„Nie masz nic przeciwko, żebym założyła twoją suknię ślubną? Przecież już się nie przyda” – zaśmiała się przyjaciółka.
„Moim zdaniem jest idealna. Najlepsza z tych, które przymierzałaś” – powiedziała Kinga, uważnie przyglądając się przyjaciółce.
„Ma pani rację. Suknia pasuje doskonale. Wystarczy skrócić dół i trochę zwęzić w talii” – oznajmiła sprzedawczyni w salonie ślubnym. „Przynieść welon?”
„Chciałam bez welonu” – zmieszała się Agnieszka.
„Proszę przynieść, ale niezbyt długi” – zdecydowała Kinga, patrząc, jak przyjaciółka kręci się przed lustrem.
Puszysta spódnica falowała wokół jej nóg jak dzwon. Agnieszka już widziała zachwycone oczy Michała, gdy ujrzy ją w tej sukni.
Sprzedawczyni z namaszczeniem przyniosła gazowy welon na wyciągniętych rękach. Jednym wprawnym ruchem przypięła go do jej włosów.
„Gotowa do USC” – uśmiechnęła się do odbicia Agnieszki w lustrze. „No i jak? Bierzemy?”
„Co myślisz?” – Agnieszka odwróciła się do Kingi.
„To twój ślub, ty decydujesz” – odparła przyjaciółka, nie kryjąc zazdrosnego błysku w oczach.
„Tak, bierzemy” – Agnieszka uniosła spódnicę, chcąc zejść z podium, ale sprzedawczyni ją zatrzymała.
„Zaraz przywołam krawcową.”
Agnieszka udawała westchnienie, ale w środku cieszyła się, iż jeszcze chwilę pobędzie w tej sukni.
Wracały do domu przez park.
Były przyjaciółkami od szkoły. Kinga była kanciasta, wysoka, z ostrymi rysami twarzy i długim, prostym nosem. Zawsze zazdrościła Agnieszce jej urody – małego, lekko zadartego nosa, dołkom w pulchnych policzkach. A jeszcze bardziej tego, iż Agnieszka miała normalnych rodziców, którzy nie pili i nie kłócili się codziennie. Ojciec Kingi zmarł dwa lata temu od podrobionej wódki. Myślała, iż w końcie będzie spokój, ale matka stała się nerwowa i niespokojna.
Agnieszka skończyła prestiżowy wydział uniwersytetu, pracowała jako tłumaczka w dużej firmie. Kinga po studiach zaocznych na biologii dostała pracę w laboratorium ekologicznym. Nienawidziła tej pracy, a to było kolejne źródło zazdrości.
A teraz ta myszka wychodzi za mąż. Michał był jej obojętny, ale sam fakt wzbudzał w niej złość. Miała chłopaków, ale nigdy nie doszło do ślubu. A Kinga marzyła o białej sukni, a bardziej jeszcze – o ucieczce od matki. Czym była gorsza od tej cichej Agnieszki? Dlaczego to jej się tak układa?
„W ogóle mnie nie słucham” – Agnieszka szarpnęła przyjaciółkę za rękę.
„Hę? Co mówiłaś?” – Kinga naprawdę była zamyślona.
„Powiedziałam, iż na ślubie rzucę ci bukiet, żebyś i ty gwałtownie wyszła za mąż. Tam jest kobieta z biżuterią. Wczoraj ją zauważyłam, ale się spieszyłam. Chodź, zobaczmy” – Agnieszka pociągnęła Kingę w stronę ławki.
„Po ci ta tandeta?” – Kinga opierała się.
Spojrzała sceptycznie na starszą kobietę, obok której na ławce leżały tanie błyskotki. Lśniły w słońcu, ale mijali je obojętnie ludzie w biegu.
„Popatrz, jaki pierścionek” – Agnieszka kręciła w palcach mały pierścionek z białym kamieniem. „Można przymierzyć?”
„Nie każę płacić za przymiarkę. Ale ci go nie sprzedam” – powiedziała nagle kobieta.
„Dlaczego?” – zdziwiła się Agnieszka, nie puszczając pierścionka.
„Wkrótce założysz obrączkę. A nosić różne metale to zły gust” – pouczyła kobieta. „Lepiej spójrz…” – przejrzała zawartość tacy – „na to”. Podsunęła Agnieszce metalowy wisiorek – okrągły, lśniący krążek na cieniutkim łańcuszku.
„Agnieszka, po co ci ta szmira?” – skrzywiła się Kinga.
„Ale niezwykły wisior! Ile kosztuje?” – Agnieszka zignorowała słowa przyjaciółki.
„Tyle, ile dasz. Weź go, przyniesie ci szczęście.”
„Ona i tak jest szczęśliwa” – wtrąciła się Kinga.
„A ty zazdrościsz” – rzuciła kobieta, patrząc na Kingę twardym wzrokiem.
Agnieszka poszperała w torebce i wyciągnęła trzy banknoty po dziesięć złotych.
„Nie mam więcej” – powiedziała przepraszająco.
„Nie trzeba. Noś na zdrowie” – kobieta uśmiechnęła się.
Gdy odeszły od ławki, Agnieszka natychmiast założyła łańcuszek z wisiorkiem.
„No i jak?” – spytała.
„Oryginalne” – odparła Kinga sucho.
Ale i jej się podobał.
Minął tydzień. W przerwie obiadowej Agnieszka wpadła po suknię. Przymierzyła, upewniła się, iż teraz leży idealnie. Gdy się przebierała, sprzedawczyni zapakowała suknię i welon do ogromnego pudła.
„Ojej, jakie duże. Nie mogę tego nieść do pracy” – zawahała się Agnieszka.
„Weź taksówkę albo zostaw tutaj do wieczora.”
Zostawiła pudło w salonie, podziękowała i pobiegła do pracy. Z biura zadzwoniła do Michała, ale ten nie odbierał. Michał był programistą, często pracował w domu, ale zawsze miał włączony telefon – klienci często dzwonili.
Agnieszka nie mogła się skupić. Wzięła wolne i pojechała do niego. Z niecierpliwością nacisnęła dzwonek. Drzwi otworzyła nie Michał, a Kinga. Agnieszka mrugała, patrząc na przyjaciółkę w jego koszuli. Na jej szyi błyszczał metalowy wisiorek.
„Co ty tu robisz? Gdzie Michał?”
„Zmęczył się, śpi” – zaśmiała się Kinga.
Agnieszka odepchnęła ją i wpadła do pokoju. Michał leżał na kanapie, rzeczywiście śpiąc. Jego goła klatka unosiła się spokojnie, dół okrywał koc.
„Michał!” – krzyknęła. „Michał!”
Drgnęły mu powieki, ale się nie obudził.
„Przekonałaś się?” – zapytała Kinga.
Agnieszka odwróciła się gwałtownie.
„Jak mogłaś? Po co?” – Łzy trysnęły z oczu. Odsunęła Kingę i wybiegła.
Gdy matka wróciła z pracy, Agnieszka siedziała skulona w kącie kanapy, płacząc. Wszystko jej opowiedziała.
„Nie działaj pochopAgnieszka odetchnęła głęboko, spojrzała w oczy Michała i wyciągnęła ku niemu rękę, gotowa zacząć wszystko od nowa.