Cztery dni u teściowej: Lekcja, której nie zapomnę.

newsempire24.com 6 dni temu

Cztery dni u teściowej. Błąd, którego nigdy więcej nie powtórzę.

Popełniłam największą głupotę w moim życiu – zostawiłam naszego półtorarocznego syna pod opieką teściowej na zaledwie cztery dni. Myślałam, iż przewidziałam wszystko: napisałam szczegółową instrukcję – całe cztery strony formatu A4, gdzie punkt po punkcie opisałam każdy aspekt opieki nad maluchem w domu. Było tam dosłownie wszystko – od przepisów na kasze i kompot po zasady ubierania, spacerów, higieny i oczywiście snu. choćby wskazałam, jakich produktów absolutnie nie wolno dawać dziecku, choćby jeżeli patrzy na talerz błagalnym wzrokiem. Osobno opisałam, jakie słowa już zna, co lubi pokazywać na obrazkach, jak naśladuje kotka i pieska. Śmiejecie się? Myślicie, iż przesadzam? Możliwe. Ale moja teściowa to nie lada artystka, i byłam gotowa na wiele. Jednak, jak się okazało, nie na wszystko.

Bóg, obdarzając ją matczynymi instynktami, najwyraźniej przypadkowo zmieszał niepokój z obojętnością, dołączył do tego szczodrą porcję chaosu i wszystko to przykrył frazą: „Przywoźcie, będzie nam tak wesoło!” No to przywieźliśmy. Oddaliśmy dziecko, wręczyliśmy instrukcję. I dalej najwyraźniej sprawy potoczyły się tak: otworzyli moją instrukcję – i zamknęli. Teściowa machnęła ręką: „Myśmy wychowali czwórkę bez żadnych papierków i nic się nie stało!” – i zanurzyła się w dobrze sobie znaną logikę babci.

Syn wałęsał się po mieszkaniu jak popadnie, a teściowa chodziła za nim krok w krok z mantrą: „Oj, zaraz upadnie! Oj, uderzy się! Ojej, zamknijcie balkon, bo wyleci! Przestawcie to, to jest ostre!” Chłopcu podawano do jedzenia wszystko, co jedli sami. Śniadanie, obiad i kolacja – jedno i to samo. Przy czym jedzenie podawano nie według harmonogramu, ale zgodnie z zasadą: „Lepiej, żeby jadł, niż spał. Jedz, słoneczko, odpoczniesz później!”

Dziecko w ogóle nie spało w ciągu dnia. Bo po co? Za to miało maraton bajek – aż do późnego wieczora. A rutynę, którą starannie zbudowałam, przesunięto o dwie godziny do przodu. Teraz każdego dnia zamieniam się w animatora, prowadząc trzygodzinne „programy show”, by jakoś położyć go spać bez histerii. jeżeli ktoś potrzebuje prowadzącej na dziecięce przyjęcie – dajcie znać, mam już doświadczenie.

Wniosek jest prosty i tragiczny: teściowa to istota z wrodzoną przebiegłością. Nigdy nie powie „nie”, ale zawsze zrobi po swojemu. Dziecko zamiast snu dostaje kolejną porcję makaronu, zamiast rutyny – chaos, a zamiast spokoju – babcine ochy i achy na każdym kroku. „Niech lepiej zje, biedaczek!” – i znów wszystko w niego wciskają.

Wiecie, ta fraza teraz jest dla mnie jak klątwa: NIGDY więcej nie zostawię dziecka z teściową! Ani na godzinę, ani na dzień, ani tym bardziej na cztery. Możecie nazywać mnie panikarą, nadmiernie odpowiedzialną matką czy po prostu suką, ale moje dziecko to nie królik doświadczalny do babcinych eksperymentów. To mały człowiek, który potrzebuje porządku, uwagi i miłości, a nie ciągłego przekarmiania i „bajek do północy”.

A jak to jest u was? Często ufacie swoje dzieci teściowej? Szanuje wasze życzenia, czy postępuje według zasady „ja wiem lepiej”?

Idź do oryginalnego materiału