Czy”princess treatment” to bycie roszczeniową księżniczką, czy zachowanie, które powinno być normą ?

sexed.pl 1 dzień temu

Czy w określeniu „princess treatment” chodzi o to, iż kobiety chcą być rozpieszczane, obsypywane prezentami i traktowane jak przysłowiowe księżniczki z bajek, czy może jednak o coś innego? Czy modne influencerki z TikToka oraz manosfera” odwróciły znaczenie zachowań, które powinny być normą w relacji romantycznej, a dziś postrzegane są jako coś roszczeniowego?

JAK MEDIA SPOŁECZNOŚCIOWE ROZUMIEJĄ PRINCESS TREATMENT?

Na TikToku i Instagramie pod hasztagiem „princess treatment” łatwo znaleźć przykłady tego trendu. Jego najbardziej rozpoznawalną twarzą jest Courtney Palmer, samozwańcza „housewife princess” z Utah. Jej filmy o tym, jak osiągnąć princess treatment, obejrzano miliony razy. Zasady? Przyjmować komplementy, być „kobiecą”, a w zamian stworzyć partnerowi idylliczny domowy spokój i „pozwolić mu prowadzić”. Kandydatki na księżniczki mają mówić w „kobiecy sposób” (bez krzyków i przekleństw), a w nagrodę dostają kolczyki z diamentami, baleriny Chanel, kwiaty i staromodną rycerskość.

W jednym z nagrań, które wywołało największe kontrowersje, Palmer tłumaczy, jak zachowuje się „księżniczka” w restauracji: „Nie rozmawiam z kelnerką. Nie zamawiam jedzenia. Nie mówię, chyba iż ktoś zwróci się do mnie”. Nie śmieję się głośno, ani nie domagam się uwagi”. Zgodnie z jej logiką księżniczka ma być cicha, delikatna i niemal niewidoczna — jak porcelanowa figurka. Krytycy twierdzą, iż to raczej zachowanie „więźniarki” niż „księżniczki”.

CZYM WŁAŚCIWIE JEST PRINCESS TREATMENT I CZY NAPRAWDĘ JEST W NIM COŚ ZŁEGO?

„Coraz częściej słyszę, iż jeżeli mężczyzna zachowuje się po prostu przyzwoicie — słucha, pyta, okazuje troskę, to kobieta „ma princess treatment”. Jakby normalność była już królewskim luksusem. To dobrze pokazuje, gdzie kulturowo jesteśmy: tam, gdzie podstawy relacji mylą się z rozpieszczaniem” – mówi psycholożka Sara Tylka.

„To zjawisko, w którym kobieta jest traktowana z wyjątkową troską, czułością i uwagą, tzn. według niektórych osób — ponad standard codziennej relacji. To rozpieszczanie z wyboru: specjalne gesty, celebrowanie, robienie czegoś ekstra, bo ktoś chce dać więcej niż minimum. Problem w tym, iż to, co powinno być ponad normą, często mylone jest z… normą, która powinna obowiązywać wszystkich” – dodaje Tylka.

PRINCESS TREATMENT POWINNO BYĆ PODSTAWĄ DOBREJ RELACJI

Trend „princess treatment” z mediów społecznościowych to zupełnie co innego. Z jednej strony romantyzuje uprzejmość, ale z drugiej wspiera mizoginiczne narracje manosfery o „samcach alfa” i „tradwives”, jednocześnie wzmacniając skrajnie konserwatywne argumenty o tym, iż kobiety nie powinny decydować o sobie. „Rycerskie” zachowanie wobec kobiet może utrwalać tradycyjne role płciowe i może być formą „życzliwego patriarchatu”. Warto przypomnieć, iż trend ten pojawił się po zeszłorocznej popularności „tradwives” i oba zjawiska mają wiele wspólnego.

„Przez lata kobiety uczyły się, by „nie wymagać za dużo”, a mężczyźni, iż emocjonalna uważność to już coś niezwykłego. I nagle zwykłe zachowania zaczęły wyglądać jak przywilej” – mówi Tylka.

Tymczasem większość rzeczy wrzucanych do worka „princess treatment” to podstawy: szacunek, uważność, pamiętanie o drobiazgach, brak obrażania się o granice, jasna komunikacja. To nie jest bycie księżniczką. To jest bycie traktowaną normalnie — po ludzku – podsumowuje Sara Tylka.

Idź do oryginalnego materiału