Drogi pamiętniku,
Jej słowa uderzyły mnie jak cios. Tak, ale po co te wszystkie szanse, jeżeli wciąż ledwo wiążę koniec z końcem? przypomniała mi się jej ton, a po chwili dodała cicho: Czego dokładnie potrzebujesz?. Zawahałem się. Nie miałem pojęcia, jak to ująć w słowa. Nie wiem pieniędzy na spłatę zadłużenia na karcie kredytowej, czynsz, może raty samochodu. Po prostu tyle, by móc złapać oddech. Jej westchnienie rozciągnęło się długim, zmęczonym tonem. Będę z tobą szczera. Kocham cię nad życie, ale wręczenie ci gotówki nie rozwiąże tego problemu. Musisz sam zrozumieć, jak wpadłeś w tę sytuację.
Ból był natychmiastowy. Więc to moja wina? zapytałem. Nie odpowiedziała łagodnie to twoja odpowiedzialność. Ściskam telefon mocniej, a w pokoju nagle gęstnieje powietrze. Nie jesteś już dzieckiem kontynuowała. Masz dobrą pracę, prawda? dopytała. Tak, ale ledwo starcza na wszystko. A budżet? Czy przyjrzałeś się, na co lecią twoje pieniądze? cisza. Bo prawda? Nie przyglądałem się temu. Wiedziałem, iż przepuszczam zbyt dużo, ale unikałem spojrzenia w lustro, bo bałem się, co zobaczę. Moim planem było machanie kartą i liczenie na cud.
Nie wychowałam cię na bezradnego powiedziała Mama. jeżeli potrzebujesz pomocy nie tylko jednorazowego ratunku jestem tu. Ale w taki sposób, żebyś sam wziął sprawy w garść.
Czuję, jak ciężar słów przygniata moje myśli. Muszę w końcu usiąść przy stole w kuchni, rozłożyć rachunki i zrobić prawdziwy plan. Nie mogę dalej liczyć na cud. Potrzebuję własnej siły, by wyjść z tego labiryntu zadłużenia.
Z nadzieją, iż jutro znajdę odrobinę jasności, zamykam dzisiejszy wpis.
Michał (Warszawa)











