— Nie zmarnowaliśmy czasu, po prostu długo szliśmy do naszego szczęścia — powiedziała Nadzieja i przytuliła się mocniej do Romana.
Nadzieja otworzyła oczy i przeciągnęła się z rozkoszą. Dzisiaj niedziela, można poleżeć i się nie spieszyć.
Kiedy zmarł jej mąż, znajomi i koledzy z pracy spodziewali się, iż Nadzieja będzie pogrążona w rozpaczy. Więc zakładała maskę niewyobrażalnego smutku. W pracy dano jej urlop, żeby godnie pożegnała ukochanego małżonka.
Na zewnątrz wyglądali na idealną parę, ale co kryło się w środku, jakie sekrety, to już nikogo nie obchodziło. Tak, ludzkim odruchem było jej żal Krzysztofa, jak każdego, kto odszedł przedwcześnie. Ale nie jako męża.
Nadzieja spojrzała na zdjęcie w ramce. Już czas, żeby je schować. Wcześniej tego nie robiła, bo przychodzili znajomi, pocieszali i naturalnie szukali wzrokiem portretu zmarłego.
Budzić się codziennie i widzieć jego zadowoloną, jak u najedzonego kota, twarz — to było za dużo. Nadzieja odrzuciła kołdrę, wstała, podeszła do półki i wzięła w dłonie fotografię męża. Przez chwilę przyglądała się jego zadbanej, pewnej siebie twarzy. Ilu kobietom zawrócił w głowie. Nadzieja uśmiechnęła się gorzko.
— No i co? Dotrwałeś? Myślisz, iż cierpię i opłakuję cię? Nie doczekasz się. Żegnaj. — Rozsunęła książki i wsunęła między nie ramkę ze zdjęciem. — Właśnie tak. Teraz to twoje miejsce, a nie w moim życiu. — Otrzepała niewidzialny pył z dłoni i poszła do łazienki.
***
Kiedy Nadia wyszła z sali po ostatnim egzaminie, na korytarzu już nie było żadnych kandydatów. Nadzieja zdawała jako ostatnia. Niespodziewanie z boku pojawił się zwyczajny, niepozorny chłopak. Razem zdawali na studia.
— No i jak? Zdałaś? — zapytał.
— Piątka! — Nie potrafiła ukryć radości.
— To znaczy, iż będziemy studiować razem. — On też się uśmiechnął.
— Trzeba jeszcze poczekać na listy… — zaczęła Nadzieja, ale sama była pewna, iż się dostanie.
— To formalność. Masz tylko jedną czwórkę. Łapiesz się na listę.
— A kiedy wywieszą wyniki?
— Pojutrze, pytałem. Może świętujemy? — Czekał na jej odpowiedź z bijącym sercem.
Nadia pomyślała, iż rodzice jeszcze w pracy, nie ma już czego uczyć się, adekwatnie nic nie ma do roboty.
— Chodźmy — odpowiedziała.
Spacerowali po mieście, jedli lody, potem poszli do kina.
Trafili do różnych grup. Nadii było to obojętne, ale Roman się zasmucił. Teraz widywali się tylko na przerwach i wykładach, na których zawsze siadał obok niej.
Pewnego dnia Roman się spóźnił, a jego miejsce zajęła Krzysztof Dobrzyński, który wpadł do sali w ostatniej chwili. Nadia chciała powiedzieć, iż miejsce zajęte, ale na katedrę wszedł profesor i rozpoczął wykład. Krążyły o nim opowieści, iż jest surowy, iż jeżeli komuś nie przypasuje, to pożegna się z marzeniami o dobrych ocenach.
Nadia uznała, iż nic się nie stanie, jeżeli raz posiedzą osobno.
— Szewczuk cię zdążył zarezerwować? Czuję, jak wierci mi plecy wzrokiem — szepnął Krzysztof, pochylając się lekko w jej stronę.
Obejrzała się. Romek siedział z tyłu i patrzył na nich z cierpieniem w oczach.
— Młodzi ludzie, dość gadania. Dziewczyna, jeżeli ci nieinteresująco, możesz opuścić salę — surowy głos profesora sprawił, iż Nadia drgnęła.
Wszyscy studenci spojrzeli na nią i Krzysztofa, a Nadia pochyliła głowę nad zeszytem.
— No to po wszystkim. Profesor nas zapamiętał — mruknął Krzysztof, i oboje parsknęli śmiechem.
Profesor jednak ich wyrzucił. Najpierw siedzieli na korytarzu, czekając na koniec wykładu, potem Krzysztof zaproponował stołówkę. Po co tracić czas?
Krzysztof był erudytą, potrafił ciekawie opowiadać. Nadii podobała się jego pewność siebie. choćby wykładowcy go szanowali.
— Nadia, uważaj na niego. To babiarz, pusty śmieciarz — ostrzegł ją po zajęciach Romek.
— Zazdrosny jesteś? — spytała.
— A jeżeli tak?
— Romku, między mną a Krzysztofem nic nie ma. Pomyśl tylko, raz razem siedzieliśmy.
Ale na jednym wykładzie się nie skończyło. Nadzieja zakochała się, nie mogła żyć bez Krzysztofa. Wszyscy mówili o nich jako o parze, rodzice Nadii uważali ich za narzeczonych. Urokliwy i czarujący Krzysztof oczarował choćby jej mamę. Potrafił zdobywać kobiece serca, niezależnie od wieku.
Młodzi postanowili, iż nie będą się spieszyć ze ślubem, ale plany pokrzyżował przypadek — Nadia zaszła w ciążę. Powiedziała Krzysztofowi, a on, ku jej zaskoczeniu, zareagował spokojnie.
— Fajnie, będę ojcem. Tylko na co utrzymamy dziecko? A studia? Nadiu, może nie spieszmy się? Jeszcze czas.
Nadia się zgodziła. Ale w najmniej oczekiwanych momentach zaczęły ją męczyć nudności, czuła się słaba i zmęczona. W końcu zdecydowała się na aborcję. Jakie studia z dzieckiem? Ona i Krzysztof kochali się, uczyli i planowali przyszłość.
A Roman był tylko przyjacielem. Pożyczał jej notatki, gdy opuszczała wykłady. Niewidzialny, zawsze był obok.
Latem, po czwartym roku, Nadia i Krzysztof wzięli ślub. Ojciec Krzysztofa był istotną osobą w swoim mieście. Po studiach zabrał młodych do pracy. Krzysztof gwałtownie awansował. Nadia nie zazdrościła, rozumiała, iż ojciec robi wszystko dla syna, a ona była tylko żoną.
Pewnego dnia w przerwie obiadowej Nadzieja zajrzała do gabinetu męża i zastała go w objęciach młodej, bezczelnej sekretarki. Dziewczyna przeszła obok Nadii, nie okazując zakłopotania, patrzyła jej prosto w oczy i uśmiechnęła się. Cała jej postawa mówiła: sama jesteś winna, nie wchodź bez pukania.
W domu Nadzieja urządziła awanturę.
— I co w tym złego? Każdy mężczyzna czasem ma romans. jeżeli myślisz, iż nie, to po prostu nie wiesz. Jesteś moją żoną. Kocham cię. A ona to tylkoNazajutrz nad morzem, patrząc na wschód słońca, Nadzieja uścisnęła dłoń Romana i po raz pierwszy od lat poczuła, iż jej życie wreszcie zaczyna się układać.