Jakub Wojtaszczyk: Czym dla ciebie jest ubranie?
Norbert Tumidaj: Ubranie jest dla mnie historią o człowieku, który je nosi. Przekazuje nasze marzenia czy przemyślenia o życiu. Często będą to opowieści o cierpieniu, innym razem o szczęściu. Ubrania wyrażają naszą tożsamość. Strój jest kulminacją wielu aspektów. Dla mnie jako osoby z niepełnosprawnością, która porusza się na wózku, a przez to ma ograniczone bycie w świecie, moda jest sposobem pokazania się ludziom, zaistnienia.
Ubraniem mówię: „Halo, ta ikona tutaj jest, tutaj siedzi!”.
Wreszcie też ubranie jest historią o samostanowieniu. To jedyna rzecz, nad którą mam pełną władzę. Sposobu ubierania się nikt nie jest w stanie mi odebrać. To ja decyduję, czy dziś włożę czarną oversize’ową marynarkę, jeansowy total look czy krótką koszulkę.
Norbert Tumidaj, fot. Krystian Daszkowski
JW: Czyli przez ubranie dajesz sobie możliwość zaistnienia w świecie, który bardzo często „wymazuje” osoby z niepełnosprawnością?
NT: Zwracam uwagę nie tyle na mnie, co generalnie na osoby z niepełnosprawnością. Bo wystarczy, iż ubiorę odjechaną stylówkę i wyjadę do swojego osiedlowego parku, jakbym brał udział w Paris Fashion Week, albo zrobię sobie jakąś fajną sesję zdjęciową. W ten sposób wskazuję na to, iż też w tym świecie jestem.
JW: Zatem w twoim przypadku ubiór staje się aktywizmem?
NT: Tak, chociaż na początku, zakładając konto na IG, nie miałem takich ambicji. Pierwiastek aktywistyczny zacząłem dostrzegać dzięki reakcjom moich obserwatorów i obserwatorek. Osoby pełnosprawne piszą do mnie: „Nie wiedziałem, iż ubrania są tak niedostosowane” albo: „Teraz, gdy wchodzę do sklepu, widzę, iż alejki są za ciasne dla osób poruszających się na wózku”. Odpisuję im: „Dzień dobry, oto mój świat”.
JW: Z jakim nastawieniem zaczynałeś „Poetykę ubrań” na Instagramie?
NT: Studiowałem polonistykę, uwielbiałem poezję. Być może też przez to patrzyłem na świat szerzej, głębiej. Kiedy chodziłem z mamą na zakupy, ona widziała zieloną kurtkę. Poprawiałem ją, mówiąc: „Przecież to seledyn!”. Śmiała się, wołając: „Dobra, dobra!”. Jednak prawdą jest, iż odkąd pamiętam, zwracałem szczególną uwagę na detal, element czy kolor właśnie. Ludzie wielokrotnie trochę mi zazdrościli, iż potrafię coś w punkt określić, nazwać, powiedzieć…
Norbert Tumidaj, fot. Krystian Daszkowski
Zacząłem pisać wiersze.
Wtedy założyłem profil „Poetyka codzienności”, gdzie postowałem na temat rzeczywistości w formie wierszy, tego, jak to jest być osobą z niepełnosprawnością, o rzeczach mniej lub bardziej fajnych. To był rodzaj autoterapii.
W międzyczasie trafiłem na profil „Freakery” Joanny Hoffmann, która opowiada o historii mody i o ubraniach w poetycki sposób.
Chłonąłem jej posty, pod wieloma zostawiałem komentarz. Ten pierwszy stał się potem moim pierwszym wierszem! Jednocześnie z czasem czułem, iż wyczerpują mi się pomysły na nowe utwory. Ile mam pisać o cierpieniu? Ile o szpitalach? Poczułem się tym przesycony. Wtedy przed oczami stanął mi mały Norbert, który powiedział: „Stary, przecież ty się od małego jarasz modą!”. Pomysł miałem pod nosem. Tak narodziła się „Poetyka ubrań”, w której kontynuuję proces mojego głębszego patrzenia na codzienność, ale przez pryzmat mody.
