Nie każdy od razu zauważa, iż został przypisany do roli rezerwowego — osoby „na wszelki wypadek”. To ktoś, do kogo wraca się, gdy wszyscy inni zniknęli, gdy nikt nie odbiera telefonu, gdy samotność zaczyna doskwierać. Wtedy jesteś potrzebny. Ale tylko wtedy.
Rezerwowy człowiek – wygodna opcja
Być czyimś „zapasowym lotniskiem” — to nie poetycka metafora. To bolesna prawda o relacjach, w których jedna strona daje, czeka, wspiera… a druga korzysta z tego, kiedy jest jej wygodnie.
Taki człowiek:
-
Odbiera telefon, gdy inni nie odbierają.
-
Pociesza, gdy „prawdziwi” przyjaciele są zajęci.
-
Pomaga, gdy trzeba się wygadać, wypłakać, pożyczyć pieniądze, znaleźć rozwiązanie.
-
A potem znika z pola widzenia, gdy tylko sytuacja się poprawia.
W relacjach romantycznych wygląda to jeszcze boleśniej. Ktoś odchodzi, układa sobie życie z kimś innym, ale wciąż trzyma cię „w rezerwie”. Pisze, dzwoni, odwiedza, kontroluje, czy nie zaczynasz przypadkiem żyć bez niego. Bo przecież jesteś jego rezerwowym człowiekiem.
Znaki, iż jesteś tylko rezerwowym:
-
Czujesz, iż jesteś istotny tylko wtedy, gdy druga osoba ma problem.
-
Słyszysz obietnice typu: „Zaraz oddzwonię”, „Wpadnę w weekend” — i czekasz tygodniami.
-
Twoja obecność jest wykorzystywana, ale rzadko doceniana.
-
Ktoś odszedł, ale nie pozwala ci pójść dalej — daje złudną nadzieję, miesza ci w sercu.
-
Masz wrażenie, iż jesteś „na później”, „na potem”, „na wypadek czegoś”.
„Zapasowe buty” — wygodne, ale nie na pokaz
Rezerwowy człowiek to jak stara, wygodna para butów. Rozchodzone, dobrze znane. Niezastąpione, gdy trzeba iść na działkę albo w deszczowy dzień. Ale nie te, które zakładasz na ważne spotkanie. Tak, są jeszcze dobre. Ale nie na teraz. Może kiedyś.
Trudno się pogodzić z tą rolą. Łatwo ją tłumaczyć, nadać jej sens, czekać na „swój czas”. Można tak przesiedzieć życie na ławce rezerwowych, licząc, iż ktoś się odwróci, wezwie cię do gry. Ale wciąż powołują innych – młodszych, świeższych, z większą energią.
Życie nie daje drugiej szansy
Nie łudź się. Nie ma nic romantycznego w byciu „zapasowym człowiekiem”. Życie jest jedno. Nie ma drugiej rundy. Nie ma powtórki meczu. A zegar wciąż tyka.
Zamiast czekać na telefon od kogoś, kto nie widzi w tobie partnera, szukaj tych, którzy naprawdę chcą być blisko. Którzy potrafią dostrzec wartość w twojej lojalności, obecności, cierpliwości i szczerości.
Przykład z życia — Anna i Marek
Anna z Krakowa przez lata była w związku z Markiem. On odszedł do innej kobiety, ale wciąż dzwonił do Anny, odwiedzał ją, gdy miał gorszy dzień. Mówił, iż tęskni, iż nie wie, czy dobrze zrobił. A Anna czekała… bo w głębi duszy liczyła, iż jeszcze wróci.
Marek jednak budował życie z nową partnerką w Gdańsku. Do Anny wpadał jak do zapasowego mieszkania, w którym zawsze czekało ciepłe światło. Dopóki pewnego dnia nie przestał się odzywać zupełnie.
Anna zrozumiała wtedy, iż przez lata była tylko „zapasową”. I dopiero wtedy zaczęła naprawdę żyć dla siebie.
Nie jesteś „planem B” — jesteś człowiekiem
Nie warto usprawiedliwiać chłodu, ignorancji i obojętności. To nie dlatego, iż „mają trudny czas” albo „nie wiedzą, czego chcą”. Prawda jest prostsza i bardziej bolesna: nie jesteś dla nich ważny. I nie chcą z tobą grać. Tak, jak kiedyś na podwórku, gdy nikt nie wybrał cię do drużyny.
Tyle iż wtedy miałeś jeszcze całe życie przed sobą. A dziś?
Dziś wiesz więcej. I wiesz, iż nie warto spędzić reszty życia, czekając na ławce rezerwowych. Zejdź z niej. Przestań być „zapasowym człowiekiem”.
Znajdź tych, którzy naprawdę chcą z tobą grać.