Małgorzata Leśniak: W jednej z relacji na swoim profilu facebookowym mówisz, iż ludzie mają różne pasje. Jedni łapią ryby, a ty łapiesz kadry. Jakie jest twoje pierwsze wspomnienie związane z aparatem fotograficznym?
Daniel Cichy: Miałem 10 lat i żyłem jak każdy jedynak. Tata pracował jako elektryk, mama była pielęgniarką. Dużo czasu spędzałem sam. Pewnego dnia z szuflady rodziców wyciągnąłem aparat fotograficzny druh. Miał wykręcany obiektyw wyglądający jak wieżyczka, więc bawiłem się nim jak czołgiem.
Potem znalazłem film fotograficzny. Poczułem jego zapach, ale też smak. Wciąż żywo pamiętam, jak dużą wzbudziło to we mnie ekscytację. I tu wracamy do druha. Chciałem zrobić nim zdjęcia. Tata włożył film do aparatu i wypstrykałem kilkanaście klatek na podwórku pod blokiem. Kolega mamy, który pracował w szpitalu przy zdjęciach rentgenowskich, wywołał ten film, a wujek zrobił kopie odbitek.
ML: Wtedy twoja rodzina już wiedziała, iż sprawa jest poważna i zaczęła się przygoda z fotografowaniem.
DC: Tak. Ja i mój kuzyn, który był w moim wieku, dostaliśmy pod choinkę smienę 8M. To było nie byle co. Na początku korzystałem z pomocy lokalnego fotografa, a potem tata kuzyna zapisał nas do kółka fotograficznego, które działało przy pilskiej spółdzielni mieszkaniowej. Klub mieścił się na ostatnim piętrze wieżowca przy szkole podstawowej nr 9. Był tylko jeden problem. Stały tam cztery powiększalniki, a dostęp do nich mieli ci, którzy zjawili się pierwsi. Czasem udało mi się załapać, a czasem nie.
ML: W tej opowieści masz przez cały czas 10 lat?
DC: Też się czasem dziwię. Patrzę na moją córkę, która ma teraz 10 lat, i myślę o swojej determinacji z tamtych czasów. Mój kuzyn gwałtownie skończył przygodę z fotografowaniem, ale ja chciałem więcej. W zimowe popołudnie poszedłem do pilskiego domu kultury, bo dowiedziałem się, iż działa w nim klub fotografii.
ML: Jesteś małym chłopcem, wchodzisz do domu kultury i…?
DC: I pytam panią w okienku, gdzie jest klub dla fotografów. Pani odpowiada. Trzymając się jej wskazówek, idę długim korytarzem.

Daniel Cichy, fot. z archiwum artysty
Dochodzę do drzwi i pukam. Nikt nie otwiera, uderzam ręką coraz mocniej. Okulary mi zaparowały, bo była zima, i chce mi się siku. Już miałem zrezygnować, ale wtedy drzwi otworzył Stanisław Pręgowski. Powiedział, iż może mnie przyjąć, jeżeli przyjdę z mamą, więc wróciłem z mamą.
Od początku otoczył mnie opieką. Pożyczył mi zenita TTL, włożył film, wytłumaczył, jak się go obsługuje i powiedział: „Idź na miasto, naświetl film i wróć”.
ML: Pamiętasz historię pierwszych zdjęć zachowanych w twoim archiwum?
DC: To zapis wyprawy wueską z tatą nad Zalew Koszycki. Pamiętam też, iż fascynowały mnie wtedy kamienice w rozbiórce. Zabierałem taty kask na motor, wkładałem na głowę i wchodziłem do starych kamienic. Czułem te opuszczone budynki. Zapach wilgoci, stare tapety na ścianach. Myślałem o ludziach, którzy niedawno tu mieszkali, tu żyli. Potem za pieniądze zarobione podczas wakacji kupiłem sobie własnego zenita. Był przechodzony i się psuł, ale był mój i sam na niego zapracowałem.
ML: Korzystałeś z ciemni w domu kultury?
DC: Nie, przez pierwsze trzy lata wywoływałem zdjęcia w mieszkaniu.

fot. Daniel Cichy
Wracałem ze szkoły, czekałem, aż się ściemni, zakładałem koc na okno i organizowałem domową ciemnię. Kiedy miałem 13 lat, poznałem Mirka Bociana, który dał mi klucze do swojej pracowni. Była dobrze wyposażona i wtedy już miałem prawdziwą ciemnię. Tam obrabiałem zdjęcia do 20. roku życia.
Potem zacząłem pracę w „Tygodniku Nowym”, gdzie w piwnicy zrobiłem ciemnię. W gazecie poznałem Krzysztofa Kalkę, Zbigniewa Noskę i Jacka Prześlugę. To byli wspaniali ludzie, dużo starsi ode mnie, i dużo się od nich nauczyłem.
ML: A potem przyszedł czas na komercyjne zlecenia.
DC: Pojawiły się kolorowe negatywy, których sam nie musiałem wywoływać. Ale nie zapomniałem o ciemni. Miałem swoją i korzystałem z niej czasami, bo dawała mi możliwość takiej kreacji, jakiej nie mogłem uzyskać, kiedy oddawałem komuś filmy do wywołania. Jeszcze nie było Photoshopa.
ML: I wtedy wyjechałeś z Piły.
DC: Miałem 30 lat i ciemni znowu nie było w moim życiu do czasu, kiedy zacząłem pracę w profesjonalnym laboratorium fotograficznym w Londynie.

