Córka z wnukiem wprowadzili się 'tymczasowo’, ale usłyszałam ich plany o domu seniora.

twojacena.pl 2 godzin temu

*Córka z wnukiem przeprowadzili się do mnie tymczasowo, ale podchwyciłam, jak dyskutowali, do którego domu seniora lepiej mnie oddać.*

Przeprowadzka Kasi z Mikołajem przypominała żywioł, który runął na moje ciche, latami wypracowane życie. Pojawili się na progu z walizkami, kartonami i winowatym uśmiechem córki.

Mamusiu, to tylko na chwilę szczebiotała Kasia, podczas gdy Mikołaj, mój piętnastoletni wnuk, z hukiem wciągał do przedpokoju kolumnę wielkości szafki nocnej. U nas remont, wiesz, robotnicy… no, rozumiesz. Miesiąc, najwyżej dwa.

Zrozumiałam. Odsunęłam się w milczeniu, robiąc im miejsce. Moje dwupokojowe mieszkanie, które dotąd wydawało się przestronne, kurczyło się w oczach.

Najpierw padł salon. Przekształcił się w filię pokoju nastolatka: ubrania na oparciach krzeseł, kable oplatające nogi stołu, wieczne buczenie komputera.

Moje fiołki, które latami rosły na parapecie, zostały wysiedlone do kuchni, bo mamo, tu jest za mało światła, a Mikołaj potrzebuje miejsca na monitor.

*Potem przyszła kolej na kuchnię.* Kasia z entuzjazmem wzięła się za wprowadzanie własnych porządków.

Po co ci tyle słoiczków? pytała, wykopując z szafki moje zapasy ziół i przypraw. To już sto lat leży, wszystko do wyrzucenia! Kupię nowe, w ładnych, jednakowych pojemnikach.

Nie pytała stawiała przed faktem. Mój ulubiony miedziany czajniczek, prezent od nieżyjącego męża, został ukryty na antresoli jako ten, który nie pasuje do wnętrza. Zastąpił go lśniący french press.

Starałam się nie przeszkadzać. Wychodziłam na długie spacery, by nie słyszeć muzyki wnuka i energicznego szurania córki.

*Za każdym powrotem odkrywałam coś nowego.* Przesunięte meble. Inny obrus na stole. Znikający z komody album ze starymi zdjęciami.

Mamo, schowałam go do szafy, bo się kurzył objaśniała beztrosko Kasia, widząc moje spojrzenie.

Czułam się gościem. Grzecznym, cichym gościem, któremu pozwolono mieszkać we własnym domu.

Przestałam rozpoznawać swoje mieszkanie. Wypełniło się obcymi dźwiękami, zapachami, obcym życiem, które wypierało moje.

*Pewnego wieczoru wróciłam ze spaceru wcześniej niż zwykle.* W przedpokoju paliło się światło, z kuchni dobiegały stłumione głosy.

Chciałam wejść, przywitać się, ale coś mnie powstrzymało. Kasia zdawała się rozmawiać przez telefon.

Zamarłam w ciemnym korytarzu, nasłuchując.

…tak, Wojtku, rozumiem. Ale trzeba wybrać najlepszy. Żeby opieka była dobra i miejsce przyzwoite…

Jej głos był cichy, niemal konspiracyjny. Przytuliłam się do ściany, serce zabiło niespokojnie.

Nie, ten za daleko. A tamten, który wysłałeś… opinie są wątpliwe. Trzeba wszystko przemyśleć. To nie na miesiąc.

Przerwa. Pewnie słuchała odpowiedzi męża.

Oczywiście, dla niej to lepiej. Świeże powietrze, towarzystwo… Tu zupełnie marnieje sama.

Zamknęłam oczy. Nagle zabrakło powietrza.

Dobrze, jeszcze sprawdzę opcje zakończyła Kasia. Porozmawiamy jutro. Całuję.

W kuchni coś zadzwoniło. Na palcach przemknęłam do swojego pokoju i cicho przymknęłam drzwi.

Usiadłam na skraju łóżka, wpatrzona w jeden punkt. Nie było łez, nie było ochoty na awanturę. W środku wszystko stwardniało, jak kamień.

Więc remont był tylko pretekstem. Więc wszystkie te mamusiu, przecież dla ciebie lepiej to przygotowanie. Oni już zdecydowali. Za mnie. Pozostało tylko wybrać miejsce.

*Siedziałam nieruchomo, gdy za ścianą wrzało życie.* Wnuk śmiał się, oglądając jakieś filmiki. Córka nuciła pod nosem, myjąc naczynia w swoim french pressie.

Oni żyli. A mnie już skreślili.

Następnego ranka obudziłam się inną osobą. Lodowaty spokój, który we mnie zagościł, nie zniknął. Wstałam, ubrałam się i wyszłam do kuchni.

Kasia już krzątała się, zaparzając coś w swoim french pressie.

Dzień dobry, mamusiu! uśmiechnęła się promiennie. Zrobić ci, jak zwykle, owsiankę?

Nie odpowiedziałam stanowczo. Zrób mi kanapkę z serem. I oddaj mój czajniczek, proszę. Chcę prawdziwej herbaty.

Kasia mrugnęła zdziwiona. Uśmiech zszedł z jej twarzy.

Mamo, po co ci ten stary czajnik? Popatrz, jaki wygodny french press…

Oddaj. Czajnik. Na. Miejsce. Wypowiedziałam to powoli, patrząc jej prosto w oczy. Coś w moim spojrzeniu sprawiło, iż drgnęła. W milczeniu wspięła się na stołek, wyjęła z antresoli miedziane naczynie i postawiła na stole.

*Od tego dnia rozpoczęła się moja cicha wojna.* Nie wychodziłam już z domu na całe dni. Siedziałam w fotelu w salonie i obserwowałam.

Patrzyłam, jak Mikołaj rzuca brudne skarpety pod kanapę, jak Kasia szeptała przez telefon, ściszając głos, gdy wchodziłam.

Uznali moją nową milczącą stanowczość za starą babcię humory. To było mi na rękę.

*Kilka dni później na stoliku kawowym pojawił się błyszczący folder.* Dom seniora «Sosnowy Brzeg». Odpoczynek i opieka w harmonii z naturą.

Kasia udawała, iż pojawił się tam sam.

Wzięłam go do ręki, gdy była w pobliżu. Przejrzałam. Uśmiechnięci staruszkowie na zdjęciach, grający w szachy. Przytulne pokoje.

Jaka ładna reklama powiedziałam głośno. To sanatorium?

Kasia nastroszyła się.

Tak, mamo, coś w tym rodzaju. Dali mi w pracy, zobacz, jakie ładne. Świeże powietrze, lekarze pod ręką… Może pojedziesz na tydzień, odpoczniesz od nas?

Od was? podniosłam na nią wzrok. Ale wy sami niedługo wracacie. Remont się skończy i pojedziecie. Czyż nie?

Zakłopotała się.

No tak, oczywiście… ale tobie też przyda się zmiana.

A ile to kosztuje? stuknęłam palcem w cennik na ostatniej stronie. Ojej. Drogo. To prawie cała moja

Idź do oryginalnego materiału