„Halo, słuchasz? Chcę ci tylko otworzyć oczy…”
Wanda siedziała przy kuchennym stole i rozważała swoje opcje. „Nie mogę wybaczyć. Nie da się tak po prostu zapomnieć o zdradzie. Z drugiej strony, czy miałam aż tak źle? Mieszkanie w centrum Warszawy, wygodne życie. Nie ma się na co skarżyć. A jednak…”
***
W szkole Wanda była prymuską. Rodzice wychowali ją w duchu, iż wszystko powinno być zrobione dobrze.
Ale Tomek ledwo ciągnął z trójkami, z wyjątkiem matematyki. Tam był mistrzem, wygrywał wszystkie olimpiady. Zawsze miał rozczochrane włosy i dziwny nawyk – gdy coś mu nie wychodziło, wpychał palce w czuprynę. Lekko się garbił, a grube rogowe okulary dodawały mu wyglądu naukowca. Dziewczyny go nie interesowały, myślał tylko o wzorach i dowodach.
Pewnego dnia ktoś przypadkiem popchnął go na przerwie – okulary spadły i rozbiły się. Na lekcji mrużył oczy, próbując odczytać coś z tablicy. Wanda nagle zauważyła jego profil – jak u greckiego wodza, z ostrym podbródkiem, prostym nosem, wyraźnie zarysowanymi ustami i gęstymi rzęsami.
Dostrzegła go jakby pierwszy raz.
— Bez tych okularów całkiem przystojny, co? — szepnęła jej do ucha koleżanka Kasia.
Wanda spuściła wzrok, ale po chwili znowu patrzyła na Tomka. Po lekcjach podeszła do niego i powiedziała, iż bez okularów wygląda lepiej.
— Nie próbowałeś soczewek?
Następnego dnia przyszedł do szkoły już bez okularów, ale też nie mrużył oczu. Wanda zrozumiała, iż rodzice kupili mu właśnie soczewki.
— Lepiej? — spytał na przerwie.
— O wiele — uśmiechnęła się.
Od tego dnia zaczęli się spotykać. On z zapałem opowiadał o twierdzeniach i równaniach, a ona patrzyła na niego rozmarzonym wzrokiem. Pomagała mu z polskim i historią.
Jako laureat olimpiad miał otwarte drzwi na najlepsze uczelnie. Dla Tomka Wanda nagle porzuciła plany studiowania filologii w rodzinnym mieście i wyjechała do Warszawy, byle tylko być przy nim.
Gdy zbliżał się koniec studiów, rodzice namawiali ją na powrót do domu. Straciła już nadzieję, iż zostanie z Tomkiem. Ale w przeddzień wyjazdu on jednak uklęknął niezdarnie, wyciągając pudełko z pierścionkiem, jak w starym dobrym filmie.
Tomek dostał się na doktorat, zaczął wykładać na uczelni. Młodym dano pokój w akademiku dla kadry, z malutką kuchnią i łazienką.
Wanda była przeciętną studentką – przed nią było tylko nauczanie. Po półtora roku urodziła dziewczynkę i już nie wróciła do szkoły. Tomek obronił doktorat, dostał nagrodę za udowodnienie jakiegoś skomplikowanego twierdzenia. Wanda siedziała w domu, wychowując córkę.
Jego prace ukazywały się w międzynarodowych czasopismach. Zapraszali go choćby na wykłady do Oksfordu. Habilitacja była kolejnym etapem kariery. Wanda szczerze cieszyła się z sukcesów męża – w końcu miała w nich swój udział. Z akademika przeprowadzili się do mieszkania w centrum Warszawy.
Znajomi uważali ich małżeństwo za wzorcowe. Całe życie Wandy kręciło się wokół Tomka i córki Klary, która wyrosła na prawdziwą piękność i gwałtownie wyszła za mąż za obiecującego malarza.
Ale pewnego dnia wszystko runęło. Wanda miała właśnie zacząć gotować obiad, gdy zadzwonił telefon.
— Żona Tomasza Nowaka? Dzwonię, żeby cię ostrzec. Twój mąż cię zdradza. Nie odkładaj słuchawki — poprosiła życzliwie kobieta, choć Wanda nie miała takiego zamiaru. — Miał romans z moją córką. Ledwo wyciągnęliśmy ją z depresji, gdy ją rzucił. Teraz spotyka się z młodą wykładowczynią. Jeżdżą razem na konferencje… Halo, słuchasz? Chcę ci tylko otworzyć oczy…
W słuchawce dawno rozlegały się już krótkie sygnały, ale Wanda wciąż trzymała ją w dłoni. Nie była typem, który wierzy w plotki, więc postanowiła sprawdzić wszystko na własne oczy. Poszła na uczelnię, odnalazła salę, w której Tomek prowadził wykład, i czekała.
W końcu drzwi się otworzyły, na korytarz wylegli studenci. Tomek przeszedł obok niej, nie zauważając. Nigdy nie patrzył na boki. Gdy wszedł do gabinetu, Wanda odczekała kilka minut i otworzyła drzwi. Tomek całował się z piękną młodą kobietą…
***
„I co teraz?” — pytała siebie raz po raz, siedząc w kuchni i wpatrując się w tapetę w drobne kwiatki.
Wanda drgnęła, gdy usłyszała, jak w zamku przekręca się klucz.
„Nie zdążyłam ugotować obiadu” — pomyślała, ale zaraz się uspokoiła. — „Po co? Niech teraz gotuje ta druga.” Wyciągnęła z szafy walizkę i zaczęła pakować rzeczy.
— Zabierasz wszystkie sukienki do pralni? — spytał Tomek, wchodząc do sypialni.
W jego głosie nie było zdziwienia, tylko drwina. Spojrzała na niego prosto.
— To twoje rzeczy. Ty stąd wychodzisz.
— Dlaczego? Gdzie? — Teraz dopiero się zdziwił.
— Ty jeszcze pytasz? Byłam dziś na uczelni, widziałam cię z nią… Ładna. Mogłeś mi sam powiedzieć, nie czekać, aż zrobią to inni.
— Co mam powiedzieć? Jacy inni? — Teraz Tomek był wyraźnie zaniepokojony.
— Znaleźli się życzliwi ludzie, opowiedzieli mi o twoich zdradach ze studentkami, młodymi wykładowczyniami. Bądź mężczyzną, przyznaj się.
— Nie rozumiem… — Spuścił wzrok.
Wanda usiadła na łóżku obok walizki, zakryła twarz rękami i rozpłakała się.
— Wanda… — Tomek podszedł, dotknął jej ramienia.
Wyrwała się gwałtownie.
— Całe życie ci poświęciłam, odbierałam ci troski, żebyś mógł udowadniać swoje teorie, żebyś wyglądał jak należy. A ty… Byłeś pewien, iż nigdzie się nie ruszę. Nie mam nic. To wszystko twoje… — Wskazała ręką na całą sypialnię. — Kupione za twoje pieniądze. Umiem tylko gotować i sprzątać, poza tym do niczego się nie nadaję. Przestałeś mnie widzieć, jak mebel — mówiła przez łzy.
— Nie mam dokąd pójść, a ty masz. Myślisz, iż twoja kochanka zgodzi się na zamianę naszego mieszkania? — Zamknęła walizkęPo wyjściu na ulicę Wanda poczuła, iż po raz pierwszy od lat może wziąć głęboki oddech i zacząć wszystko od nowa, sama.