Córki oczerniły „samolubną” matkę, która poświęciła całe życie dla nich.

polregion.pl 1 dzień temu

W małej wiosce na południu Polski, gdzie życie płynie powoli, a stare drewniane domy skrywają rodzinne tajemnice, panował stereotyp: matka musi poświęcić się całkowicie dzieciom, rezygnując z własnych marzeń. Ale Helena, matka dwóch dorosłych córek, odrzuciła tę zasadę. Jej decyzja o przyjęciu spadku po siostrze przewróciła jej życie do góry nogami i wzbudziła burzę oburzenia u tych, którzy przywykli widzieć w niej tylko cichą, poświęcającą się cień.

Helena wyszła za mąż jako młoda dziewczyna, pełna nadziei. Urodziła dwie córki, Kingę i Jagodę, ale szczęście nie trwało długo. Mąż, który okazał się łajdakiem, zniknął trzy lata po narodzinach młodszej córki, Jagody, zostawiając Helenę samą z dwójką maluchów. Wychowywanie dzieci w pojedynkę było piekłem. Helena odmawiała sobie wszystkiego, harowała, by córki miały choć odrobinę wygodnego życia. Ale niektórych problemów — jak własnego mieszkania — nie dało się rozwiązać.

Rodzina gnieździła się w maleńkim domku na skraju wsi, z ogródkiem, który ratował ich w trudnych czasach. Córki dorosły, wyszły za mąż i wyjechały do miasta, wynajmując mieszkania. Helena została sama. Zdrowie zaczęło szwankować, więc wcześniej przeszła na emeryturę. Wtedy jej starsza siostra, Danuta, ciężko zachorowała. Helena bez wahania przeprowadziła się do niej, do dużego mieszkania w centrum miasta. To, co zobaczyła, oszołomiło ją.

Danuta, wolna od rodzinnych obowiązków, żyła dla siebie. Wydawała pieniądze na podróże, teatry, modne ciuchy, nie martwiąc się o przyszłość. choćby do siostry odnosiła się z lekką wyższością: „Jak nie będziesz się mną opiekować, Heluś, znajdę kogoś innego. Wtedy mieszkanie też nie będzie twoje”. Helena była zszokowana takim egoizmem, ale żyjąc z Danutą, zaczęła powoli rozumieć jej filozofię. Gdy siostra zmarła, zostawiając jej mieszkanie, Helena jakby się obudziła. Po raz pierwszy pomyślała: a może żyć dla siebie?

Została w miejskim mieszkaniu, wśród gwaru ulic i kolorowych neonów. Po raz pierwszy od dziesięcioleci poczuła, iż żyje. Zaczęła chodzić na wystawy, spacerować po parkach, choćby zapisała się na kurs tańca. Ale jej szczęście stało się solą w oku dla córek.

Kinga i Jagoda przywykły, iż matka zawsze stawiała ich potrzeby ponad swoje. Kinga, która z mężem wzięła kredyt hipoteczny, liczyła, iż Helena sprzeda odziedziczone mieszkanie i da jej część pieniędzy, by ulżyć w spłatach. Jagoda, spodziewająca się trzeciego dziecka i wynajmująca lokum, marzyła o kupnie małego mieszkania za te same środki. Córki już wszystko zaplanowały, nie pytając matki. Ale Helena odmówiła sprzedaży. Postanowiła zostać w mieście i żyć tak, jak nigdy nie śmiała marzyć.

— Zmęczyłam się poświęcaniem — powiedziała córkom, gdy przyjechały domagać się wyjaśnień. — Chcę wreszcie żyć dla siebie.

Córki wpadły w szał. Nazwały ją egoistką, zarzucały niewdzięczność. „Całe życie byłaś dla nas, a teraz rzucasz nas dla swoich zachcianek!” — krzyczała Kinga. Jagoda, ocierając łzy, dodała: „Jak możesz myśleć tylko o sobie, kiedy ja mam dzieci, a my ledwo wiążemy koniec z końcem?”

Helena milczała, ale serce pękało jej z bólu. Przypominała sobie, jak głodowała, by córki mogły iść do szkoły w nowych sukienkach, jak szyła po nocach, by zarobić choć trochę więcej. A teraz oskarżały ją o zdradę. Najgorsze było to, iż córki choćby nie pomogły jej w opiece nad Danutą. Pojawiły się dopiero po śmierci ciotki, gdy poczuły, iż może być coś do wzięcia.

— Dlaczego zapomniałaś o nas i wnukach? Jak śmiesz się bawić w tym mieście? — rzuciła Kinga, zanim wyszła, trzasnąwszy drzwiami.

Jagoda przestała dzwonić. Córki wymazały matkę ze swojego życia, nazywając ją „zakochaną w sobie”. Helena została sama, ale nie żałowała swojej decyzji. Po raz pierwszy czuła się wolna. Spacerowała nad Wisłą, piła kawę w przytulnych kawiarniach, uśmiechała się do obcych. Jej oczy, kiedyś przygaszone zmęczeniem, teraz błyszczały życiem.

Czy można ją winić? Dała córkom wszystko, co mogła, ale w końcu wybrała siebie. Córki, przyzwyczajone do jej poświęceń, nie potrafiły zaakceptować, iż ma prawo do odrobiny szczęścia. Kto tu jest egoistą? Matka, która postanowiła żyć po swojemu, czy córki, żądające kolejnych ofiar? Helena znała odpowiedź, ale to nie łagodziło bólu rozstania z rodziną. Tylko miała nadzieję, iż kiedyś córki zrozumieją — choćby matka ma prawo do własnego serca.

Idź do oryginalnego materiału