— Postanowiłaś urodzić dziecko bez męża? Nie wstydzisz się, mamo? — wyrzuciła z siebie Weronika, patrząc na matkę z wyrzutem.
Tuż po studniówce Weronika złożyła dokumenty na uniwersytet. Nie miała wątpliwości, iż się dostanie. Je wyniki z matury były więcej niż satysfakcjonujące, z zapasem punktów, jak wynikało z ubiegłorocznych progów.
Lato tego roku było upalne. Koleżanka zaproponowała wyjazd do swojej ciotki do Kołobrzegu. Kusiła perspektywa spędzenia dwóch, trzech tygodni nad morzem, bez rodzicielskiej kontroli, zanurzenia się w dorosłe życie. Ale gdy do wyjazdu został już tylko dzień, Weronika zaczęła się denerwować. Nie dlatego, iż pierwszy raz wyjeżdża sama, bez mamy. Tylko dlatego, iż przez ten czas nie zobaczy Marcina.
Jej matka, Ewa, niedawno skończyła trzydzieści siedem lat. Z ojcem Weroniki rozstała się, gdy ta miała trzy lata. Weronika prawie go nie pamiętała. I nie było co pamiętać. Pobrali się młodzi, nie zdążyli się dobrze poznać. Więc nie przetrwali pierwszych poważnych prób: nieprzespanych nocy, płaczącego dziecka, ciągłego braku pieniędzy i wzajemnych pretensji.
Gdy Weronika podrosła, Ewa oczywiście próbowała ułożyć sobie życie uczuciowe. Ale raz kandydaci nie chcieli wychowywać cudzego dziecka, raz samej Weronice nie podobał się kolejny pretendent do roli ojczyma.
Dwa lata temu w życiu Ewy pojawił się Marcin. Często przychodził do nich w gości, choć nigdy nie został na noc. A przynajmniej Weronika tego nie zauważyła. Z Marcinem było ciekawie i wesoło. Dawał jej prezenty, a na ostatnie urodziny wręczył ogromny bukit czerwonych róż.
I Weronika się zakochała. Marcin był dwa lata młodszy od Ewy. Niewielka różnica, ale dla Weroniki miała znaczenie. Uznawała, iż lepiej pasuje do niego niż matka. Każde jego spojrzenie odbierała jako oznakę zainteresowania. Czemu nie? Była dwa razy młodsza od mamy, miała zaledwie osiemnaście lat. jeżeli miał wybierać między nią a Ewą, powinien wybrać ją. Tak sobie tłumaczyła. I desperacko zazdrościła matce Marcina.
Przez ten czas, gdy będzie się opalać i pływać w morzu, wszystko może się zdarzyć. Na przykład, oświadczy się mamie. I wtedy dla Weroniki Marcin będzie już stracony.
W przeddzień wyjazdu Ewa krzątała się po kuchni, a Weronika wciąż myślała, jak wyznać Marcinowi swoje uczucia.
— Werka, skocz do sklepu. Zapomniałam kupić sera, a majonezu zostało mało — poprosiła Ewa, wychylając się z kuchni.
— Mamo, jeszcze nie spakowałam wszystkich rzeczy — odparła Weronika.
Ewa westchnęła i sama pobiegła po zakupy.
Kilka minut później rozległ się dzwonek do drzwi. Marcin! Serce Weroniki zabiło mocniej. To była jej szansa, by porozmawiać z nim sam na sam.
Przyjęła go jak gospodyni. Posadziła na kanapie, prowadziła błahe rozmowy, w końcu włączyła telewizor i usiadła obok. Spojrzał na nią ukradkiem, ale nie odsunął się.
Ich ramiona się stykały, a Weronika nie mogła opanować emocji. Nagle złapała go za rękę, przytuliła się mocniej. Jego policzek znalazł się zaledwie kilka centymetrów od jej ust. Nigdy nie siedziała tak blisko, nigdy nie wdychała jego męskiego zapachu, mieszanki wody kolołejskiej i czegoś swojskiego.
To ją upoiło, dodało odwagi. Pocałowała go w policzek. Marcin nie odskoczył, tylko odwrócił głowę i wstał. W jego oczach zobaczyła zamęt i niezrozumienie. Nagle ogarnął ją wstyd. Wymyśliła sobie wszystko. Dla niego była tylko córką Ewy. Spłonęła rumieńcem, opuściła wzrok.
W drzwiach zgrzytnął klucz. Gdyby Marcin chciał cokolwiek powiedzieć, stracił szansę. Do pokoju weszła Ewa, zdyszana po szybkim marszu.
— Marcin! Już jesteś? Wyobraź sobie, zapomniałam sera. A przy kasie przypomniałam sobie o majonezie. Z tym wyjazdem Weroniki wszystko mi się miesza. Zaraz przygotuję sałatkę i zjemy kolację — mówiła, uśmiechając się.
Patrzyli na siebie z czułością. Serce Weroniki pękało z bólu, rozczarowania i zazdrości. Marcin nigdy nie patrzył na nią w ten sposób. Zerwała się z kanapy i wybiegła do swojego pokoju.
— Co się z nią dzieje? — spytała zdezorientowana Ewa. — Coś się stało, gdy mnie nie było?
— A co tam przygotowałaś na kolację? — Marcin odciągnął ją od tematu.
— Och, pewnie jesteś głodny. Już idę. — Ruszyła do kuchni, ale w drzwiach się zatrzymała. — Mam dla ciebie wiadomość. Powiem po kolacji. — I zniknęła.
— Ciekawe, co to? — mruknął do siebie Marcin, myśląc o pocałunku Weroniki.
A Weronika stała za drzwiami, próbując uspokoić szalejące serce. Modliła się, by coś się stało i Marcin sobie poszedł. Spotkanie z nim byłoby teraz straszne i upokarzające.
Ale gdy Ewa zawołała ją na kolację, weszła do kuchni i usiadła naprzeciw Marcina, nie śmiąc podnieść wzroku. Opowiadał coś, a Ewa się śmiała. W końcu przełamała się i spojrzała na niego. Zachowywał się, jakby nic się nie stało. Więc i ona zaczęła się śmiać, tak jak dawniej, gdy Marcin był tylko “maminy”.
A jednak między nimi było coś, choć na chwilę. I to nie pozwalało jej całkiem się rozluźnić.
— Więc co chciałaś mi powiedzieć? — spytał Marcin, gdy Ewa sprzątnęła ze stołu i postawiła filiżanki do herbaty.
— Poczekaj, powiem po kolacji — odparła kokieteryjnie, mrugając do niego.
Weronice nie podobało się, gdy matka zachowywała się jak nastolatka.
— Wyobraź sobie, Weronika jutro rano wyjeżdża nad morze, sama. Już dorosła, trudno mi się z tym pogodzić. Martwię się. Może powinnam jej zabronić? — spytała, nie zwracając się do nikogo konkretnie.
— Jadę z koleżankami. Poza tym będziemy pod opieką dorosłych — sprostowała Weronika, zirytowana, iż matka wciąż traktuje ją jak dziecko.
— Weronika jest rozsądną dziewczyną, nic jej się nie stanie. Prawda? — Marcin spojrzał na nią, a jej serce skoczyło. — Poza tym, co w mieście robić latem?
— Oczywiście, przez trzy tygodI tak minęły kolejne miesiące, a mały Fiodor, z każdym dniem bardziej przypominający Marcina, stał się spoiwem, które na nowo połączyło ich wszystkich – Weronikę, Ewę i tę cichą, nieopowiedzianą miłość, która wciąż żyła w ich wspomnieniach.