Cześć. Przecież nigdy nie poszliśmy razem do kina, pomyślał, zapominając o wszystkich przygotowanych słowach.

twojacena.pl 1 tydzień temu

Krzysztof i Weronika siedzieli na nabrzeżu w Gdańsku, patrząc na fale Bałtyku. Marzyli o studiach, własnym mieszkaniu i przyszłości, która wydawała się pełna możliwości.

„Kupimy sobie nowe auto, najlepsze na rynku. Wszystko nam się uda!” – powiedział Krzysztof, rzucając kamyk do wody.

„Będziemy jeździć nad morze albo za granicę!” – dodała Weronika, obserwując rozchodzące się kręgi. – Tylko najpierw trzeba zdać maturę i dostać się na studia. Ale już mam dość nauki…”

„Dostaniemy się.” – Krzysztof objął ją i przytulił.

Czuli, iż nikt przed nimi nie kochał się tak mocno i iż nic ich nie rozdzieli.

„Chodźmy do domu, mama pewnie się martwi. I zimno mi.” – Weronika wstała z ławki i wzdrygnęła się z bólu. Nowe buty obtarły jej stopy. Zdejmując je, poszła boso po chłodnych płytach nabrzeża.

„Pójdziemy jutro do kina? Leci świetny film…” – zaproponował Krzysztof.

Szli, rozmawiając o niczym i o wszystkim.

„Do jutra.” – Weronika zatrzymała się pod swoim blokiem, stanęła na palcach, pocałowała Krzysztofa w policzek i gwałtownie wbiegła do klatki.

„To kupię bilety?” – krzyknął za nią.

Nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się jeszcze w drzwiach.

Miasto jeszcze spało, ale krótka czerwcowa noc dobiegała końca. Nadchodził pierwszy dzień dorosłego życia dla byłych maturzystów.

Krzysztof wrócił cicho do domu, by nie obudzić matki. Zasnął natychmiast, pewny, iż jutro będzie dobrym dniem. Po południu stał już pod oknami Weroniki. Wyjrzała, a chwilę później wybiegła przed blok.

„Mam bilety!” – pokazał jej dwa druczki.

„Przepraszam, Krzysiu, nie mogę. Przyjechała ciocia z Warszawy. Zostawiła nam mieszkanie i musimy jutro jechać, żeby wszystko obejrzeć… Wyjeżdżam.”

„A kiedy wrócisz?” – zapytał, jeszcze nie rozumiejąc.

„Nie wiem. Będę zdawać na studia tam.”

„A ja? A my? Przecież marzyliśmy…”

„Krzysiu, to szansa raz w życiu! Nie lecę na księżyc, będziesz mógł przyjeżdżać. Może też zdasz w Warszawie?” – Jej oczy błyszczały. – Słuchaj, pojedź ze mną!

„A gdzie ja będę mieszkał? Twoi rodzice co powiedzą? Nie mam ciotki, która zostawi mi mieszkanie, ani pieniędzy. Jak mam to powiedzieć mamie? Jest sama…”

„Coś wymyślimy…” – powiedziała beztrosko.

„Kiedy wyjeżdżasz?” – spytał cicho.

„Jutro rano. Muszę się jeszcze spakować. Wszystko tak nagle… Krzysiu, jeżeli mnie kochasz, znajdziesz sposób.”

„A jeżeli ty mnie kochasz…” – Urwał, machnął ręką i odszedł.

Weronika wołałKrzysztof odwrócił się raz jeszcze, zobaczył jej łzy w świetle latarni, ale tym razem nie zawrócił, bo zrozumiał, iż jego miejsce jest teraz z tymi, którzy na niego czekają.

Idź do oryginalnego materiału