Czy istnieje jeszcze ktoś naprawdę uczciwy na tym świecie? To pytanie nie dawało spokoju Sylwii, gdy przeglądała rzeczy swojego zmarłego męża. Pół roku wcześniej Olgierd zginął w tragicznej katastrofie, a ona została zupełnie sama. Nie mieli dzieci, i być może właśnie dlatego Sylwia teraz czuła, iż może wreszcie myśleć o przyszłości. O życiu bez Olgierda.
Sylwia długo odwlekała ten moment. Ale w końcu postanowiła uporządkować jego rzeczy. Zaczęła od ubrań, później przeszła do książek, a na końcu — do dokumentów. Wśród faktur i kontraktów znalazła brązową teczkę z kilkoma listami.
Pismo było wyraźnie kobiece. Już pierwszy list ją zszokował. Jego autorką była Lidka, która pisała o ich dziecku, Jurku, i dziękowała Olgierdowi za wsparcie. Nie używała imienia mężczyzny, tylko “kochany”, “drogi”… W jednym z listów była fotografia: Olgierd trzymający w objęciach uśmiechniętego malca. Ale ubrany był w rzeczy, których Sylwia nigdy wcześniej nie widziała.
Zdezorientowana, Sylwia postanowiła to wyjaśnić. Kupiła bilet do sąsiedniego miasta, gdzie mieszkał ojciec Olgierda. Spotkanie jednak kilka dało. Staruszek tylko raz się przejęzyczył, mówiąc: „Mówiłem Tacie, iż to nie nasza sprawa, ale ona wciąż się wtrącała w życie Olgierda i Artura…”.
Artura? Kim był Artur?
Sylwia gwałtownie sprawdziła w bazie danych mieszkańców — i rzeczywiście, kilka ulic dalej mieszkał Artur o tym samym nazwisku i tej samej dacie urodzenia co Olgierd. Nie czekając dłużej, pojechała tam.
Drzwi otworzył… Olgierd. Ale jednak nie on. Sylwia zemdlała z wrażenia.
Gdy się ocknęła, przy niej siedział ten sam mężczyzna. Tylko teraz, z bliska, widać było różnice: łysina, inne spojrzenie. To był brat bliźniak — Artur. I to on był ojcem Jurka.
Mądrość życiowa
Czasami jedno odkrycie wystarczy, by nasze życie stanęło na głowie. Ale nie każda tajemnica to zdrada. Niektóre to historie, których nie było komu ani kiedy opowiedzieć. Zaufanie jest kruche, ale właśnie ono pozwala nam naprawdę zbliżyć się do drugiego człowieka.