JW: A skąd wzięła się pasja do mody u ciebie?
NT: Od zawsze fascynowało mnie to, co jest związane ze sztuką – kolory, kształty, faktury. Tak jak już wspominałem, patrzę na świat szerzej, głębiej, odbieram go intensywniej wszystkimi zmysłami. To przełożyło się na zainteresowanie modą. Już za dzieciaka u dziadków na satelicie oglądałem Fashion TV. Zauroczył mnie ten świat! Dziś myślę, iż kręcił mnie efekt artystycznej pracy człowieka, kreowanie jego wizji. Ktoś wymyślił taki rękaw i obszył go w ten czy inny sposób, ktoś inny wybrał taką długość spódnicy i dołożył do niej konkretny element… Przez moją niepełnosprawność moje ubrania dostosowywała moja mama. Uruchamiała maszynę do szycia, by coś zwęzić, podszyć lub skrócić. Zresztą do dziś tak robi.
JW: Czy @poetyka_ubran ci w czymś pomaga?
Norbert Tumidaj, fot. Krystian Daszkowski
NT: Na początku to była zabawa. Chciałem po prostu pokazywać ludziom swoją pasję do mody, stylizacji ubrań jako osoba z niepełnosprawnością. To, iż postrzegam ciuchy jako coś znacznie szerszego, bardziej złożonego. Ciekawią mnie połączenia między ubraniami – jak z jakiejś wielkiej księgi historii. Pełno tutaj motywów i nawiązań. Na przykład T-shirt nie jest dla mnie tylko zwykłym T-shirtem, tylko nawiązaniem do sportowego stylu lat 90. To od początku przekazuję na swoim profilu.
Pamiętam swój pierwszy post, po zmianie tematyki profilu z wierszy na modę. By go stworzyć, pojechałem do osiedlowego parku, w którym stała wielka biała rzeźba.
Nosiłem białą koszulę, jeansy, szarą czapkę z daszkiem i płócienną torbę. W głowie miałem różne inspiracje na tzw. #outfitcheck od innych, pełnosprawnych blogerów/blogerek. Stanąłem pod rzeźbą i zrobiłem zdjęcia. Następnie opublikowałem je na profilu, opisując modową historię miejskiego stylu; o szybkiej, prostej, ale efektownej stylizacji w tym pędzącym świecie. Tworzyłem różne stylizacje, a jedną z głównych ról grał mój wózek. Później, wraz z otrzymywanym feedbackiem, zrozumiałem, iż na moje konto trafiają ludzie, którzy faktycznie są ciekawi osób takich jak ja…
JW: Czyli?
NT: Osób z niepełnosprawnością, które dzielą się swoim lifestyle’em, codziennością. Dla których jednocześnie centrum jest moda. W sieci trudno o taką reprezentację. Pamiętam komentarz jednego z moich obserwujących: „Ten wózek to nie jest przeszkoda, tylko dodatek do twojej stylówki!”. Wcześniej pytałeś o aktywizm – to był jego początek, bo zrozumiałem, iż przez modę mogę pokazać inny świat, który jest możliwy.
JW: Masz swoje ulubione stylówki?
NT: Jest ich bardzo dużo! W swojej szafie mam tylko rzeczy, które faktycznie uwielbiam. Rzadko kiedy coś kupuję. Na co dzień korzystam ze sprawdzonych elementów. Mieszam na różne sposoby elementy garderoby, które posiadam. Dlatego na moim profilu bardzo często zobaczysz błękitną, crop-topową koszulę.
Norbert Tumidaj, fot. Krystian Daszkowski
Stylizuję ją na inny sposób.
