Część piąta: 'Bingo. Historia mojego psa'. / Schwengel2009

publixo.com 2 godzin temu

Część piąta

W czasie tej samej zimy schwytałem wiele wilków i lisów w pułapki, które zastawiłem. Pułapki na wilki są zrobione z ciężkiej stali i mają dwie bardzo mocne sprężyny. Ustawiłem cztery pułapki dookoła przynęt, które ułożyłem głęboko w ziemi. Potem przymocowałem przynęty do kłody, ostrożnie pokryłem bawełną i delikatnym piaskiem. Wilk stepowy, który nie miał tyle szczęścia co „Bingo”, wpadł w jedna z pułapek i ja go zabiłem.
Później zacząłem ustawiać pułapkę ponownie. Kiedy wszystko było skończone rzuciłem wnyki w kierunku mojego konia, a wtedy widząc jakiś czysty, potrzebny piach w pobliżu wyciągnąłem do niego moje ręce. ale ten czysty piasek był ułożony na kolejnej pułapce, na wilka i przez chwilę byłem więźniem. Chociaż nie byłem ranny, a to dlatego, iż pułapki nie miały „zębów” i moje grube rękawice chroniły mnie, moja ręka tkwiła w pułapce, i nie mogłem jej wyciągnąć. Próbowałem dosięgnąć elementów pułapki moją nogą. Wytężałem się i napinałem ale nie mogłem dosięgnąć. Wtedy spróbowałem obrócić się dookoła ale zapomniałem o drugiej pułapce, aż do chwili, gdy nastąpiło ostre zatrzaśnięcie i żelazne szczęki numer trzy zacisnęły się na mojej lewej nodze. Cała moja walka była daremna i leżałem na ziemi bez żadnej pomocy. „Co się stanie ze mną teraz?” - myślałem. Chłodna aura skończyła się już wobec czego nie mogłem zamarznąć tutaj na śmierć. Ale nikt nie wiedział, gdzie byłem i nikt nie przyjdzie w to miejsce wyjąwszy drwali, którzy pracowali w zimie. Muszę się uwolnić! jeżeli nie będę mógł się uwolnić, zjedzą mnie wilki lub zginę z chłodu i głodu! Kiedy tak tam leżałem czerwone słońce zachodziło nad równiną i mały skowronek śpiewał swą pieśń całkiem blisko. Ostre boleści wkradły się do mojego ramienia i uległem znacznemu wychłodzeniu. Następnie pomyślałem o komfortowych warunkach, suto zastawionym stole w domu Gordona. Ech! Teraz właśnie zasiadają do kolacji! Mój koń stał tak jak go pozostawiłem, cierpliwie czekając aby zabrać mnie do domu. Gdy go zawołałem spojrzał na mnie. „Jeśli poszedłby do domu” - rzekłem do siebie - „puste siodło powiedziałoby im co zaszło, a oni przybyliby i mnie uratowali”. ale koń się nie ruszał. Był wiernym zwierzęciem i czekał godzina po godzinie, podczas gdy ja leżałem tutaj umierając z zimna, i głodu. Wtedy nowa myśl przyszła mi do głowy. Tak to właśnie jest, kiedy wilk wpadnie w pułapkę! Teraz ja zapłacę za biedę, której byłem powodem! Powoli narastał mrok. Wilk stepowy zaskowyczał, potem następny zawył i następny. Zwoływały się. Zrozumiałem, iż mroczne postaci były blisko mnie. Koń zauważył je pierwszy, a przerażający dźwięk, który wydał z siebie cofnął wilki ale powróciły i usiadły bliżej. niedługo jeden z nich podpełzł blisko ciała martwego wilka w pobliżu pułapki. Krzyknąłem i wycofał się. Ale powrócił i za niedługo wraz z dwoma czy trzema pozostałymi, zaciągnęły ciało dalej i każdy z nich porozrywał na kawałki, i zjadł w kilka minut. Po tym podeszły bliżej i spojrzały na mnie, a najodważniejszy z nich powąchał moją strzelbę. Krzyczałem i kopnąłem go moją wolną nogą. Wycofał się. Ale jak tylko stawałem się słabszy, on stawał się śmielszy i warczał mi w twarz. Pozostałe podeszły i uczyniły to samo. Nagle w ciemności rozległ się ryk i wyskoczył wielki, czarny wilk. Wilki stepowe rozpierzchły się z wyjątkiem jednego śmiałka, którego czarny, obcy schwycił i zabił w kilka chwil.
Wtedy nastąpiło coś strasznego, och okropność, wielkie zwierzę skoczyło ku mnie i... „Bingo”!, szlachetny „Bingo” ocierał się o mnie i lizał moją zimną twarz... . ,, „Bingo”!, „Bingo”!, stary druhu, przynieś mi klucz do śrub na pułapki!”. Pobiegł i powrócił ciągnąc strzelbę, a to dlatego, iż wiedział iż chciałem czegoś od niego. „Nie „Bingo”! Klucz do pułapek!”. Tym razem przyciągnął mój pas ale w końcu przyniósł klucz do pułapek i merdał swoim ogonem z radości, iż to było tym o co chodziło. Pracowałem wytrwale moją wolną ręką. Po wielkich trudnościach otworzyłem pułapkę i moja druga ręka była wolna. Minutę później moja stopa była wolna. „Bingo” przyprowadził konia, podczas gdy ja chodziłem wkoło przez jakiś czas aby przywrócić krążenie w moim ciele. Potem dosiadłem konia. Ruszyliśmy do domu wraz z „Bingiem” szczekającym na czele.
W domu powiedzieli mi, iż cały dzień „Bingo” zachowywał się dziwnie i gdy tylko zapadł zmrok pobiegł w las. Dobiegł do miejsca, gdzie leżałem aby mnie uwolnić i zachować od śmierci. Odważny, stary „Bingo”, był dziwnym psem. Pomimo tego, iż jego serce było ze mną, minął mnie następnego dnia, a choćby nie spojrzał na mnie. Koniec końców żył wilczym życiem, jakie ukochał i ciągle rozglądał się za martwymi końmi, których mięso tak bardzo lubił. Kiedyś ponownie znalazł jednego wraz z zatrutą przynętą. Gdy znowu poczuł wielki ból nie poszedł do domu Gordona ale aby mnie odnaleźć. Dotarł do drzwi mej chaty ale mnie tam nie było. Wróciłem następnego dnia i odnalazłem go martwego w śniegu tuż u mych drzwi. Mój pies do samego końca! Szukał mojej pomocy i szukał jej na próżno... .

Idź do oryginalnego materiału