Choć psychologia badająca dorosłych wskazuje, iż jako trzydziestolatkowie jesteśmy ukształtowanymi osobami i do późnych sędziwych lat się nie zmieniamy, to faktem jest również, iż na starość nasze wady unaoczniają się. Stają się coraz bardziej dotkliwe i męczące dla otoczenia. Nierzadko właśnie wtedy trzeba się z nimi zmierzyć w pełnym wymiarze. To właśnie w sędziwym wieku wielu rodziców domaga się opieki od swoich dorosłych dzieci. Jednak czy mają prawo tego żądać? Czy dorosłe dzieci są odpowiedzialne za samopoczucie starzejących się rodziców?
Nawet do mnie nie zadzwoni
Wielu starzejących się rodziców wymaga pełnej dostępności od swoich dzieci. choćby w sytuacji, gdy sami wielokrotnie te dzieci zaniedbywali. Gdy byli potrzebni, nie było ich. Gdy dzieci w szczególny sposób pragnęły ich obecności, zawsze coś było ważniejsze – praca, znajomi, porządki w domu. Ogromna grupa współczesnych czterdziestolatków pamięta ból uderzającego pasa na pośladkach, jak również szydercze odzywki pod tytułem – „dzieci i ryby głosu nie mają”. Jako dzieci mieliśmy być bezproblemowi, siedzieć cicho i nie wychylać się. Wielu z nas musiała zająć się sama sobą i schodzić z drogi rodzicom. Na liście priorytetów znajdowaliśmy się daleko poza innymi ważnymi tematami.
Nic dziwnego, iż w tej chwili gdy czterdziestolatkowie i pięćdziesięciolatkowie są w najlepszym czasie swojego życia, mają już większe dzieci, ustabilizowaną sytuację zawodową, w końcu czerpią euforia z życia. Po latach walki o swoje, mogą nareszcie wprowadzić euforia w życie.
Tymczasem co na to ich rodzice? Ci sami, którzy często nie zbudowali dobrej relacji z dziećmi, gdy te były małe? Ano upominają się o swoje! Tak, dokładnie tak! Siedzą na wysokich tronach, niczym lodowe skały i domagają się czołobitności. Pragną, żeby ich wielbić i okazywać im szacunek.
Od razu rodzi się pytanie. Jaki oni jednak szacunek okazywali swoim małym dzieciom? Co robią obecnie, żeby naprawić zepsute relacje przed laty? Niestety często niewiele. Zamiast zadzwonić, obrażają się, iż dzieci nie dzwonią do nich i nie przyjeżdżają co tydzień na obiadki. Chcą czegoś, czego sami nie dawali…
Przypomnieć sobie o dzieciach
Niestety to częsty scenariusz. Gdy dzieci były małe, bezbronne, pozostawiało się je samym sobie. Mówiło się choćby im wprost, iż co one mogą, nie są w stanie nic rodzicom dać, dlatego niech siedzą cicho.
Umniejszało się im, nie chwalono, z obawy, iż to je zepsuje. Niekiedy choćby za często ich nie przytulano, bo podobno to zmienia i osłabia bezpowrotnie. Gdy te dzieci urosły, okazało się, iż choćby sobie poradziły, wyszły z depresji, opanowały lęki, zbudowały dobry dom, cieszą się zgodną rodziną, to właśnie wtedy…starzejący się rodzice przypomnieli sobie o zapomnianych przed laty dzieciach.
Sędziwi rodzice przypomnieli sobie o dorosłych dzieciach, z którymi nie chcieli się spotkać przez lata.
Gdy byli znajomi, gotowi na piątkową imprezę, dzieci miały cicho siedzieć w swoim pokoju…Potem, gdy dzieci dorosły, to wyjazdy ze znajomymi zastępowały wspólne rodzinne spotkania. Z wiecznie bolącą głową i napiętym grafikiem, dziadkowie nie mieli czasu. Gdy wnuki były małe, chore i przydałaby się pomoc, żeby nie brać zwolnienia z pracy, oni mówili „nie”. Niejednokrotnie odmówili także swoim małym dzieciom wakacji, skoro można było w tym czasie wyjechać w dwójkę, tak wybierali– przecież z dziećmi to nie odpoczynek!