W jednym z ostatnich postów tę koszulę zestawiłem z crop-topową, obciętą marynarą. W innych dodałem mój ulubiony krawat w kratę bordo i krótkie jeansowe spodenki. Z kolei ten sam krawat wykorzystałem w letnich stylówkach, obwiązując nim szyję jak cienkim szalikiem. Mam też sprawdzoną skórzaną kurtkę vintage w czekoladowym kolorze. Jakiś czas temu połączyłem ją z dżinsami i czapką z daszkiem. Mieszam stylizacje i zestawienia. Później dostaję wiadomości: „O, a co to za nowa rzecz?” (śmiech).
JW: Zdarzało się, iż byłeś definiowany przez wózek?
NT: Na szczęście nie! Od małego byłem oswajany ze swoją niepełnosprawnością. Zrozumiałem, iż nie będzie mnie ona hamować. jeżeli nie uda mi się wejść drzwiami, wejdę kominem. Dzięki takiej postawie nie było i nie jest najważniejsze to, iż jestem na wózku, tylko to, co mam do przekazania ludziom, światu.
JW: Wróćmy do mody. Czy ten świat jest różnorodny i inkluzywny?
NT: That’s a fucking bullshit! (śmiech) Świat mody nie jest inkluzywny, chociaż bardzo się stara, aby być tak odbierany. Zatrudnia się oversize’owe modelki lub na wybiegu pojawiają się osoby poruszające się na wózku czy o balkoniku.
Jednak ja uważam, iż to tylko takie zagranie na chwilę, żeby zamydlić nam oczy.
W zwykłych sieciówkach też widać brak inkluzywności – nie mieszczę się wózkiem w alejce, wieszaki są za wysokie, gdy sięgam po ubranie, rzeczy rozsypują się po całym sklepie, a przymierzalnie dla osób z niepełnosprawnością bardzo często zajmowane są przez osoby pełnosprawne. Z kolei manekiny w każdym sklepie wyglądają tak samo – są szczupłe i wysokie. Chciałbym zobaczyć, jak dana kolekcja wygląda podczas siedzenia, bo żyję w takiej pozycji.
JW: Markom się to nie opłaca?
Norbert Tumidaj, fot. Krystian Daszkowski
NT: Miałem wrażenie, iż w czasie pandemii rynek się trochę rozluźnił, np. choćby u wielkich marek pojawiły się krąglejsze modelki. Natomiast dziś nastąpił ostry powrót do lat 90. i przesadzonej, wręcz narkotycznej chudości. Tak, jakby ktoś nam powiedział: „Mieliście swoją reprezentację, teraz siedźcie cicho!”. Pytasz, czy różnorodność się opłaca. Pewnie markom wydaje się, iż nie.
JW: Chciałbyś w jakiś sposób wpłynąć na polski rynek modowy?
NT: Co prawda dostaję wiele wiadomości, które pokazują, iż to, co robię ma sens. Natomiast nigdy nie postrzegałem siebie jako prekursora zmian. Chociaż ostatnio w rozmowie z mamą padła taka myśl: „A może jednak jesteś pionierem?”. Zacząłem się nad tym zastanawiać, czy moją osobą i działalnością w internecie przecieram szlaki. No i faktycznie tak jest, bo ostatnio zacząłem dostawać od moich obserwatorów wiadomości, iż dzięki mnie coś pierwszy raz założyli albo zaczęli coś robić, np. sami sobie robić zdjęcia na mieście tak jak ja. W 2022 roku spełniłem swoje marzenie i ukończyłem kurs dla stylistów w poznańskiej Szkole Mody FORMA. Jego zwieńczeniem była sesja zdjęciowa, do której współtworzyłem stylizacje. Opublikowano ją w hiszpańskim magazynie „Vous”. Chciałbym być w przyszłości pierwszym, lub jednym z nielicznych, stylistów na wózku i mieć możliwość wpływania na inkluzywność w świecie mody.