Córka wybaczyła, ja – nie

newsempire24.com 14 godzin temu

Mój dziennik
Dzisiaj. Izabela skończyła trzydzieści lat. Pierwsze jej urodziny od ośmiu lat, które spędzamy razem. Stoję przed lustrem, poprawiając szary kostium. Czułam się, jakby czas się cofnął, a jednak nie.

— Mamo, gotowa? — zawołała Iza z przedpokoju. — Taksówka już czeka.
— Zaraz, zaraz! — odkrzyknęłam, ale wciąż patrzyłam na swoje odbicie. Tak bardzo się zmieniła… Kiedyś tylko dżinsy i ad tenisowe, a teraz eleganckie sukienki, szpilki. Pracuje w zagranicznej korporacji, zarabia więcej niż ja przez całe zawodowe życie. A wychodzi za tego swojego… Patryka.
— Mamo! — Jej głos zabrzmiał zniecierpliwiony.
Westchnęłam i wyszłam. W progu stała córka w beżowej sukni, z gładko uczesany włosami i dyskretnym makijażem. Piękna. Zawsze była ładna, choćby gdy jako szesnastolatka rzuciła szkołę i odeszła z domu.
— Wyglądasz ładnie — powiedziałam sucho.
Uśmiechnęła się, ale w jej oczach przemknął cień.
— Dziękuję. Ty też. Ten kostium naprawdę ci pasuje.

W drodze do lokalu panowała cisza. Iza wpatrywała się w okno, ja rozmyślałam, jak inaczej potoczyłoby się życie. Gdyby wtedy mnie posłuchała. Gdyby nie związała się z tym Józefem, starszym o dwadzieścia lat. Gdyby nie wyjechała z nim do Warszawy, porzucając szkołę, studia, przyszłość.
— Pamiętasz, co mówiłam? — nie wytrzymałam. — Że się nie skończy dobrze. Że cię zostawi, jak się tylko znudzi.
Iza odwróciła się do mnie.
— Mamo, nie o tym dzisiaj. Moje urodziny.
— Nie zamierzam psuć ci święta. Stwierdzam fakt. Miałam rację, prawda?
— Tak, miałaś rację. I co teraz? Chcesz, żebym do końca życia żałowała błędów młodości?
Milczałam. Czy tego chciałam? Nie wiedziałam. Wiedziałam tylko, iż przez osiem lat nie mogłam spać w spokoju. Wyobrażając sobie, gdzie i z kim żyje moja szesnastoletnia córka. Jak dzwoniłam na policję, do szpitali, jak szukałam przez znajomych. Jak pierwszy list nadszedł po półtora roku — krótka kartka, iż Iza żyje i jest zdrowa.

Restauracja była elegancka, droga. Przy wielkim stole czekali już goście: koledzy Izy z pracy, kilka przyjaciółek, narzeczony Patryk z rodzicami. Wszyscy grzecznie powstali na mój widok.
— Poznajcie moją mamę, Wandę Majewską — przedstawiła Iza. Skinęłam głową wszystkim naraz i usiadłam na wyznaczonym miejscu. Obok była matka Patryka, dystyngowana pani w drogiej sukni.
— Ma pani cudowną córkę — szepnęła. — Patryk ją uwielbia. Mówi, iż mało jest takich niezależnych, pewnych siebie dziewcząt.
— Samodzielność zdobyła wcześnie — odparłam. — Za wcześnie.
Matka Patryka wyczuła ciężar w moim głosie, zmieniła temat.

Przy stole panował radosny gwar. Iza śmiała się, opowiadała historie z biura, przyjmowała życzenia. Siedziałam cicho, odpowiadając półsłówkami na pytania sąsiadów, skupiona na obserwacji.
Córka przytuliła się do Patryka, on coś szepnął jej do ucha, na jej policzkach pojawił się rumieniec. Dobrego partnera znalazła, to się chwali. Lekarz, z dobrego domu. Miałaby szczęście. Mogła jednak wyjść wcześniej, za kogoś porządnego, gdyby wtedy mnie posłuchała.
— Iza, opowiedz o weselu! — poprosiła jedna z przyjaciółek. — Kiedy planujecie?
— Jesienią — odparła Iza. — Chcemy kameralną uroczystość, tylko najbliżsi.
— A gdzie będziecie mieszkać?
— Patryk kupił mieszkanie w nowej inwestycji. Trzypokojowe, pięknie wykończone. Istny raj!
Mimowolnie wspomniałam naszą dwupokojową, gdzie mieszkaliśmy razem, zanim uciekła. Spała wtedy na rozkładanej sofie w salonie, skarżyła się na brak prywatności. Mówiłam: skończ szkołę, studiuj, pracuj, wtedy swoje będzie. Ona nie chciała czekać.
— A dzieci? — nie ustawała przyjaciółka. — Myślicie?
Iza zamieniła spojrzenie z Patrykiem.
— Naturalnie. Bardzo pragnę dzidziusia. Albo córeczkę — uśmiechnęła się. — Będę najlepszą mamą pod słońcem.
— Nie wątpię — skinęła jej przyszła teściowa. — Masz wyjątkową intuicję do ludzi, takt. To najważniejsze w wychowaniu.
Omal się nie zakrztusiłam winem. Intuicja do ludzi? U dziewczyny, która jako nastolatka rzuciła się w ramiona żonatego faceta?
— Mamo, w porządku? — Iza spojrzała z troską. — Może przynieść wodę?
— Nie, wszystko dobrze — otarłam oczy chusteczką.

Pogoda ducha wróciła. Padły toastu, wręczono prezenty. Iza dostała kosztowną biżuterię od narzeczonego, wycieczkę po Europie od współpracowników, markową torebkę od koleżanek. Ja podarowałam złotą łań
Patrząc na brzask za oknem, zrozumiałam, iż przebaczenie, niczym wschodzące słońce, potrzebuje czasu, by powoli rozproszyć mrok nagromadzonych lat lęku i urazy, ale każdego dnia przynosi nową szansę.

Idź do oryginalnego materiału