Przepis jest sprzed tygodnia, kiedy byłam gdzieś w połowie tej cholernej dyni. Został mi jeszcze niewielki kawałek, który skończę jutro. I tak, w przedpokoju stoi jeszcze jedna, ale choćby jej nie ruszam. Powiedzmy, iż ładnie tam się wkomponowała. A co do curry, było pyszne. Rzadkie, gęste, na ciepło i na zimno. Przesadziłam oczywiście z ilością ostrych dodatków, ale tak lubię. Przepis już macie po korekcie.
Składniki:
1 l bulionu warzywnego
500 g dyni (ja użyłam prowansalskiej)
pół szklanki czerwonej soczewicy
2 spore garści świeżego szpinaku
1 cebula
2 ząbki czosnku
1 duży pomidor obrany ze skóry
1 łyżeczka soku z cytryny
1 łyżeczka curry
1/3 łyżeczki mielonej chili (lub więcej)
1/3 łyżeczki mielonego imbiru
szczypta cynamonu
garść uprażonych orzechów ziemnych
mały kubek jogurtu naturalnego
sól
olej rzepakowy
(przepis na 4 porcje)
Soczewicę dokładnie płuczemy na sicie. Dynię kroimy w sporą kostkę, wrzucamy ją na rozgrzaną patelnię. Dodajemy do niej pokrojoną w drobną kostkę cebulę i rozdrobniony czosnek, wszystko smażymy na wolnym ogniu 4 minuty. Dodajemy do tego curry, imbir, cynamon i chili, smażymy 15 sekund. Po tym czasie wlewamy bulion, dodajemy pokrojony w drobną kostkę pomidor, soczewicę, całość gotujemy około 5 minut – do miękkości dyni. Pod koniec wlewamy sok z cytryny, szpinak, doprawiamy solą. Curry przelewamy do misek, dodajemy łyżkę jogurtu i parę orzechów ziemnych.