Dzieci w tym czasie siedziały u babci, a oni zwiedzali świat. Nie było czasu w wspólne spacery, gry, zabawę, zawsze było coś ważniejszego od rodziny. Teraz gdy są już starzy,
zdrowie już nie te, co kiedyś, podróżować się nie da tak łatwo, znajomi się wykruszyli, to męczą dzieci…pretensjami i oczekiwaniami, żeby zajęli się starymi rodzicami!
Bo ja im dałam/dałem życie
Starzejący się rodzice, nie mający za wiele argumentów przemawiających na ich korzyść, niejednokrotnie podnoszą temat daru życia. Podkreślają, iż dzieci mają im być wdzięczne, bo dzięki nim są na świecie. I mają za to dziękować.
Tylko, czy jakiekolwiek dziecko prosiło się na świat? No nie….
To rodzice powołują dzieci na świat i to oni są za nie odpowiedzialni. Karmienie dzieci, ubieranie, dbanie – to jest ich obowiązek, a nie coś, co mogą, ale nie muszą dawać. Tak to pomyślała natura, iż rodzice dają dzieciom, mają wobec nich obowiązki. Dzieci w stosunku do rodziców mają co prawda obowiązki prawne (starzejący się rodzice mogą wymagać opieki na starość, opłaty alimentów, itd.), ale moralne już niekoniecznie. jeżeli bowiem same były zaniedbywane, czy to materialnie, czy emocjonalnie, to czy mają obowiązek dawać rodzicom coś, czego same od nich nie otrzymały?
Taka wyrodna córka
To zdumiewające, jak wielu rodziców narzeka na własne dzieci, a nie przyjdzie im do głowy, by walnąć się w pierś i przyznać do błędów i zaniedbań…? Dlaczego nie są w stanie zobaczyć, iż otrzymują to, co sami dali? Nie dbali o relację z dziećmi, kiedy dzieci były młodsze, to dzieci nie mają teraz odruchu, by zadzwonić, odwiedzić, a choćby jeżeli to robią, to tylko z poczucia obowiązku, a nie z potrzeby serca. Być może odwiedzają starzejących się rodziców, ale robią to z uwagi na podszepty swojego sumienia, a także, żeby dać dobry przykład własnym dzieciom, a nie dlatego, iż czują się wdzięczne swoim rodzicom…czy
coś im winne.
Niekiedy z troski o siebie, własne zdrowie i własny komfort odcinają się od rodziców. Wiedzą, iż nie zniosą tej ciągłej huśtawki. Spotkania z rodzicami za dużo ich kosztują. choćby jako dorośli nie są rozumiani, wspierani, szanowani, dlatego odpuszczają. I naprawdę nie robią tego z lekkością. Nikt nie rezygnuje z kontaktów z rodzicami, choćby jeżeli ci się starzeją i są coraz bardziej wymagający, jeżeli nie został do tego po prostu zmuszony.
Zamiast wyzywać dzieci od wyrodnych, warto zastanowić się, dlaczego dana osoba na starość została sama: jaka była, co zbudowała, co od siebie dała…Odnaleźć swoją odpowiedzialność za ten stan, a nie innych…
Czy dorosłe dzieci są odpowiedzialne za samopoczucie starzejących się rodziców?
Niestety wielu rodziców manipuluje dziećmi. Są oni tak zdeterminowani, iż zrobią wszystko, aby osiągnąć swój cel. Często przekraczają granicę za granicą: szantażują, kłamią, udają, zwracają na siebie uwagę, potrafią grać i mącić, a choćby obgadywać i nastawiać przeciwko dzieciom innych członków rodziny. Bywa, iż mają na swoim koncie naprawdę wiele złego….
Dzisiaj coraz częściej mówi się o tym, iż dzieci mogą, ale nie muszą zapewniać opieki na starość. jeżeli sami nie otrzymali od rodziców tego, na co zasługiwali, najczęściej rezygnują, z bólem serca, ale jednak, z relacji z rodzicami….
Dojrzałość rodziców powinna polegać na tym, aby zadbać o swoją starość znacznie wcześniej niż pojawią się problemy. Przede wszystkim dbać o zdrowie, działać profilaktycznie. Nie obarczać dzieci obowiązkiem opieki, samodzielnie o niej pomyśleć…Absolutnie nie manipulować i nie szantażować dorosłych dzieci.
Pomoc w zdrowej rodzinie jest bowiem czymś oczywistym. Jak również to, iż każdy powinien przede wszystkim dbać o siebie, biorąc za siebie odpowiedzialność za własne życie i konsekwencje swoich decyzji.