Córka ma już ponad trzydzieści lat, a ciągle żyje jak nastolatka. To szczere wyznanie zmęczonej matki, która czeka na jej dorosłość.
Czasem wpadam do swojej starej księgowej – nie w interesach, tylko na herbatę i pogawędkę z dawnymi koleżankami z pracy. Niedawno znów tam zajrzałam i, jak zwykle, rozmowa zeszła na bolączki. Weronika, moja dobra znajoma z biura, od progu westchnęła:
— Nie wiem już, co robić z Kingą. Trzydzieści dwa lata, a zachowuje się jak osiemnastolatka. Ani pracy, ani rodziny, ani planów na życie. Telefon to jej najlepszy przyjaciel, a wieczory tylko na imprezy z koleżankami. Już nie daję jej pieniędzy „na miasto”, ale oczywiście kupuję jedzenie, płacę za mieszkanie – no cóż, nie mam wyjścia.
Słuchałam i coraz mocniej czułam ból tej kobiety. Weronika ma prawie sześćdziesiątkę. Harowała całe życie – i za młodu, i teraz, gdy mogłaby spokojnie żyć na emeryturze. Ale nie, teraz ciągnie nie tylko siebie, ale i dorosłą córkę, która nie zamierza dorosnąć ani się zmienić.
— Mówię jej: znajdź choćby dorywczą pracę! A ona na to: „Przez całe życie patrzyłam, jak harujesz za grosze na trzech etatach, i nie chcę takiego życia”. Raz na jakiś czas posiedzi z dzieckiem sąsiadki – i to cała jej aktywność zawodowa. Na więcej, mówi, nie ma ochoty.
Kinga miała szansę. Czerwony dyplom, świetne studia. Inteligencji – aż nadto. W młodości chłopaki zawsze się za nią uganiali. Mogłaby cieszyć się życiem. Ale gdy przyszło czas budować karierę, uznała, iż zaczynanie „od dołu” to upokorzenie. Chciała od razu wysokiego stanowiska i grubej pensji. A takie rzeczy, jak wiadomo, nie leżą na ulicy – zwłaszcza bez doświadczenia.
— Już nie proszę, żeby była jakąś gwiazdą – ciągnęła Weronika. – Niech po prostu będzie normalną dorosłą osobą! Ale ona chyba czeka, iż przyjedzie po nią czarna limuzyna i zawiezie do bajki. Bogaty mąż, willa, wakacje na Malediwach – oto jej plan. Rzeczywistość jej nie obchodzi. Gdy próbuję ją umówić z porządnymi chłopakami – odmawia. Wszyscy, jak twierdzi, „nie tego poziomu”: albo biedni, albo „mało bystrzy”. A sama co sobą reprezentuje?
Widzę, jak jej ciężko. To już nie tylko narzekania. To krzyk rozpaczy. Nie wie, co robić, jak dotrzeć do dorosłej kobiety, która tkwi w myśleniu nastolatki. Marzenia są dobre. Ale gdy stają się wymówką, by nic nie robić – to już problem.
— Wiesz – mówi Weronika – ona jest dobra. Ma dobre serce. Ale w głowie… jakby zamrożenie. Jakby bała się zrobić krok w prawdziwe życie. A ja nie jestem wieczna. Co będzie, gdy mnie zabraknie?
Milczałam, tylko kiwałam głową. W mojej głowie kłębiły się setki myśli. Skąd biorą się takie historie? Weronika dała Kindze wszystko – wykształcenie, wsparcie, dom. Ale coś poszło nie tak. Może nadmiernie ją chroniła? Może Kinga po prostu boi się wziąć odpowiedzialność? A może odrzuca normalne opcje, czekając na życie idealne?
— Zaczęłam choćby myśleć – dodała cicho Weronika – iż może problem jest we mnie? Może ją rozpuściłam, wszystko za nią decydowałam? A teraz już za późno cokolwiek zmienić?
Nie potrafiłam powiedzieć, iż to jej wina. Bo takich historii jest wiele. Znam ludzi, którzy wyrośli z biedy i osiągnęli sukces. I znam takich jak Kinga – zdolnych, inteligentnych, ale zagubionych. Bywa, iż oczekiwania rodziców łamią dzieci. Bywa, iż strach przed porażką paraliżuje. A bywa – iż to zwykłe lenistwo, udające „poszukiwanie własnej drogi”.
Jedno wiem na pewno: Weronika na to nie zasłużyła. Zrobiła, co mogła. Teraz chce tylko jednego – zobaczyć, iż jej córka wreszcie jest dorosła, samodzielna i wdzięczna.
Niestety, nasze dzieci nie zawsze stają się tymi, którymi je widzimy w marzeniach. Ale może ta historia jeszcze się odmieni? O ile Kinga zrozumie, iż czas nie jest nieskończony. Że matka nie będzie wieczna. I iż życie nie czeka na tych, którzy czekają na cud, nie robiąc nic.