—
„Witaj, Małgosiu”
Rolki
Gry wideo
Dla dzieci
Wszystko o Zen
Praca
Zen na iOS i Android
Więcej
Żywe strony
254,2 tys. obserwujących
Obserwuj
„Witaj, Małgosiu”
31 maja 2024
268,7 tys.
12 min
– Gosia, cześć. Co robisz? – w słuchawce rozległ się głos Kasi, przyjaciółki.
– Właśnie wróciłam z pracy. Coś pilnego? Przepraszam, jestem padnięta, dzień jak w korcu maku – odparła Małgosia.
– Dzwonię, żeby ci przypomnieć, iż jutro mam urodziny. Czekam na ciebie o siódmej w restauracji „Pod Złotą Kotwicą”. Nie przyjmuję wymówek. Do zobaczenia. – Kasia, jak zwykle, rozłączyła się, zanim Małgosia zdążyła cokolwiek odpowiedzieć.
– Kto dzwonił? – Mama już od dłuższej chwili stała w drzwiach pokoju i przysłuchiwała się rozmowie.
– Przecież wszystko słyszałaś – mruknęła Małgosia. Mama urażona zagryzła usta. – Kasia mnie na urodziny zaprosiła – dodała łagodniej.
– Szkoda, iż nie kupiłaś tej granatowej sukienki, teraz by się przydała – w głosie matki przebijała wymówka.
– Mamo, zupełnie mi to wyleciało z głowy, choćby prezentu nie kupiłam. I w ogóle nie mam ochoty nigdzie iść. Później ją jakoś pozdrowię.
– Jakoś? Kasia to twoja jedyna przyjaciółka, a ty chcesz ją obrazić. Zupełnie sama zostaniesz. Ja jutro kupię prezent, nie martw się. Idź, może cię to rozrusza, bo tylko o pracy myślisz. Za chwilę trzydziestka, a ani rodziny, ani dzieci. Co tam, choćby poważnego związku nigdy nie było.
– Co to ma do rzeczy? I nie trzydziestka, tylko dwadzieścia siedem.
– Nie tylko, a już. Kasia ma całą kolejkę adoratorów. Może i ciebie z kimś poznajomi – mamroczała matka.
– Mam wrażenie, iż chcesz mnie jak najszybciej z głowy zrzucić, pozbyć się jak niechcianego kłopotu – Małgosia choćby nie starała się ukryć irytacji.
– A co w tym złego? Dzieci twoich dawnych koleżanek już prawie liceum kończą…
– Kasia, nawiasem mówiąc, mimo całej kolejki wielbicieli też nie jest zamężna – zauważyła z przekąsem Małgosia.
– Ona wyjdzie, nie martw się. Ale ty…
– No i zaczęło się – Małgosia przewróciła oczami. Matka wróciła do swojej ulubionej, bolesnej i nierozwiązywalnej kwestii.
– Powiedz jeszcze, iż masz zamiar umrzeć, a ja nie jestem „ustawiona” – już otwarcie wściekała się Małgosia.
– Nie mam zamiaru umierać, ale czas leci, chciałabym zdążyć nacieszyć się wnukami – nie ustępowała matka, również zirytowana.
– Boże, mamo, masz zaledwie pięćdziesiąt trzy lata!
– Właśnie dlatego. Za chwilę emerytura, a wnuków nie widać. Więc jutro idziesz na urodziny. O rety, kotlety się przypalają! – Mama pognała do kuchni.
Następnego dnia Małgosia z reklamówką prezentu w dłoni weszła do restauracji. Miała na sobie granatową sukienkę, gorąco polecaną przez matkę. Włosy związała w kok, ale potem rozpuściła – również za radą mamy. Czuła się niepewnie, jakby ktoś ją przestawił w obce miejsca, jak dorosła Alicja w innym świecie. Spóźniła się przez kłótnię z matką.
Sala była pełna, wszystkie stoliki zajęte. Między nimi cicho przemykali młodzi kelnerzy w długich, czarnych fartuchach. Gwar rozmów uderzył w Małgorzatę jak fala morskiego przypływu.
– Czy rezerwowali państwo stolik, czy może ktoś na panią czeka? – Nagle obok niej pojawił się mężczyzna w eleganckim garniturze, z wyuczonym uśmiechem na twarzy.
– Tak, u przyjaciółki urodziny… – Małgosia odpowiedziała przepraszającym tonem. Rzadko bywała w restauracjach i zawsze czuła się tu obco.
– Proszę za mną. – Mężczyzna poprowadził ją do stolika, gdzie siedziała Kasia. Obok niej dwóch chłopaków. Krzysztofa Nowaka, syna bankiera, znała – Kasia kiedyś ich przedstawiła. Drugi wyglądał skromniej i trochę zagubiony. Jasne. Kasia zaprosiła go specjalnie dla Małgosi. I ta jeszcze się wtrąca.
Kelner odsunął krzesło, zapraszając Małgorzatę na wolne miejsce.
– Dzięki. – Kasia obdarzyła go swoim najczarowniejszym uśmiechem. – Nareszcie, przyjaciółko. Zamówienie już złożyliśmy, wybacz, ale w naszym guście – syknęła do Małgosi. – Świetnie wyglądasz.
Małgosia chciała zapaść się pod ziemię. Przeprosiła za spóźnienie, życzyła przyjaciółce wszystkiego najlepszego i podała jej prezent przez stół. Kasia podziękowała i odstawiła reklamówkę na podłogę, choćby nie zaglądając do środka.
Małgosia rozejrzała się. Od jasnego światła i kolorowych sukien kręciło się jej w oczach. Krzysztof nalewał szampana.
– Dla mnie tylko odrobinę – uprzedziła, gdy butelka zbliżyła się do jej kieliszka. – Jeszcze muszę iść na nocną zmianę.
– Nasza Małgosia jest pielęgniarką – wyjaśniła Kasia z przesadnym szacunkiem.
Krzysztof wzniósł krótki toast, wszyscy stuknęli się kieliszkami i wypili. Małgosia przytknęła usta do kłującego szampana i odstawiła kieliszek. Kelner przyniósł tacę z przystawkami.
– Poznaj, to Marek. Jest marynarzem, wyobrażasz sobie? – Kasia pochyliła się do Małgosi, biorąc nóż i widelec.
– W handlowej flocie? – spytał Krzysztof.
– Na trawlerze rybackim – niechętnie odparł Marek.
– No i jak, dobrze zarabiasz?
– Nie narzekam.
– Pewnie ciężko pół roku bujać się po morzu? Bez alkoholu, bez dziewczyn. Nie wyobrażam sobie, jak tam nie zwariujecie. – Krzysztof znowu napełnił kieliszki.
– Po wachcie człowiek jest tak zmęczony, iż nie myśli o dziewczynach. Na początku ciężko, ale potem się przyzwyczajasz.
Marek jadł z apetytem i odpowiadał na pytania. Na Małgorzatę nie spojrzał ani razu, ale co chwilę zerkał spod oka na Kasię. Cóż za niespodzianka? Przecież jest piękna, wszyscy się w niej zadurzają. Małgosia znów poczuW końcu Kasia znalazła swojego marynarza, a Małgosia i Marek doczekali się dwójki dzieci, które wnuki obu mam robiły tak szczęśliwymi, jak nigdy wcześniej.