A nuże, marsz do kuchni! usłyszałam od męża i nie wytrzymałam.
Wiera patrzyła na ekran telefonu. Andrzej napisał po raz czwarty w ciągu pół godziny: Głupeńko, odbierz telefon.
Siedziała za kierownicą szkoły jazdy instruktor tłumaczył parkowanie równoległe. Telefon znów zadzwonił.
Mogę odebrać? Mąż się martwi.
Oczywiście.
Andrzeju, jestem za kierownicą
Czemu nie odbierasz? Dzwonię przecież!
Nie wolno rozmawiać podczas
Aha, już rozumiem. Prawo jazdy ważniejsze od męża. Kiedy wrócisz?
Za godzinę.
Kto ugotuje obiad? Czy ja sam mam to robić?
Instruktor odwrócił się, udając, iż nie słyszy.
Zaraz wrócę, przygotuję.
No to dobrze. A to już myślałem, iż moja żona to teraz bizneswoman.
W domu Andrz












