Czy na ślubie nie chcesz mnie zobaczyć? Bo się wstydzisz?

newsempire24.com 1 dzień temu

Więc na ślub mnie nie zaprosisz, córeczko? Wstydzisz się mnie?

Brygida zakochała się w koledze z klasy, Jarku, w maturalnej klasie. Był zwyczajnym, niepozornym chłopakiem. Ale po wakacjach nagle wyrósł, rozwinął się w ramionach. Pewnego dnia na lekcji wychowania fizycznego skręciła nogę. Jarek zaniósł ją na rękach do gabinetu pielęgniarki. Przytulała się do niego, nagle zauważając, jaki jest silny i przystojny.

Od tego momentu już się nie rozstawali. Wiosną Brygida zrozumiała, iż jest w ciąży. Po maturach wzięli ślub. Jarek nie poszedł na studia, zaczął pracować na budowie. Tuż przed Nowym Rokiem Brygida urodziła dziewczynkę, Danusię. Jarek pomagał młodej żonie: spacerował z córką, gdy Brygida prała, gotowała lub po prostu odpoczywała. Wiosną poszedł do wojska.

A potem nowa tragedia – ojciec niespodziewanie odszedł od matki Brygidy do innej kobiety. Matka nie wytrzymała. Zaczęła gasnąć, straciła ochotę do życia. Zdiagnozowano u niej gwałtownie postępujący nowotwór, a dwa miesiące później zmarła. Brygida została sama z maleństwem. Teściowa czasem wpadała, wytykając Brygidzie, iż kompletnie się zaniedbała, w mieszkaniu bałagan, dziecko nie zadbane. Ale pomocy nie oferowała.

Starsza sąsiadka ulitowała się nad Brygidą. Poprosiła, by sprzątała jej mieszkanie i robiła zakupy za niewielką opłatą. Przy okazji zgodziła się pilnować Danusi.

Brygida radziła sobie, jak umiała. W końcu Jarek wrócił z wojska. Ale przyszedł tylko po to, by powiedzieć, iż ich ślub był błędem, dziecinna miłość minęła, iż przez młodzieńczą głupotę narobili głupstw. Oskarżył ją, iż ciążą związała go ręce i nogi. A on chce się dalej uczyć.

Brygida została sama z małą Danusią. I nie miała nikogo, komu mogłaby się poskarżyć, poprosić o pomoc, wypłakać. Wykręcała się, by samotnie wychować córkę. A Danusia wyrosła na prawdziwą piękność, prymuskę. Nie brakowało chłopaków, którzy się nią interesowali. Ale Danusia wszystkich odrzucała.

— Nikogo nie lubisz? — pytała Brygida.

— A niby dlaczego? Podoba mi się Marek. Tomek też niczego sobie. Ale oni są tacy jak my. Ich rodzice ledwo wiążą koniec z końcem. Nie chcę tak żyć. Nie chcę całe życie klepać biedy. Jestem ładna, a piękno ma swoją cenę.

— Piękno gwałtownie mija, córeczko. Ja też kiedyś byłam ładna, a spojrz, co się ze mną stało. Jak ciebie urodziłam, wszystko gdzieś zniknęło.

— Dlaczego mnie z sobą porównujesz, mamo? — przerwała jej Danusia. — Nie zamierzam rodzić, przynajmniej nie teraz. Najpierw muszę dobrze wyjść za mąż, znaleźć bogatego i wpływowego męża.

— A gdzie go znajdziesz, tego bogacza? W naszym małym mieście więcej palców u jednej ręki niż zamożnych. Zresztą, nie w pieniądzach szczęście. Bogaci szukają sobie równych, na takich jak ty choćby nie spojrzą — tłumaczyła Brygida.

— A ja i nie zamierzam tu zostać. Skończę szkołę i pojadę studiować do Warszawy. Tam więcej możliwości. Aha, mamo, potrzebuję nowej sukienki. I butów. I płaszcz widziałam w sklepie. Nie mogę jechać w takich łachmanach. — Danusia wskazała na elegancką sukienkę, na którą Brygida zbierała pieniądze od miesięcy.

Wzięła dodatkową pracę. Wracała do domu wykończona. Od razu padała spać. Wszystko sobie odmawiała, by Danusia miała to, co inne dziewczyny. Sąsiedzi chwalili Brygidę, jaką mądrą i piękną córkę sama wychowała, bez męża. Brygida była dumna z Danusi, choć nie mówiła, ile ją to kosztowało. Coraz bardziej się od siebie oddalały, przestając się rozumieć, choć mieszkały pod jednym dachem.

Po maturze Danusia wyjechała do Warszawy, zabierając matce ostatnie oszczędności. Dostała się na uniwersytet. Dzwoniła rzadko, a na telefony Brygidy odpowiadała krótko, iż wszystko w porządku, iż nie ma czasu, iż jest zajęta nauką, i prosiła o przesłanie pieniędzy. Przez cały okres studiów nie było choćby dwóch tygodni, by Danusia odwiedziła dom. Na ostatnim roku nagle wróciła w środku semestru.

— Mamo, wychodzę za mąż. Ojciec Krzysztofa jest biznesmenem. Mieszkają w ogromnym domu. Dostałam już prawo jazdy. Po ślubie Krzysiek kupi mi samochód… — opowiadała córka, nie mogąc się powstrzymać.
Brygida cieszyła się, widząc, iż Danusi naprawdę dobrze się powodzi.

— Jakże się cieszę, córeczko. A kiedy poznasz mnie z narzeczonym? Na ślub choćby nie mam się w co ubrać. Nic nie szkodzi, poproszę Magdę z piątego piętra, by uszyła mi sukienkę. Pracuje w atelier. A kiedy ślub? Żeby zdążyć z sukienką. — Brygida zaczęła się martwić.

Danusia spuściła wzrok, zawahała się.

— Mamo… Powiedziałam jego rodzicom, iż mieszkasz za granicą i nie możesz przyjechać. — Ostrożnie zaczęła Danusia, ale widząc szeroko otwarte oczy matki, przeszła do krzyku. — Nie mogłam przecież powiedzieć, iż jesteś zwykłą sprzątaczką, iż jesteśmy biedne. Rodzice Krzysztofa by tego nie zrozumieli, o żadnym ślubie nie byłoby mowy, czy ty tego nie pojmujesz?

— Więc na ślub mnie nie zaprosisz? Wstydzisz się mnie? — zapytała wprost zraniona Brygida. — Jak to możliwe? To nie fair. Co ludzie powiedzą?

— Mam gdzieś, co ludzie powiedzą! A co mówili, gdy ojciec nas zostawił? Kto ci wtedy pomógł? jeżeli nie chcesz, żebym skończyła jak ty, żyjąc w biedzie na trzech etatach, zaakceptujesz moje warunki i nie przyjedziesz na ślub. Kim ty jesteś, a kim oni? Spójrz na siebie. Brakuje ci zębów, ubierasz się jak wieśniaczka…

Słowa Danusi przeszyły Brygidę bólem.

— Nie spodziewałam się tego po tobie, córeczko. Wszystko dla ciebie robiłam, sobie wszystkiego odmawiałam, a ty… Prędzej czy później twój narzeczony i jego rodzice dowiedzą się o twoim kłamstwie, co wtedy zrobisz?

— Nie dowiedzą się, jeżeli ty im nie powiesz.

Brygida popłakała, ale się poddała. Boli słyszeć takie słowa odBrygida w końcu zrozumiała, iż musi nauczyć się kochać siebie tak samo mocno, jak kochała Danusię, i od tego dnia postanowiła żyć dla własnego szczęścia.

Idź do oryginalnego materiału