Dawno temu, gdy jeszcze studenci śpiewali piosenki przy ogniskach i marzyli o przyszłości, w murach Akademii Medycznej w Krakowie wrzało przed nadchodzącymi zawodami w siatkówce. Drużyna medyków miała zmierzyć się z politechniką. Przyjaciółka od rana namawiała Kasię, by poszły razem obejrzeć mecz.
“Nie lubię siatkówki, ani sportu w ogóle. Nic w tym nie rozumiem” – wymigiwała się Kasia.
“Co tu rozumieć? Będziemy kibicować naszym, żeby wygrali. No proszę, zrób to dla mnie” – błagała Ewa.
“Nie wygrana naszych cię obchodzi, tylko Marcin” – westchnęła Kasia i w końcu się zgodziła.
W hali było tłoczno, wszystkie miejsca zajęte. Gra jednak wciągnęła choćby Kasię. niedługo krzyczała razem z innymi, wymachując czerwonymi flagami, podczas gdy kibice politechniki mieli niebieskie. W końcu medycy zwyciężyli. Przyjaciółki cieszyły się, jakby to one same zdobyły punkty.
“Do domu?” – spytała Kasia, gdy wyszły z budynku.
Zmierzch dawno zapadł, ulice rozświetlały latarnie.
“Zaczekajmy na Marcina, pogratulujemy. Zaraz się przebierze i wyjdzie” – prosiła Ewa ochrypłym od okrzyków głosem.
Czekać nie musiały długo. Marcin wyszedł w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Zauważył dziewczyny, podszedł i przedstawił im swojego rywala z boiska – Wojtka. Okazało się, iż znali się od podstawówki. Szli we czwórkę, rozprawiając o meczu. niedługo rozdzielili się – Marcin odprowadził Ewę, a Wojtek Kasię. Od tamtego dnia zaczęli się spotykać.
Rok później, gdy Kasia skończyła studia, wzięli ślub. Wojtek ukończył naukę wcześniej i już pracował. Rodzice obojga dołożyli się do wkładu własnego, a młoda para kupiła dwupokojowe mieszkanie na kredyt, myśląc o przyszłych dzieciach.
Po trzech latach małżeństwa Kasia urodziła syna, a sześć lat później córkę.
Między urlopami macierzyńskimi Kasia pracowała w przychodni dentystycznej, lecząc rodzinę, znajomych i ich bliskich. Wojtek był inżynierem w dużej firmie. W siatkówkę grywał już rzadko, głównie latem na plaży. Ale formy nie stracił – wciąż był wysportowany i przystojny. Za każdym razem, gdy na niego patrzyła, Kasia przypominała sobie ich pierwsze spotkanie. Teraz trudno było uwierzyć, iż mogła go nigdy nie poznać, przecież nie chciała iść na ten mecz.
Oczywiście, nie było już między nimi tej namiętności co na początku, ale żyli zgodnie. Zapraszali gości na święta, jeździli do znajomych na grilla, wypoczywali nad morzem. Parę razy choćby spędzili urlop w Bułgarii. Raz we dwoje, raz z synem, Pawłem – Weronika była wtedy jeszcze w planach. Wśród przyjaciół uchodzili za idealną parę. Nielicznych, którzy przetrwali razem do dziś.
Ewa czasem zazdrościła Kasi w dobrej wierze. Uważała, iż to dzięki niej Kasia i Wojtek są razem. Gdyby wtedy nie namówiła Kasi na mecz, nigdy by się nie spotkali. Ale Ewie z Marcinem nie wyszło. Wyszła za mąż, rozwiodła się po dwóch latach i wciąż szukała swojego szczęścia.
Pewnego wieczoru Kasia odrabiała lekcje z synem, który chodził do piątej klasy. Córka siedziała obok, pochylona nad rysunkiem, z językiem wysuniętym od wysiłku.
“Mamo, chyba dzwoni telefon” – powiedział Paweł, podnosząc głowę z zeszytu.
Kasia przysłuchała się. Faktycznie, wibrowała jej komórka. W domu zwykle wyciszała dzwonek. Dzwonili często – ktoś z bolącym zębem pytał, co wziąć do rana, ktoś błagał o wizytę dla swojego ważnego znajomego. Choć dźwięk wyłączała, zawsze odbierała. Była lekarzem, nie mogła odmówić pomocy.
Tym razem dzwoniła Ewa. Kasia odebrała i od razu powiedziała, iż jest zajęta z synem, i poprosiła, by zadzwoniła później.
“Później będzie za późno” – odparła Ewa. “Wojtka nie ma w domu, prawda?”
“Jeszcze nie wrócił z pracy. Mówił, iż się spóźni. Coś pilnego?”
“Nie jest w pracy. Właśnie widziałam go w restauracji z jakąś ładną laską. Siedziałam tam z kolegą. Wyszłam specjalnie, żeby do ciebie zadzwonić. Wsiedli do jego samochodu i odjechali. Pewnie do niej. Wybacz, ale to nie przypadek. Między nimi coś jest. Mam wprawne oko. Słyszysz mnie?”
“Słyszę” – odpowiedziała Kasia.
Zdawała sobie sprawę, iż Wojtek podoba się kobietom. Ale nigdy nie dał powodu, by wątpić w jego wierność. Ewa mogła coś przekręcić, zwłaszcza po drinku. Albo Kasia po prostu nie zauważyła sygnałów?
“Mało piłam” – dodała Ewa, jakby czytała w myślach. Głos miała trzeźwy. “Nie myśl, iż dzwonię z zazdrości. Zależy mi na was. Nigdy nie próbowałam go odbić. Zawsze był tobą oczarowany. Ale nie mogłam milczeć. Ostrzeżona, to uzbrojona.”
“Kolega, z którym jestem w restauracji, pracuje w policji. Chcesz, żebym go poprosiła o namiary na nią? Pewnie się zgodzi. Sama bym jej włosy powyrywała bez znieczulenia. Ale ty zdecyduj. Tylko ja bym jej Wojtka nie oddała. Skąd? Tacy faceci jak on nie leżą na ulicy. Masz dwoje dzieci, pamiętaj. Więc? Dowiedzieć się o nią?”
Gdyby zadzwonił kto inny, Kasia może by nie uwierzyła. Ale Ewie ufała. Po co miałaby kłamać?
“Czemu milczysz?” – spytała przyjaciółka.
“Dowiedz się” – powiedziała Kasia i odrzuciła telefon, jakby to on był winny.
“Mamo!” – zawołał Paweł.
“Już idę.”
Kasia weszła do kuchni, stanęła przy oknie. Drżała. Wojtek… z inną… Przypomniał jej się stary film: “To się nie może zdarzyć!” Ale Ewa znała go tyleKasia spojrzała na drzwi, gdy Wojtek wszedł do kuchni, i wtedy zrozumiała, iż muszą porozmawiać, bo milczenie już dawno przestało być złotem.