Mama przyjeżdża? Odwołaj! Będzie moja była!
Kasia stała przy kuchence, gdy po całej kuchni rozniósł się zapach pieczonego mięsa i przypraw. To był jeden z tych rzadkich wieczorów, kiedy miała czas ugotować coś bardziej wykwintnego niż jajecznicę. Zmęczona otarła czoło, odwróciła się i krzyknęła:
— Wojtek, pamiętasz, iż jutro przyjeżdża moja mama?
Po chwili w drzwiach stanął on — potargany, z oczami pełnymi snu.
— Jaka mama? — wytrzeszczył oczy. — Coś mi o tym mówiłaś?
— Tak! Kilka dni temu! — Kasia zmarszczyła brwi. — Umówiliśmy się, iż przyjedzie w niedzielę.
Wojtek nagle wyraźnie się zdenerwował i wyrzucił z siebie:
— Odwołaj. Nie może do nas jutro przyjechać. Absolutnie.
— Dlaczego niby? — Kasia zaniepokoiła się.
— Bo przyjedzie… Kinga.
— Jaka Kinga?
— No… moja była — westchnął.
W pokoju zapadła grobowa cisza. Przerwał ją kaszel Kasi, która nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy krzyczeć.
— Ty poważnie? Chcesz, żeby jutro mieszkała u nas twoja była? W ten sam dzień, kiedy ma przyjechać moja mama?
— Nie zrozumiałaś! Ona nie żeby mieszkać, tylko przenocować! Pokłóciła się z chłopakiem, nie ma gdzie iść. Tylko na dwa dni, słowo! My z nią już dawno po wszystkim, przecież wiesz! Kinga to po prostu człowiek w potrzebie!
— A ty nie myślisz, jak to będzie wyglądać? Mama przyjdzie, a tu twoja „koleżanka” z przeszłości sobie spaceruje po domu. Świetne przedstawienie!
— Powiemy, iż to twoja przyjaciółka. Jesteś moją aktorką – uwierzą!
Kasia przewróciła oczami, ale gdzieś w głębi duszy już rozgrywała w myślach scenę, gdy ta Kinga pojawia się w drzwiach i od progu nazywa ją panią domu. Było to obrzydliwe, ale i intrygujące.
Wieczorem zadzwonił dzwonek. W drzwiach stała Kinga — wysoka, pewna siebie, z modną fryzurą i torbą z butiku. Rzuciła Kasi oceniające spojrzenie.
— Aha, więc to ty jesteś ta oficjalna? No dobra… Ja tylko na dwa dni, nie martw się – twojego męża nie tknę.
Kasia powstrzymała odruch. Tylko syknęła:
— Pokój po prawej, jutro przyjeżdża moja mama – nie pokazuj się za często.
Kinga weszła, a Kasia udała się do kuchni, gdzie jedzenie już zaczynało stygnąć.
— Kinga, jesz z nami kolację?
— Oczywiście! A to twoje ciasto? Tylko nie mów, iż sama upiekłaś. To gotowe ciasto i dżem, prawda?
— Możesz nie jeść — odcięła Kasia, ale uśmiech musnął jej usta.
Kinga, nie tracąc rezonu, nagle zaproponowała:
— A chcesz, żebym cię nauczyła prawdziwego pieczenia? Moja babcia była kucharką, ja od dziecka stałam przy garach.
Tak zaczął się wieczór, który obie zapamiętają. Do późna gadały jak stare kumoszki, omawiały facetów, przepisy i choćby modę. Kasia po raz pierwszy poczuła, iż nie jest tylko „żoną”, ale kobietą, która potrafi zaimponować. Kinga okazała się nie wrogiem, ale sprzymierzeńcem.
Rano Kinga wyszła do pracy, a do drzwi zapukała mama Kasi — Danuta Aleksandrowna. Już od progu uderzył ją zapach świeżo upieczonej szynki.
— Ty to sama? — oczy matki zrobiły się okrągłe. — Nie spodziewałam się…
Kasia tylko skinęła głową, ledwo powstrzymując dumę. Wiedziała, komu ma dziękować — tej właśnie „byłej”.
Wieczorem zadzwoniła Kinga:
— Kasieńka, dziś jestem w domu. Pogodziłam się z Markiem. Dzięki za sukienkę i wsparcie. On osłupiał, gdy zobaczył mnie na przyjęciu — powiedział, iż teraz zabiera mnie na wszystkie służbowe spotkania. Kontrakt też podpisaliśmy, przy okazji. Jesteś super. Jutro wpadnę po rzeczy — i przytulę cię jak przyjaciółka!
Kasia odłożyła słuchawkę i spojrzała na Wojtka:
— Wiesz co? Mia— Wiesz co? Miałaś rację, Kinga to naprawdę fajna dziewczyna, a teraz już wiem, iż jestem kimś więcej niż tylko twoją żoną – jestem sobą, i to mi wystarczy.