„Czy widzisz, jak na Ciebie patrzy? Z miłością i podziwem – z uśmiechem powiedziała córka.”

polregion.pl 23 godzin temu

Wiesz, jak on na ciebie patrzy? Z miłością i podziwem – powiedziała zadowolona z siebie córka.

Marek wyszedł z łazienki, owinięty tylko ręcznikiem. Krople wody lśniły na umięśnionej klatce piersiowej. Nie mężczyzna, tylko marzenie. W piersiach Ewie coś słodko zabiło.

Marek usiadł na krawędzi łóżka i sięgnął, żeby ją pocałować. Odchyliła głowę.

— Nie, bo nigdy stąd nie wyjdę. Muszę iść. Ania pewnie już w domu – Ewa przytuliła się policzkiem do jego ramienia.

Westchnął.

— Ewka, jak długo jeszcze? Kiedy powiesz córce o nas?

— Trzy miesiące temu choćby nie wiedziałeś, iż istnieję, i świetnie sobie radziłeś. — Wstała i zaczęła się ubierać.

— Nie żyłem. Czekałem na ciebie. Nie potrafię bez ciebie…

— Nie rozdzieraj mi serca. Nie odprowadzaj mnie – powiedziała Ewa i wymknęła się z pokoju.

Szła ulicą, starając się nie zauważać spojrzeń przechodniów. Wydawało jej się, iż wszyscy wiedzą, skąd idzie. Mężczyźni patrzyli z ciekawością, a kobiety… z dezaprobatą.

Nic dziwnego – smukła sylwetka, dystyngowana postawa, twarz z wyrazistymi oczami i pełnymi ustami. Ciemne, gęste włosy wymykały się spinającej je spinką. A Ewa chciała stać się niewidzialna.

***

Wyszła za mąż młodo, bo już w wieku dwudziestu lat, z wielkiej, odwzajemnionej miłości. Prawie od razu zaszła w ciążę. Mąż próbował namówić ją na aborcję. Mówił, iż jeszcze mają czas, iż najpierw muszą się urządzić. Ale Ewa się nie ugięła i urodziła zdrową córeczkę, mając nadzieję, iż mąż z czasem się zmieni. Nigdy jednak nie pokochał Ani. Cóż, wielu mężczyzn jest obojętnych wobec dzieci.

Pewnego dnia zadzwoniła jakaś kobieta i podała adres, pod którym często bywa jej mąż. Ewa nie rzuciła się od razu sprawdzać – poczekała, aż wróci, i zapytała wprost. Najpierw wszystkiemu zaprzeczał, potem się tłumaczył, aż w końcu zaczął krzyczeć:

— Jakaś wariatka ci powiedziała, a ty od razu uwierzyłaś? Samiuteńka jesteś nietutejsza. Wychodzę, a ty pożałujesz…

Zatrzasnął drzwi. Ewie nie chciało się żyć, ale córka potrzebowała jej uwagi, więc musiała przetrwać. Dwa tygodnie później nie wytrzymała i poszła pod podany adres. Stanęła za drzewem na podwórku i czekała. niedługo przeszedł obok jej mąż, prowadząc pod rękę młodą kobietę. Weszli razem do klatki.

Następnego dnia Ewa złożyła pozew o rozwód. Wiedziała, iż nie potrafiłaby mu wybaczyć – nie taki miała charakter. Oddala Anię do żłobka i poszła do pracy.

Czasem w jej życiu pojawiali się mężczyźni, ale żaden nie wydawał się odpowiedni, by związać z nim życie. Dopiero po latach Marek zdobył jej serce. Przystojny, wysoki – pasował do niej. Rozgorzał między nimi burzliwy romans. Pewnego dnia Ania zapytała, dlaczego mama tak starannie się ubiera.

— Na randkę – odparła Ewa półżartem, półserio.

— Aaaa… – przeciągnęła córka znacząco. Więcej nie pytała.

Ania odziedziczyła po mamie figurę, ale nie była tak ładna. Wszyscy dziwili się, jak u tak przystojnych rodziców mogła urodzić się zwyczajna córka. A Ewa się cieszyła. Uroda to nie chleb – problemów z nią więcej niż pożytku.

Nigdy nie miała przyjaciółek. Nie przez nią – przez zazdrość innych kobiet. Bały się wyglądać przy niej blado. Może dlatego tak wcześnie wyszła za mąż – liczyła, iż znajdzie w mężu przyjaciela.

— Trochę za mało ambitny jak na ciebie, choć przystojny – mawiała mama.

***

— Ania, jestem w domu! – zawołała Ewa, wchodząc do mieszkania.

— Odrabiam lekcje – odpowiedziała córka z pokoju.

Ewa przebrała się i poszła do kuchni. niedługo dołączyła do niej Ania, usiadła przy stole i ukroiła kawałek chleba.

— Nie psuj sobie apetytu, zaraz będzie kolacja – powiedziała Ewa, stawiając talerze. — Chciałam z tobą porozmawiać.

— To mów – Ania zajadała z apetytem.

— Niedługo moje urodziny.

— Pamiętam, mamo.

— Chciałam zaprosić… mojego znajomego – wykrztusiła Ewa.

— Z którym sypiasz? — Ania patrzyła na nią niewzruszenie.

— Spotykam się. W końcu rozmawiasz z matką – upomniała ją Ewa.

— Jaka różnica? W twoim wieku randki i spanie to to samo.

— Więc go zaproszę? Nie masz nic przeciwko?

— Nie moja sprawa. A babcia przyjdzie? — Ania wzruszyła ramionami.

Ewa odetchnęła z ulgą. Piętnaście lat to trudny wiek. Ale córka chyba przyjęła wiadomość spokojnie.

— Babcia będzie w niedzielę. Ważne, żebyście się z nim dogadali.

— Oj, mamo, zaproś go – machnęła ręką Ania.

Całe sobotnie przedpołudnie Ewa spędziła w kuchni, chcąc zaimponować Markowi swoimi umiejętnościami. Przyszedł z ogromnym bukietem róż i wręczył pierścionek. Ewa była zaskoczona jego natarczywością.

Do tego, chcąc przypodobać się Ani, zachowywał się wEwa spojrzała w jego poczciwe, rozświetlone szczęściem oczy i nagle zrozumiała, iż prawdziwa miłość nigdy nie była daleko – po prostu czekała cierpliwie, aż w końcu ją dostrzeże.

Idź do oryginalnego materiału