Coraz więcej osób przychodzi do Kuchni Brata Alberta. Organizację można wesprzeć

radio.lublin.pl 1 tydzień temu

Rośnie liczba osób korzystających z Kuchni Bractwa Miłosierdzia im. św. Brata Alberta w Lublinie. w tej chwili to od 250 do 350 osób dziennie. Organizacja apeluje o wsparcie jej działań.

Gorący posiłek w ciągu dnia ma znaczenie

Od rana przy ulicy Zielonej ustawiają się kolejki potrzebujących.

– Niestety za tysiąc złotych stałego zasiłku jako osoba niepełnosprawna nie da się wyżyć. Przychodzą tu różni ludzie. Uważam, iż ten gorący posiłek chociaż raz dziennie to dużo. Straciłem mieszkanie, jestem bezdomny. Zawsze coś ciepłego trzeba zjeść – mówią potrzebujący.

– Dzisiaj jest zupa koperkowa. Staramy się robić je z tego, co mamy – opowiada Anna Wypuszcz, która gotuje i wydaje jedzenie w Kuchni Bractwa. – Kombinujemy, jakie zupy ugotować. Teraz przychodzi bardzo dużo osób. 150-litrowy kocioł to jest mało. Teraz na pewno przychodzi koło 300 osób. Ludzie bezdomni, starsze panie, emerytki. Może im brak, to zjedzą zupę, wezmą bochenek chleba, drożdżówki czy jakieś bułki. Wystawiamy też warzywa.

– Bardzo cieszy mnie, iż mogę korzystać z tej pomocy, iż są jeszcze uczynni ludzie z otwartym sercem. Jak ma się 780 zł na miesiąc i słaby stan zdrowia, to cieszy się z każdej pomocy. Ta zupa to dla mnie dużo. Nieraz wystarczy mi na cały dzień – przyznają potrzebujący.

Coraz większa potrzeba pomocy

Liczba osób potrzebujących korzystających z Kuchni Brata Alberta stale wzrasta.

– Warto podkreślić, iż bardzo dużo seniorów korzysta z Kuchni Brata Alberta – wskazuje Sylwia Niemirowska, prezes Zarządu Bractwa Miłosierdzia im. św. Brata Alberta w Lublinie. – Często są to emeryci, osoby, które uzyskują bardzo niskie emerytury. Często są to emerytowani nauczyciele. Oczywiście nie mówimy o nauczycielach, którzy dopiero przeszli na emeryturę, ale takich seniorach, którzy mają 80-90 lat. Ta grupa jest coraz większa.

– Staramy się, żeby każdy wyszedł najedzony – mówi pan Zbigniew, który pomaga w Kuchni. – Przychodzi dużo młodych, choćby dzieci. Jest dużo starszych, ale przeważnie to osoby młode, w sile wieku, tyle iż bezdomne. Bliżej zimy będzie więcej. Przyczyny to alkohol, później jakieś długi, ludzie są wysiedlani z mieszkań i tułają się po mieście. Jedna kobieta spała pod płotem, zapytałem, co się stało. Odpowiedziała, iż wyrzucili ją z mieszkania. Ma 58 lat. Zaprosiłem, żeby przyszła na posiłek na ul. Zieloną 3.

Indywidualne podejście do potrzebujących

Jak zaznacza Sylwia Niemirowska, Bractwo Miłosierdzia stara się dbać o indywidualne potrzeby osób potrzebujących.

– Jest u nas doradca obywatelski. Z każdą osobą, która do nas przychodzi, staramy się rozmawiać i pytać o potrzeby. Pani Beata to osoba, która pomaga uzyskać świadczenia przysługujące w MOPRze, ale też uzyskać wyższy stopień niepełnosprawności czy w ogóle stopień niepełnosprawności. Wykupujemy też leki najbardziej potrzebującym. Chodzi o leki ratujące życie i zdrowie. Takich osób też jest sporo. Myślę, iż coraz więcej. To też doraźna pomoc w opłaceniu rachunków, pomoc rzeczowa, sprzęt rehabilitacyjny. Staramy się indywidualnie odpowiadać na potrzeby. To taka nowość w Bractwie – mówi Sylwia Niemirowska.

Bractwo można wesprzeć

– Wszystkie dochody, które pozyskujemy z Baru Mieszczańskiego, są przeznaczone na naszych podopiecznych, na Bractwo Miłosierdzia – mówi Renata Mazurkiewicz, menadżer w Bractwie, prowadząca Bar Mieszczański. – Staramy się jak najlepiej to wypełniać. Pozyskujemy ludzi, którzy przywożą nam darowizny, żeby to wszystko funkcjonowało. Codziennie mamy nowe zupki, nowe dania. Powtarzają się tylko obiady takie jak schabowy, placki po węgiersku.

– Zbieramy płody rolne: ziemniaki, marchewki, pietruszki, buraki. Generalnie wszystko, co służy do stworzenia dobrych zbilansowanych posiłków – mówi Sylwia Niemirowska. – Można nas wesprzeć rzeczowo. Zbieramy długoterminową żywność. Wtedy zapraszam na Zieloną 3 do naszego magazynu. Można nas też wesprzeć finansowo. Jak chcemy indywidualnie odpowiadać na potrzeby, to potrzebujemy na to środków finansowych. Poza tym, żeby ugotować posiłki dla tylu osób, potrzebujemy również opłacić rachunki, które są ogromne.

– Nikomu nie odmawiamy. Każdy wyjdzie najedzony – dodaje pan Zbigniew.

Kuchnia św. Brata Alberta działa przy ul. Zielonej w Lublinie od poniedziałku do piątku w godzinach 9.00-11.30. W skali roku w kuchni wydawanych jest aż 72 tys. obiadów.

Szczegóły dotyczące wsparcia można znaleźć na stronie albert.lublin.pl.

LilKa / opr. WM

Fot. archiwum

Idź do oryginalnego materiału