Cześć. Tak długo nie poszliśmy razem do kina, – powiedział, zapominając o przygotowanych słowach.

twojacena.pl 1 tydzień temu

— Cześć. Wiesz, w końcu nigdy nie poszliśmy razem do kina tamtego dnia — powiedział pierwsze, co przyszło mu do głowy, zapominając o przygotowanych wcześniej zdaniach.

Paweł i Bogna siedzieli na nadbrzeżu w Gdańsku i marzyli, jak to wspólnie zdadzą na studia, skończą je, kupią mieszkanie w Warszawie…

— Zagraniczny samochód sobie kupię, najlepszy jaki jest. I na pewno nam się uda — rzekł Paweł, rzucając kamyk do wody.

— A na wakacje będziemy jeździć nad morze albo za granicę — dodała wesoło Bogna, patrząc, jak rozchodzą się kręgi po wodzie od kamienia. — Tylko najpierw trzeba zdać maturę. A już mam dość nauki — westchnęła.

— Zdamy — Paweł objął Bognę za ramiona i przyciągnął do siebie.

Wydawało im się, iż nikt przed nimi nie kochał się tak mocno i iż nic ich nie rozdzieli.

— Chodźmy już do domu, mama pewnie się martwi. I zimno mi — Bogna wstała z ławki i jęknęła z bólu. Nowe buty obtarły jej nogi. Zdejmując je, poszła boso po chłodnych płytach nabrzeża.

— Może jutro pójdziemy do kina? Jest dobry film… — zaproponował Paweł.

Szli, rozmawiając o niczym i o wszystkim.

— Do jutra — powiedziała Bogna pod swoim blokiem, stanęła na palcach, pocałowała Pawła w policzek i gwałtownie pobiegła do klatki.

— To kupię bilety? — krzyknął za nią.

Bogna nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się jeszcze w drzwiach.

Miasto jeszcze spało, ale krótka czerwcowa noc dobiegała końca. Świt gasił gwiazdy na niebie. Nadchodził pierwszy dzień dorosłego życia świeżo upieczonych maturzystów.

Paweł cicho wszedł do mieszkania, by nie obudzić matki, rozebrał się i natychmiast zasnął, pewny jutra. Po południu już stał pod oknem Bogny. Wyjrzała, a chwilę później wybiegła z klatki.

— Kupiłem bilety — powiedział, machając przed nią dwoma kartonikami.

— Przepraszam, Paweł, nie mogę. Przyjechała ciocia z mężem. Zostawiają nam mieszkanie w Krakowie. Wyjeżdżają do Szwajcarii. Musimy jutro pojechać, żeby wszystko ogarnąć… Ja przeprowadzam się do Krakowa.

— A kiedy wrócisz? — zapytał Paweł, jeszcze nie rozumiejąc do końca jej słów.

— Nie wiem. Tam będę zdawać na studia.

— A ja? A my? Przecież marzyliśmy… — Głos mu się załamał.

— Paweł, taka szansa się nie powtórzy. Zresztą, to nie koniec świata, możesz mnie odwiedzać. Może i ty spróbujesz dostać się do Krakowa? — Jej oczy błysnęły. — Słuchaj, naprawdę, pojedź ze mną!

— Gdzie ja tam będę mieszkał? A twoi rodzice? Ja nie mam bogatej ciotki, pieniędzy też nie. Co powie moja matka? Jest sama…

— Coś się wymyśli — odparła lekko Bogna.

— Kiedy wyjeżdżasz? — szepnął Paweł.

— Jutro rano. Jeszcze muszę się spakować. To wszystko takie nagłe… Paweł, rodzice nie zostawią mnie tutaj, choćby nie próbuj ich przekonywać. jeżeli mnie kochasz, znajdziesz sposób, żebyśmy byli razem.

— A jeżeli ty mnie… — Nie dokończył. Machnął ręką, odwrócił się i odszedł szybkim krokiem.

