„Córka nie zareagowała tak, jak się spodziewałam” – historia matki i dorosłej córki

przytulnosc.pl 5 godzin temu

Podzieliłam się z moją córką wspaniałą wiadomością – wychodzę za mąż! Jednak jej reakcja zupełnie mnie zaskoczyła.

Większość z nas nie odmówi pomocy od innych. To normalne – dlaczego nie przyjąć wsparcia, jeżeli ktoś sam je oferuje? Ale czy można wykorzystywać ludzi, widząc, iż zaczyna ich to męczyć? To już zależy od sumienia i osobistych wartości. Są tacy, którzy nie cofną się przed niczym, by osiągnąć swoje cele.

Od lat wspieram moją córkę, Martynę. Niestety, jej oczekiwania wobec mnie stały się dla mnie trudne do zniesienia. Martyna ma już 30 lat, a przez cały czas liczy na moją pomoc finansową i prezenty.

Kiedy Martyna była dzieckiem, musiałam pracować po kilkanaście godzin dziennie. Byłam samotną matką bez wykształcenia i stałej pracy. Roznosiłam ulotki, sprzedawałam lody na przystankach – robiłam wszystko, by utrzymać nas obie. W tym czasie brakowało mi czasu w rozmowy o życiu, relacjach czy emocjach. Wydawało mi się, iż powinnam nauczyć córkę twardości. Jak się później okazało, był to błąd.

Martyna wcześnie zaczęła spotykać się z chłopakiem, który był tylko o dwa lata starszy. W wieku 17 lat chciała z nim zamieszkać, ale pozwoliłam jej na to dopiero, gdy skończyła 18 lat. W tym czasie sama podjęłam decyzję o wyjeździe za granicę, by znaleźć stabilniejszą pracę i – być może – miłość.

Wyjazd za granicę pozwolił mi wspierać Martynę finansowo. Wysyłałam jej pieniądze na życie i na kursy zawodowe, które chciała ukończyć. Niestety, nigdy ich nie skończyła. Po pięciu latach wyszła za mąż, a ja wysłałam jej dużą kwotę jako prezent ślubny. Martyna jednak nie pracowała i siedziała w domu.

Tymczasem ja próbowałam ułożyć swoje życie. Poznałam mężczyznę, z którym się spotykałam, choć z powodu lokalnych przepisów nie chciał brać ślubu. Nasza relacja trwała, a ja przez cały czas wspierałam córkę. Coraz częściej słyszałam jednak: „Mamo, brakuje nam pieniędzy, pomóż”.

W końcu moje życie zaczęło się układać. Spotkałam kogoś, kto został moim przyszłym mężem. Przestałam pracować, zajmuję się domem, choć nie brakuje nam niczego – korzystamy z usług sprzątania, jedzenie zamawiamy z restauracji, a bliskość morza dodaje codzienności uroku.

Martyna jednak zareagowała negatywnie na wiadomość o moim ślubie. Oskarżyła mnie, iż żyję w luksusie, podczas gdy ona musi „przeżywać za średnią pensję swojego męża”. Zapomniała, ile dla niej zrobiłam – jak ciężko pracowałam i ile pieniędzy jej wysyłałam. Dla niej jestem jedynie bankomatem, który można dodatkowo krytykować.

Martyna przez cały czas nie pracuje, a jej nowy telefon i kolejne ubrania są kupione za moje pieniądze. Mimo iż próbowałam ją wspierać, czuję, iż to już za dużo. Zastanawiam się, czy w ogóle zaprosić ją na mój ślub.

Czy to egoizm? A może dojrzała decyzja? Martyna musi zrozumieć, iż nie może wiecznie liczyć na moją pomoc. W końcu jest dorosła. Czas, by sama zaczęła radzić sobie w życiu.

Czy źle robię, stawiając granice? Nie wiem, ale wiem jedno – nadszedł czas, bym zadbała o siebie i swoje szczęście.

Idź do oryginalnego materiału