Córka zadzwoniła i oznajmiła, iż wychodzi za mąż, ale nas nie zaprosi na ślub. Potem przyjechała sama, zabrała klucze od mieszkania, które jej kupiliśmy. Maria powiedziała, żebyśmy tam zrobili remont – to będzie nasz prezent ślubny. Razem z mężem jeździliśmy do jej mieszkania, a to ponad 80 km od nas. Pomagaliśmy zarówno z remontem, jak i zakupem mebli. Ciągle pytałam córkę: – A dlaczego przyszli teściowie się nie pojawiają? Poznalibyśmy się, a i zięcia nie widzieliśmy ani razu. Kiedy córka pokazała nam wideo z teściami, od razu wszystko zrozumieliśmy

przytulnosc.pl 3 tygodni temu

Z mężem mamy jedną jedyną córkę. Zawsze byliśmy z niej dumni, to w niej pokładaliśmy całą naszą nadzieję. Ale jak to mówią, córka nie zawsze jest bliższa sercu niż syn – i tak właśnie stało się w naszej rodzinie.

Maria od zawsze była dobrą osobą, nie mogę powiedzieć, iż wyrosła na kapryśną egoistkę, ale ostatnio zupełnie jej nie poznaję. Wychowywała się jak większość dzieci w jej wieku: przedszkole, szkoła, każde lato spędzała u babci na wsi, raz w roku jeździła na obóz. Staraliśmy się, by miała wszystko, co najlepsze, aby nie czuła się gorsza od innych dzieci.

Maria była naszą jedyną córką, dlatego naszym celem było zapewnienie jej jak najlepszej przyszłości. Wraz z moimi rodzicami przez wiele lat odkładaliśmy pieniądze na mieszkanie dla niej. Była ich jedyną wnuczką, więc też niczego jej nie żałowali.

Maria uczyła się doskonale, ukończyła szkołę ze złotym medalem, dlatego bez problemu dostała się na studia w stolicy na bezpłatne miejsce. Mieszkała w akademiku, nie miała życia towarzyskiego – cały swój czas poświęcała nauce.

Do domu przyjeżdżała rzadko, tylko na święta. Wysyłaliśmy jej pieniądze, żeby na niczym jej nie brakowało. Dopiero na ostatnim roku studiów zaczęła spotykać się z chłopakiem, wysyłała nam ich wspólne zdjęcia i wspominała o ślubie.

O samej ceremonii jednak dowiedzieliśmy się dopiero dwa dni przed nią. Maria powiedziała, iż to dla nich tylko formalność – po prostu idą do urzędu, a wieczorem spotykają się z przyjaciółmi w kawiarni. Byliśmy w szoku. Przez tyle lat odkładaliśmy pieniądze na wesele, żeby świętować ten dzień w gronie rodziny, z najbliższymi.

Przyszły zięć pochodził z naszego regionu. Pracował w stolicy, ale po ślubie postanowił wrócić z Marią do naszego małego miasteczka. Ucieszyliśmy się – w końcu przyjadą, a my im podarujemy to mieszkanie i razem wyprawimy wesele.

To wszystko wydarzyło się latem. Ale najpierw przyjechała sama Maria – po klucze do mieszkania. Powiedziała, iż jej mąż dołączy dopiero jesienią, gdy skończy kontrakt w pracy. Co do wesela, poprosiła, żebyśmy o nim nie myśleli, bo „łyżka jest cenna tylko do obiadu”. Natomiast z naszej pomocy w urządzaniu mieszkania nie zamierzała rezygnować. jeżeli zrobimy drogi remont, to będzie najlepszy prezent ślubny.

Jeździliśmy do jej mieszkania, pokonując ponad 80 km, pomagaliśmy z remontem i kupnem mebli. Wciąż pytałam:

– A dlaczego teściowie się nie pojawiają? Chcielibyśmy się poznać.

Ale zawsze była jakaś wymówka – byli na wakacjach, zajęci, mieli inne sprawy. Czułam, iż coś tu jest nie tak. Kiedy pytałam, jacy oni są, Maria mówiła, iż to ludzie kreatywni, z wyższych sfer, pełni klasy i smaku. Nie tacy jak my.

Podkreślała, iż ich szanuje, a choćby się ich boi, bo to osoby z wyższych sfer. Zauważyłam, iż czasami byli w tym mieszkaniu – na ścianach pojawiały się dziwne obrazy, a w pokoju jakieś nietypowe figurki i wazony. Dla mnie to były bzdury, ale córka była nimi zachwycona. Mówiła, iż nie mamy gustu.

Jesienią przyjechał zięć. Ale do siebie nas nie zapraszali, wciąż powtarzali, iż są zajęci. Do nas też nie przyjeżdżali. Na Nowy Rok Maria przyjechała sama.

Milczałam, ale mąż nie wytrzymał i zaczął się kłócić z córką:

– Przynajmniej pokaż nam swojego męża! Bo zaczynamy mieć wątpliwości, czy on w ogóle istnieje! Wstyd nam przed rodziną – wszyscy pytają o zięcia, a my go choćby na oczy nie widzieliśmy.

W odpowiedzi pokazała nam wideo – z nim i jego rodzicami. Ani jednego słowa powitania dla nas.

Ale co za szyk! Teściowa elegancko ubrana, droga sukienka, modna fryzura. Teść z modną brodą, o inteligentnym spojrzeniu.

Zrozumiałam: córka się nas wstydzi. Bo nie jesteśmy tacy jak oni.

Zapytałam ją wprost:

– Wstydzisz się nas przed swoim mężem i jego rodziną?

Nie odpowiedziała wprost, zmieniła temat.

I już wiem. Tak, ona się nas wstydzi.

Jesteśmy prości. Nasze wakacje to wieś u rodziców. Nasze święta to rodzinne biesiady. Nasza codzienność to praca w fabryce, mąż dorabia naprawą sprzętu, a ja pracuję jako kucharka w stołówce. Nie mamy niczego wyjątkowego, ale jesteśmy normalnymi ludźmi! Dlaczego mamy być powodem do wstydu?

Tak, nie znamy się na sztuce. Jesteśmy prości.

Na 8 marca córka nie przyjechała, nas też nie zaprosiła – świętowała ze swoją teściową.

A my już jej nie zapraszamy. Rozmawiamy tylko przez wideorozmowy, bez wspólnych spotkań. Maria udaje, iż nie widzi naszego żalu albo faktycznie go nie dostrzega.

Do nich w gości się nie pchamy. Nie chcemy choćby widzieć zięcia, który od roku nas ignoruje i mieszka w mieszkaniu kupionym za nasze pieniądze.

Żadnej wdzięczności!

Boję się, iż choćby przyszłe wnuki będą nastawiane przeciwko nam – iż i one uznają nas za niegodnych swojej „wyższej kultury”.

Jest mi smutno.

Całe życie poświęciliśmy naszej córce, a na starość zostaliśmy sami…

Idź do oryginalnego materiału