**”Co ty, kurwa, robiłaś w moim laptopie?”** – Marek zawisł nad Karoliną. Nigdy nie widziała go takim.
Karolina wróciła ze szkoły i już w przedpokoju poczuła ciężki zapach alkoholu. Z pokoju dobiegało głośne chrapanie. Wszystko jasne – ojciec znowu pijany. Od razu poszła do kuchni.
Mama stała przy zlewie i obierała ziemniaki. Usłyszała kroki i odwróciła się. Karolina błyskawicznie zauważyła czerwoną, spuchniętą policzkę.
– Mamo, chodźmy stąd. Ile można to znosić? On cię kiedyś zabije – powiedziała ze złością.
– Gdzie pójdziemy? Komu jesteśmy potrzebne? Nie mamy pieniędzy na mieszkanie. Nie bój się, nie zabije. On jest tchórzem. Tylko przede mną wymachuje pięściami.
Rano Karolina obudziła się od dziwnych dźwięków. Wstała i zajrzała do kuchni. Ojciec stał przy kuchence i, przechylając głowę, pił prosto z dzióbka czajnika. Karolina zafascynowana patrzyła, jak jego jabłko Adama porusza się gwałtownie w górę i w dół. Słyszała, jak woda bulgocze w jego gardle. **”Niech się udławi. Proszę, niech się udławi!”** – pomyślała z nienawiścią.
Ale ojciec nie udławił się. Odstawił czajnik, chrząknął z zadowoleniem, spojrzał na nią zaczerwienionymi, opuchniętymi oczami i przeszedł obok do łazienki.
Karolinę przeszedł dreszcz. Pomyślała, iż mama naleje wody z kranu do tego samego czajnika i postawi na gazie, nie wypłukała go ze śliny i zapachu ojca. Wzięła go i długo czyściła gąbką, obiecując sobie, iż nigdy więcej nie naleje wody do kubka bez wcześniejszego umycia czajnika.
W ferie zimowe Karolina z klasą wyjechała na trzy dni do Krakowa. A kiedy wróciła, mama leżała w szpitalu.
– To on cię tak? – ostro zapytała, widząc bandaż na głowie matki.
– Nie, co ty. Poślizgnęłam się, na ulicy był gołoledź.
Ale Karolina wiedziała, iż mama kłamie.
Od częstych urazów głowy mama cierpiała na nadciśnienie. Pół roku później dostała udaru i zmarła. Ojciec płakał pijanymi łzami na stypie, raz żałując przedwczesnej śmierci „ukochaniej Agnieszki”, raz przeklinając ją za to samo.
Mówił, iż Karolina jest w nią wciągnięta, groził, iż jeżeli i ona zdecyduje go opuścić, to ją zabije. Karolina ledwo doczekała końca szkoły. Na studniówkę nie poszła. Następnego dnia cicho odebrała świadectwo w sekretariacie. Gdy ojciec był w pracy, spakowała rzeczy i uciekła z domu.
Ojciec dawał pieniądze na jedzenie, a Karolina część odkładała. Czasem choćby wyciągała mu je z kieszeni, gdy spał. Nie było dużo, ale wystarczyło, żeby przeżyć jakiś czas. Już dawno postanowiła, iż stąd wyjedzie, będzie pracować, a studiować można i zaocznie.
Nie bała się, iż ojciec będzie jej szukać. Policja i sąsiedzi wiedzieli o jego pijaństwie – nikt nie pomoże go odnaleźć. Wyjechała do dużego miasta, wynajęła zaniedbane, ale tanie mieszkanie na obrzeżach, dostała pracę w „KFC”. Przyciągnęły ją benefity – pomogli załatwić książeczkę zdrowia, jedzenie było darmowe…
Złożyła dokumenty do technikum na zaoczne. Gdy w „KFC” dowiedzieli się, iż uczy się na księgową, posadzili ją przy kasie.
Chłopcy próbowali się do niej zalecać. **”Najpierw wszyscy są mili, delikatni, a potem zaczynają pić albo zdradzać. Nie wiem, co gorsze. Nie wierz ich słodkim słowom, córeczko. Bądź ostrożna. Ja też byłam ładna. Twój ojciec nie pił, gdy się poznaliśmy. Kochaliśmy się. A gdzie to wszystko poszło? Co mu się w głowie popsuło?”** – często mówiła mama.
Karolina zapamiętała jej słowa i nie odpowiadała na zaloty. Wystarczyło, co przeżyła z rodzicami.
Mama w dzień wypłaty szła do sklepu i kupowała podstawowe produkty: makaron, cukier, kaszę, konserwy – żeby starczyło na długo. Ojciec gwałtownie przepijał pieniądze, ale w domu zawsze było jedzenie, choć monotonne i skromne. Teraz Karolina robiła tak samo.
Szła do domu z ciężką torbą, ciągnącą ręce. Na przeciwko szedł chłopak wpatrzony w telefon. Karolina liczyła, iż ją zauważy i ominie. Ale wpadł na nią.
– Przepraszam – powiedział, odrywając oczy od ekranu.
Karolina chciała odpowiedzieć ostro, żeby patrzył, gdzie idzie. Ale zobaczyła jego zainteresowane spojrzenie i ładny uśmiech, zawstydziła się.
– Nic się nie stało, sama jestem winna – odpowiedziała i uśmiechnęła się.
Chłopak zaproponował pomoc. Karolina zawahała się, ale oddała mu torbę. **”Człowiek z takim szczerym spojrzeniem nie może być zły.”** Poznali się. Marek bez problemu zaniósł torbę pod drzwi, ale Karolina nie pozwoliła mu wejść do środka.
Następnego dnia chłopak przyszedł do „KFC”. Powiedział, iż wpadł przypadkiem, ale Karolina była pewna, iż specjalnie. Zaczęli się spotykać.
Marek szczerze przyznał, iż jest po rozwodzie, iż ma małą córeczkę, którą uwielbia. Zostawił żonie mieszkanie, a sam mieszkał u kolegi. Opowiedział, iż ożenił się z głupoty.
– Po prostu nie potrafiliśmy żyć razem. Okazało się, iż nic nas nie łączy. Czasem przez kilka dni nie rozmawialiśmy.
Mówił dużo o córce, i Karolina uznała, iż takiemu człowiekowi, który kocha dzieci, można zaufać. Po miesiącu Marek zaproponował wspólne zamieszkanie.
– Chodź, wynajmiemy normalne mieszkanie bliżej centrum. We dwoje będzie łatwiej.
Karolina się zgodziła. Była w siódmym niebie. Będzie miała teraz normalną rodzinę. Wyprowadzili się do przestronnego mieszkania, skromnie świętowali nowy etap. O przyszłości, o ślubie Karolina nie marzyła. Marek często mówił o dzieciach, iż na pewno będą dwójka – chłopiec i dziewczynka. I Karolina wierzyła, iż tak będzie.
Marek od razu zapłacił za mieszkanie z dwumiesięcznym wyprzedzeniem. A trzeciego miesiąca przepraszającym tonem poprosił, żeby to Karolina zapłaciła.
– Rozumiesz, córka ma urodziny. Nie wyliczyłem, kupiłem jej drogi prezent, jeszcze alimenty…
Jakie mogły być wątpliwoKarolina wzięła głęboki oddech, spojrzała w oczy Marka i powiedziała cicho: „To już koniec”.