej. Coraz chłodniej.
Aż pewnego dnia… telefon nie zadzwonił wcale.
A ta cisza… była głośniejsza niż wszystkie słowa.
Cały dzień wpatrywał się w ekran.

Nadszedł wieczór. Pomyślał:
„Ona odeszła.”
Nie zapłakał.

Nawet nie próbował oddzwonić.
Na pogrzeb też nie miał zamiaru jechać.

Nie miał złotówek. Ale choćby gdyby miał – nie pojechałby.

Minęły dni. Wiedział: matka nie żyje.

Zdesperowany, zgodził się na propozycję:
„Prosta robota. Tylko prowadź auto” – powiedział znajomy.

Samochód był pełen narkotyków. Wiedział to.
Ale chciał szybkich pieniędzy.

Tamtego wieczoru wsiadł za kierownicę, poprawił lusterko, złapał za kierownicę…
A telefon zadzwonił.

Nieznany numer.
Odpowiedział.

„Synu… błagam, nie rób tego. Nie jedź.
Wróć. Teraz. Błagam cię.”

Głos… to był jej głos.
Serce zabiło mu gwałtownie.

„Mamo!? Żyjesz!?”
„Posłuchaj mnie. Wróć do domu. I uważaj na siebie.”

I odłożyła słuchawkę.
Spróbował oddzwonić.

Ale automatyczna odpowiedź ścisnęła mu gardło:
„Numer nie istnieje.”

Wysiadł z auta. Ociekał zimnym potem. Oddychał z trudem.
Sprzedał, co mógł. Trochę ubrań, parę butów.

Znalazł dorywczą pracę na ulicy. Uzbierał trochę złotych – wystarczyło na bilet powrotny.

Gdy wrócił, było cicho.
Sąsiedzi patrzyli na niego ze smutkiem.

„Twoja matka zmarła miesiąc temu…”

Runął na chodnik.

„Nie może być… przecież dzwoniła do mnie wczoraj!”
„To niemożliwe. Dawno odeszła, synu.”

Wszedł do domu.
W powietrzu wciąż unosił się jej zapach.
Cisza była nie do zniesienia.

W pokoju, przy łóżku – wgłębienia w podłodze od jej kolan.
Tam, gdzie klęczała każdej nocy… modląc się za niego.

W kącie – kartka z listą modlitw.
Jego imię – na pierwszym miejscu. Codziennie.
Od dnia, gdy wyjechał… aż do ostatniego.
Padł na kolana.

Płakał. Szlochał. Bez tchu.
Pobiegł do kuchni, umył twarz… i zobaczył.
Kartkę, złożoną na pół, na stole.
To nie był list.

To była modlitwa. Napisana jej ręką:
„Panie, czuję, iż odchodzę.
A jeżeli umrę, nie będę już mogła modlić się za mojego syna.
Więc… oddaję go Tobie.

Jeśli kiedykolwiek będzie w niebezpieczeństwie, błagam… uprzedź go.
Zadzwoń na ten numer.”
A na dole… był jego numer telefonu.
W tej samej chwili telefon zadzwonił.

Powiadomienie:
„Samochód ostrzelany. Kierowca nie żyje. Towar zniknął.”
Na zdjęciu – ta sama fura, którą miał prowadzić tamtej nocy.

Padł na kolana.
I zrozumiał.
Ten telefon… przyszedł z nieba.

Bóg usłyszał ostatnią modlitwę matki.
I uratował syna, który nie potrafił kochać.

Jeśli twoja matka jeszcze do ciebie dzwoni – odbieraj.
Póki nie jest za późno.

Idź do oryginalnego materiału