– Marysiu, czy choć odrobina sumienia w tobie pozostała?! – drżącym głosem zapytała Bronia młodszą siostrę.
– Broniu, to ty mi będziesz o sumieniu mówić? Ja z mamą już swoje odcierpiałyśmy, teraz wasza kolej! Niech ci się Witek przyjrzy i zobaczy, jak to jest mieszkać ze starszą kobietą. Ale my mamy dość! – ostatnie słowa Marysia wypowiedziała szczególnie donośnym tonem i rzuciła słuchawką.
Bronia usłyszała tylko krótkie sygnały. Przez chwilę stała w milczeniu, aż w końcu szepnęła:
– A to bezczelna! No bezczelna…
…Bronia i Marysia były rodzonymi siostrami. Ich rodzice – Krzysztof Marek i Wanda Katarzyna – pobrali się jeszcze na studiach. Rok po ślubie na świat przyszła pierwsza córka, Bronia. Młoda rodzina żyła bardzo skromnie, ledwo wiążąc koniec z końcem.
Po kilku latach Krzysztof dostał od zakładu pracy dwupokojowe mieszkanie. Życie stało się łatwiejsze. Wanda dorabiała, udzielając prywatnych lekcji gry na fortepianie, i z czasem zaczęła całkiem nieźle zarabiać. Gdy Bronia skończyła dziesięć lat, urodziła się Marysia.
Młodsza córka była oczkiem w głowie rodziców. Każda zachcianka Marysi była spełniana natychmiast. Dziewczynka gwałtownie to zauważyła i celowo starała się „przyciągnąć koce na swoją stronę”.
– Broniu, ty jesteś starsza! Ustąp siostrze! – raz po raz upominała córkę Wanda.
– Mamo, po co jej ten zeszyt? Przecież ja go sobie kupiłam, a ona jeszcze mała!
– Chcę, mamo, chcę… – szlochała Marysia teatralnie.
I za chwilę upragniony przedmiot lądował w jej rękach. Marysia nie chciała uczyć się czytać, nie chciała chodzić do logopedy. Chciała tylko, żeby wszystko było po jej myśli. jeżeli ktoś śmiał się sprzeciwić, zaczynała awanturę na cały dom.
Gdy Bronia miała szesnaście lat, a Marysia sześć, w rodzinie wydarzyła się tragedia. Krzysztof zmarł nagle na zawał w pracy. Wszyscy współczuli – taki młody, czterdzieści lat, mógł żyć jeszcze długo, cieszyć się dziećmi, doczekać wnuków. Ale los zadecydował inaczej…
Najbardziej rozpaczała Wanda. Coś w niej wtedy pękło. Przestała zauważać świat dookoła, choćby starsza córka przestała ją obchodzić. Całą swoją miłość i troskę przelała na Marysię, która była żywym portretem zmarłego męża.
– Mamo, moje dżinsy już w strzępach, a ty Marysi wciąż nowe sukienki kupujesz! Już jej pół szafy zajęte – irytowała się Bronia.
– Broniu, nie dramatyzuj! Jesteś już prawie dorosła. Skończysz szkołę, pójdziesz na studia, zaczniesz zarabiać i kupisz sobie, co zechces. A Marysia – biedactwo, w takim wieku bez taty! A on tak ją kochał, tak rozpieszczał… – Wanda ocierała łzę.
Bronia skończyła liceum i wyjechała na studia do Krakowa.
– Myślałam, iż będę tęsknić, ale wiesz co? To choćby dobrze! Chcę Marysi urządzić pokój jak dla księżniczki! – entuzjazmowała się Wanda.
– Mamo, czyli mój tapczan wyląduje na śmietniku, gdy wyjadę? A ja przecież planowałam przyjeżdżać na weekendy…
– No pewnie, iż wyrzucę! To stare rupiecie! A przyjeżdżać możesz – prześpisz się ze mną albo na kuchni. Mam składane łóżko. Marysia musi mieć swój pokój – przed nią cała szkoła!
We wrześniu Bronia wyjechała, a Wanda rozpoczęła remont.
– Broniu, powinnaś była wyjechać wcześniej! Żeby remont skończyć przed szkołą. Marysia nie może się doczekać swojego pokoju – Wanda dzieliła się przemyśleniami przez telefon.
– Mamo, po co w ogóle ten remont? Było wystarczająco dobrze! A tak w ogóle, zbieramy na Otrzęsiny. Mogłabyś coś dołożyć?
– Broniu, jeżeli chcesz dodatkowe pieniądze, to idź i zarób je sama! Remont kosztuje, wzięłam kredyt. A Marysia wyrasta z ubrań, trzeba jej nowe kupić. I ciągle w kino, lody… – jęczała Wanda.
– Mamo, ale jej wszystko kupujesz! A ja?
– Ty jesteś dorosła. Radź sobie. Ja w twoim wieku dorabiałam i żyję. A Marysia taka mała, taka biedna, bez taty…
– Mamo, ja też straciłam tatę!
– No ale ty jesteś duża! Czas wziąć się w garść!
Do domu Bronia przyjeżdżała rzadko. Znalazła pracę na weekendy, poznała Witka, wynajęli mieszkanie, wzięli ślub i kredyt.
– Córeczko, pomogłabym z kredytem, ale sytuacja… – wzdychała Wanda.
– Jaka sytuacja, mamo?
– Marysia się uczy, korepetycje kosztują majątek! – oburzała się Wanda.
– Ja się uczyłam bez korepetytorów!
– Wtedy były inne czasy! A Marysia chce iść na anglistykę. Pewnie będzie płatna, więc muszę oszczędzać. Wy sobie poradzicie. Dorośli ludzie! A jak wam ciężko, to po co braliście kredyt? Trzeba było pomyśleć!
Bronia nie dyskutowała. Wiedziała, iż od lat w życiu matki rządzi Marysia.
Wkrótce Bronia i Witek doczekali się synka, Jasia.
– Mamo, może przyjedziesz pomóc z Jasiem? – pytała Bronia.
– Broniu, jak ja zostawię Marysię? Ona teraz do matury się przygotowuje… Muszę ją nakarmić, pomóc.
– Mamo, ja też zdawałam maturę. A wtedy tata umarł.
– Ale to było dawno! Teraz chcę, żeby Marysia miała lepiej niż inni.
Marysia skończyła płatne studia, a Wanda oszczędzała na wszystkim. Jaś dostawał najtańsze zabawki – „bo przecież to tylko plastik”.
Marysia z dyplomem gwałtownie wyszła za mąż i zamieszkała z Wandą. Dwa lata później urodził się Wojtuś. Babcia całym sercem pokochała drugiego wnuka – miał cały sklep zabawek. Bronia dawno przestała się wtrącać. Zgadzała się tylko z jednym – Wojtuś był kopią Marysi, równie rozkapryszony.
– Mamo, zwolniłaś się z pracy? – spytała pewnego razu Bronia.
– Tak. Wojtuś poszedł do szkoły, ktoś musi go wozić. A potem do prestiżowego liceum – to nie w naszej dzielnicy.
– Mamo, ale to 25 minut autobusem! Po co sobie to robisz? Może z Marysią pogadam?
– Nie! WojtuśTymczasem Marysia z mężem kupili nowe mieszkanie i wyprowadzili się, zostawiając Wandę samą w pustym domu, bo „przecież sama sobie poradzi”.