Czy trudno nazwać teściową mamą?

newsempire24.com 6 dni temu

No trudno nazywać teściową mamą?

Kiedy Ola wychodziła za mąż, postanowiła, iż nie będzie nazywać teściowej mamą. Tak, wiele jej koleżanek mówiło do matek swoich mężów „druga mama”, opowiadały o bliskości, szacunku i wdzięczności. Ale Ola od początku była przeciw. „Mam tylko jedną mamę, tę, która mnie wychowała” – myślała i nie zamierzała rezygnować z tego przekonania.

Jej teściowa, Barbara Nowak, była kobietą poważną, opanowaną, ale nie złą. Na początku pomagała młodej parze: finansowo, radą, wsparciem. Dzięki niej kupili całkiem niezłe auto, a potem uzbierali na wkład własny do mieszkania. Nie wtrącała się w ich sprawy, nie narzucała zdania, ale trzymała dystans – godny i stanowczy.

Mimo to Ola zawsze pilnowała granic. Ani „mamo”, ani „mamusiu” – tylko „pani Barbaro” i na „pani”. Szacunek? Tak. Uprzejmość? Pewnie. Ale też chłód. Jakby między nimi stała niewidzialna ściana.

Pewnego dnia, gdy Ola przyszła do teściowej napić się herbaty i pogadać, Barbara nagle cicho powiedziała:

– Wiesz, możesz mówić mi po imieniu. Albo… jak ci wygodniej.

Ola wymusiła uśmiech i pokręciła głową.

– Nie, wolę tak jak dotąd. Nie umiałabym inaczej, wybacz…

Teściowa już nie nalegała. Żyli dalej – obok siebie, ale w spokoju. Aż sytuacja się powtórzyła.

Syn Oli, Kacper, ożenił się. Jego wybranka – Gosia, serdeczna i otwarta – od razu podbiła serca całej rodziny. Na weselu, gdy Gosia dziękowała Oli za prezent, przytuliła się i szepnęła:

– Dziękuję, mamo.

Wszyscy pomyśleli, iż to przez emocje. Ale następnego dnia Gosia znowu tak się do niej zwróciła. I wtedy coś w Oli pękło. Coś, co dawno spało, nagle się obudziło.

Było w tym słowie tyle ciepła, prawdziwej akceptacji… Ola choćby nie spodziewała się, jak bardzo to usłyszeć. To tylko słowo, a jednak leczyło. Ogrzewało. Przyjmowało.

Kilka dni później Ola poczuła, iż chce odwiedzić Barbarę. Mąż był w pracy, więc wzięła taksówkę. Wymyśliła pretekst – powiedziała, iż przynosi nową pościel. Ale chodziło o coś więcej. O coś głębszego.

Barbara otworzyła drzwi, zaprosiła do kuchni, zaparzyła herbatę i podała ciasto. Siedziały naprzeciw siebie. I nagle, zupełnie niespodziewanie, Ola powiedziała:

– Mamo, nie spiesz się tak. Posiedźmy, pogadajmy…

Zamarła. Te słowa wypadły jak oddech. Bez namysłu, bez przygotowania. Po prostu – z serca. Teściowa… nie, mama, podniosła na nią wzrok, a w jej oczach błysnęły łzy i radość. Taka, jakiej Ola nigdy wcześniej nie widziała.

Do tej rozmowy już nie wracały. Nie było potrzeby. Wszystko zostało powiedziane.

Gdy Ola wróciła do domu, w piersi czuła ulgę. Było jej lekko. Ciepło. Spokojnie. Zrobiła to, co tak długo odkładała, nie dając sobie przyzwolenia.

I może pierwszy raz zrozumiała, iż czasem jedno słowo może zburzyć mur, który budowało się latami. Tyle wystarczyło. Tylko „mamo”.

Idź do oryginalnego materiału