fot. Daniel Cichy
Wreszcie zaczął się czas cyfryzacji w fotografii. Kiedy kupiłem pierwszy aparat cyfrowy nikon D200, to okazało się, iż jakość jest o niebo lepsza niż na negatywie. A potem powstał format RAW i można było z tego negatywu cyfrowego bardzo dużo wyciągnąć w Photoshopie, więc jasne się stało, iż czas ciemni się skończył.
Wciąż mam swój sprzęt. Czasem naświetlę jakiś film, ale wtedy sam siebie pytam: po co? I dlatego od lat wierny jestem cyfrowym canonom.
ML: Czyli jednak aparaty cyfrowe?
DC: Są ludzie, którzy siadają do pianina i grają pięknie albo patrzą na puste płótno i malują obraz, który potem zachwyca. Podobnie jest z pracą w ciemni, bo w takich zdjęciach jest dusza. Jest na nich ziarno, są nieostre, poruszone, a przez to wyjątkowe. Cyfra jest idealna. Po prostu. A ideał może nudzić.
Dlatego najważniejsze jest dla mnie znalezienie interesującego kadru i pokazanie go w najlepszej jakości. Robienie zdjęć cyfrówką daje większą swobodę i pozwala swobodnie płynąć oku i myślom. Z kolei pracowanie z aparatem analogowym zmusza do większego skupienia, bo wiem, iż mam 36 klatek i muszę je dobrze wykorzystać. Poluję więc na światło, na wyjątkowy kadr.
ML: Opowiedz o swoich mistrzach.
DC: Jest kilku fotografów, których podziwiam i wtedy szukam albumów z ich pracami. Wśród tych najważniejszych są: Sebastião Salgado, David Hamilton, Peter Lindbergh, Helmut Newton, David Bailey, Anton Corbijn i Andreas Bitesnich. Wszyscy oni są wielcy, ale nie mógłbym nazwać ich swoimi mistrzami. Nigdy nie inspirowałem się nikim, zawsze robiłem swoje. Inspirował mnie świat, a najbardziej człowiek.
ML: Rozmawiamy, bo od 6 lutego w pilskim Muzeum Okręgowym będzie można oglądać wystawę twoich prac. Tytuł wystawy to „Lokalnie cz. 1. Wehikuł czasu. The time machine”. Zaprezentowane zdjęcia przeniosą nas do Piły lat 90. XX wieku. Zobaczymy ludzi, ulice, budynki, podwórka i wydarzenia, którymi żyło ówczesne miasto. Jak wspominasz tamte lata?
DC: Miałem wtedy 18 lat i zaczynałem dorosłe życie. Dziś myślę, iż miałem dużo szczęścia. Kiedy porównuję tamten okres i teraźniejszość, to myślę, iż wtedy było mi dobrze. Nie interesowałem się polityką, poznawałem człowieka i jeżeli był fajny, to trzymałem się go.

fot. Daniel Cichy
Nie było telefonów komórkowych, nie było internetu i miasto żyło. Ludzie się spotykali, rozmawiali. Od kiedy skończyłem 10 lat, wychodzę na ulice i szukam kadrów. Wszędzie, gdzie jestem, robię zdjęcia. Cieszę się, iż w latach 90. zrobiłem ich tyle, bo dziś wiem, jak są ważne.
Te kadry to zapisany w obrazie kawał historii Piły. Inni też pstrykali, ale to były przeważnie rodzinne zdjęcia, a ja fotografowałem miasto. Dziś znowu chodzę po nim i szukam ciekawych obrazów
ML: Co najbardziej lubisz fotografować?
DC: Piękne kobiety. Ich tajemnice, ich wnętrze, ich życie. No i pozostało portret prawdziwy człowieka. Lubię pokazywać prawdziwych ludzi. Człowiek prawdziwy może być prosty, ale jest w nim wielkie serce i wielka prawda i to chcę pokazywać. Kadry na ulicy są moje, to jest to, co czuję.

fot. Daniel Cichy
Dziś trafiam też do okolicznych miasteczek i wsi. A ludzie się cieszą, kiedy odwiedzam ich miejsca życia i pokazuję je tak, jak widzę je w moim czarno-białym oku.
Lubię kadry, które pokazują prawdę. Pokazują piękno i brzydotę. I to jest dla mnie najważniejsze. Problem w tym, iż pieniądze zarabia się na pracach komercyjnych, za zdjęcia ulic nikt nie płaci. I stąd decyzja o stronie na Facebooku i apel o wsparcie w ramach Patronite.
ML: Próbuję spojrzeć na otoczenie twoimi oczami. Staję, rozglądam się i już wiem, iż wokół dzieje się dużo. Co sprawia, iż twoją uwagę przykuwa konkretny kadr?
DC: Moim ulubionym zestawem jest długi obiektyw. Zatrzymuję się, gdy jakiś obraz przyciągnie oko. Zmysły mam wtedy tak wyostrzone, iż dociera do mnie wszystko, co widzę, słyszę i czuję. Potem oko aparatu koncentruje się, a ja pozwalam myślom odpłynąć. Czas się zatrzymuje, a ja robię zdjęcia. Tydzień temu chodziłem we mgle kilka godzin po Pile. Ręce mi zmarzły, ale wróciłem do domu z pięknymi kadrami. Była mgła i byli ludzie we mgle. To są historie, które chcę opowiadać zdjęciami.
Wystawa będzie otwarta do 20 kwietnia 2025 roku.
Daniel Cichy – pochodzący z Piły fotograf. W Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi studiował fotografię portretową, użytkową i reportażową. Autor wystaw indywidualnych i laureat nagród. Od kilkunastu lat dzieli życie między Polskę a Wielką Brytanię.