Czemu tak na mnie patrzysz? Tak, nie pragnę dzieci. Czy nie jest nam dobrze we dwoje?

polregion.pl 5 godzin temu

**Polska wersja opowiadania**

— Dlaczego się tak na mnie patrzysz? Wiesz dobrze, iż nie chcę dzieci. Czy źle nam we dwoje? — zapytała Ewa męża.

Pierwszy promień słońca zajrzał przez kuchenne okno. Przedzierał się przez żaluzje, rysując na podłodze, ścianie i blacie pasy światła i cienia. Ostatecznie dotarł do twarzy Krzysztofa i uderzył w jego zaczerwienione od niewyspania oczy.

Krzysztof przymknął powieki, ale choćby przez cienką skórę powiek czuł jasność. Odsunął się razem z taboretem w stronę, gdzie słońce nie mogło dosięgnąć jego zmęczonych oczu.

Jakby urażone, słońce nagle schowało się za ścianę przeciwległego bloku. W kuchni zrobiło się od razu ciemno i ponuro. W tej samej chwili rozległ się długo wyczekiwany dźwięk otwieranego zamka. Krzysztof drgnął, nasłuchiwał uważnie cichych szmerów w przedpokoju, wstrzymując oddech.

Skradające się kroki bosych stóp na moment zamarły w pokoju, po czym zaczęły zbliżać się w stronę kuchni.

— Krzysiu? Nie śpię? — zapytała żona, jak mu się wydawało, zaskoczona i zdezorientowana.

— Gdzie byłaś? — ochryple zapytał, rozchylając spierzchnięte usta.

Ewa nie odpowiedziała od razu. Gdyby zareagowała bez zastanowienia, może by uwierzył. Ale kilka sekund myślała nad odpowiedzią.

— W kawiarni byłam z Agnieszką, potem… u niej w domu. Przepraszam, trochę wypiłyśmy, zupełnie straciłam poczucie czasu. Zasnęłam u niej — skłamała.

— Dlaczego nie zadzwoniłaś?

— Byłam pijana, mówiłam ci. Nie chciałam cię budzić — odparła spokojniejszym, równym tonem.

— Liczyłaś, iż będę spał i nie zauważę twojej nieobecności. — Krzysztof mówił, nie patrząc na żonę.

— O co ci chodzi? Wyjście raz na jakiś czas, pogaduchy z koleżanką — to przecież normalne! — Ewa podniosła głos, przechodząc do ataku.

— Raz na jakiś czas? — Krzysztof odwrócił się w jej stronę.

Żona gwałtownie mrugnęła i odwróciła wzrok.

— Jestem zmęczona, porozmawiamy później — powiedziała i chciała wyjść, ale Krzysztof nagle chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.

— Ała! — Ewa nie utrzymała równowagi, upadła na jego kolana, ale natychmiast się podniosła, próbując wyrwać rękę.

— Puść, to boli — syknęła.

Lecz Krzysztof zacisnął uścisk jeszcze mocniej.

— Złamiesz mi rękę! Puść! — Ewa patrzyła na męża z pogardą i rozpaczą.

— Byłaś z nim? Mów. — Krzysztof trzymał ją mocno, nie pozwalając się uwolnić.

— Tak! Tak! — krzyknęła mu prosto w twarz. — Zrobiło ci się le— Dobrze, teraz już wiesz, możesz odejść — szepnął Krzysztof, uwalniając jej rękę i patrząc, jak drzwi za nią zamykają się na zawsze.

Idź do oryginalnego materiału