Bogna wołała za nim, ale nie obejrzał się. Czasem przyspieszał, aż do biegu. Dopiero gdy znalazł się daleko, zwolnił, wlokąc nogi. W piersi czuł nie pazury kotów, ale wycie wilczej watachy. „Bogna wyjedzie, znajdzie nowych przyjaciół, zapomni… A kim ja jestem? Zwykły chłopak z małego miasta…” — myślał, rozdrapując rany.

— No to dobrze, jedź. Poradzę sobie. Wszystkiego dokonam… Jeszcze pożałujesz… — mruczał pod nosem.

W domu rzucił się na łóżko i leżał dwa dni, wtulony w ścianę. Matka chciała choćby wzywać pogotowie, myśląc, iż zachorował.

— Powinieneś zacząć powtarzać do egzaminów, Paweł. jeżeli będziesz tak leżał, to cię nie przyjmą, a wtedy wojsko. Wtedy Bogna na pewno do ciebie nie wróci, uzna cię za nieudacznika.

Słowa matki otrzeźwiły go. Zmuszał się do nauki, choć przed oczami wciąż stała Bogna. W przerwach ćwiczył na drążku, by nie myśleć. Postanowił osiągnąć wszystko, o czym marzyli. Wtedy pojedzie do Krakowa, i… Ale najpierw trzeba zdać.

I zdał, ku euforii matki. Każdego dnia czekał na list od Bogny. Sam by napisał, ale nie znał adresu. Złościł się na siebie, iż zachował się jak dziecko, nie pożegnał jej, nie spytał… Teraz mógłby pojechać, ale jak ją znaleźć w wielkim mieście? Sąsiedzi też nie pomogli — nie zostawili adresu.

Przez całe studia żył nadzieją, iż Bogna napisze. Na ostatnim roku przedstawiciele firm zapraszali absolwentów do pracy. Paweł wybrał nową fabrykę pod Krakowem. Będzie bliżej niej, może choćby ją spotka.

Matka poparła go. Po pół roku dostał mieszkanie. Rok później ożenił się z uśmiechniętą, brązowooką Anią z księgowości. Urodziła im się córka, Bogusia.

— Nie podoba mi się to imię. Brzmi staro — skrzywiła się Ania.

— Właśnie iż piękne i klasyczne. Bogusia. Brzmi świetnie! — upierał się Paweł.

Po dziesięciu latach został zastępcą dyrektora. Miał duży dom, nowoczesne auto. Matka pomogła finansowo, sprzedając swoje mieszkanie. Zamieszkała z nimi, opiekując się wnuczką.

Paweł często jeździł w zagraniczne podróże służbowe. Nauczył się angielskiego. Z prowincjonalnego chłopaka stał się pewnym siebie człowiekiem sukcesu. Był w Chinach, we Włoszech, w Szwajcarii…

Pewnej nocy przyśniła mu się Bogna. Stała na nadbrzeżu, a za nią płynęła rzeka, jak tamtego dnia po maturze. „Wiesz, w końcu nigdy nie poszliśmy razem do kina tamtego dnia” — powiedziała smutno.

Z czasem myślał o niej coraz rzadziej. jeżeli już, to jakby przeglądał album — szybko, bez emocji. Ale po tym śnie znów ją wspominał. Gdzie jest? Co z nią? Pewnie wyszła za mąż. Tego bał się najbardziej. Znów chciał ją zobaczyć, pochwalić się sukcesami, które osiągnął bez niej.

Pewnego dnia wpisał jej imię w wyszukiwarkę. Setki zdjęć, ale nie znalazPaweł zamknął drzwi mieszkania swoich rodziców, wsiadł do samochodu i odjechał w stronę domu, gdzie czekały na niego Ania i Bogusia, wiedząc, iż niektóre rozdziały życia należy zamykać bez powrotu.

Idź do oryginalnego materiału