Czy zdarzyło wam się kiedyś spojrzeć na kogoś w swoim wieku i pomyśleć: „Nie może być! Na pewno nie wyglądam aż tak staro… prawda?”
Posłuchajcie, co przytrafiło się mojej znajomej:
Nazywam się Krysia. Stałam na przystanku, w końcu wsiadłam do autobusu i zauważyłam identyfikator kierowcy. Było na nim jego pełne nazwisko — coś mi się obiło o uszy.
Nagle przypomniałam sobie wysokiego, przystojnego chłopaka z czarnymi włosami, w którym byłam zadurzona w liceum… jakieś 35 lat temu.
Przez ułamek sekundy przyszło mi do głowy:
„Czy to możliwe, żeby to był ON? Ten chłopak, który śnił mi się po nocach?”
Ale kiedy przyjrzałam się kierowcy, gwałtownie odrzuciłam tę myśl.
Był łysy, siwy, pomarszczony, z lekkim brzuszkiem — wyglądał na dużo starszego!
Mimo to nie wytrzymałam i zapytałam:
— Przepraszam, czy chodził pan do Liceum nr 35?
— Tak, oczywiście! — uśmiechnął się.
— A w którym roku pan zdawał maturę?
— W 1982… A dlaczego pani pyta?
Więc wyrzuciłam z siebie:
— No bo… byliśmy w jednej klasie!
Przez chwilę patrzył na mnie uważnie…
A potem…
TEN CZŁOWIEK…
ŁYSY,
SIWY,
ZMARSZCZKOWANY,
Z LECIUTKIM BRZUSZKIEM,
ZAPRACOWANYMI OCZAMI I POWOLNYM KROKIEM…
SPOJRZAŁ NA MNIE I ZAPYTAŁ:
— A pani nas uczyła… którego przedmiotu?
Od tamtego dnia nie oceniam nikogo po wyglądzie.
Ale przyznam… następnym razem staranniej dobierałam strój, wychodząc z domu!
No powiedzcie, czy to nie jest trochę… bolesne?