Codziennik - takie tamy

tabazella.blogspot.com 12 godzin temu

Wreszcie zaczęło padać. Tak, tak, mła wie, wiosna, ciepło i te sprawy. Jednakże wody cóś mało, gleba nienapojona należycie. Dlatego mła się cieszy z deszczu i ochłodzenia. Mniej cieszy zapowiedź nocnych mrozów, jak dla mła to choćby słabe minus trzy to za dużo, choć po prawdzie to taka temperatura, która zbyt wielkich szkód zielonemu nie powinna zrobić. Koty niezadowolnione zalegają doma, po tym tygodniu byczenia się na słoneczku wyrko nie jest już takie kuszące. No cóż, troszki powyrkują a ich zły humor spowodowany pogodą mła jakoś zniesie. Wczoraj mła podreptała do Cio Mary, bo cóś się niepokoiła. W zeszłym tygodniu Cio Mary nie odbyła u nas cotygodniowej wizyty, bowiem jak twierdziła, alergia ją męczy. Taa... Niepokój mła był uzasadniony, alergia alergią ale Cio Mary nie przyznawszy się iż w ferworze porządków wiosennych ściągnęła sobie kłopot na głowę. Kłopot to ciężki segregator z dokumentami, taki z metalowymi elementami. Te właśnie metalowe elementy odpowiadają za obecny stan Cio Mary: skóra zdarta na skroni i pod okiem, sinior przy ustach i całkiem niespodziankowy siniak na biodrze. Cio Mary wygląda jak ofiara przemocy domowej, sklepy odwiedzała w ciemnych okularach. Słoneczna pogoda, makijaż maskujący, to uszło ale do mła się bała przyjść, bo mła cinżko doświadczona stomatologicznie podczas domowych porządków, przestrzegała Cio przed wiosenną akcyjnością na hurra a mimo tego iż wzrok u mła już nie ten co dawniej, to zmiany na buźce Cio mła by jednak zauważyła. Cio Mary stwierdziła iż nie miała ochoty usłyszeć młowego "A nie mówiłam?!" Mła macki opadli na to ciemnienie Cio Mary względem mła, wygłosiła ( głosem podniesionym ) swoje zdanie na temat takiego postępowania, na co Cio mła odpyszczyła " Tylko mnie Larwa nie kontroluj!" Mła w tym momencie sobie te opadnięte macki przydeptała, Cio Mary robi się krnąbrna jak Tatuś.

Niedługo połowa marca, mła czuje iż i jej pora wziąć się za wiosenne porządki. Przyznawam iż robię to niechętnie ale raz na jakiś czas trza jednak chałupę uprzątnąć nieco bardziej solidnie. Szczęśliwie wykorzystałam słoneczną pogodę na suszenie prania i tę praniową część porządków mam już przynajmniej w połowie za sobą. Reszta prac jest niestety z tych, które za człowieka automat nie wykona. Na razie maluję wielokrotnie z przerwami na schnięcie, moją owalną ramkę z wypukłym szkłem, przywiezioną z targu wysortowego w Marolles. Razem z Mamelonem zamówiłyśmy troszki szklanych koralików, Mamelon do bransoletki, mła do trójwymiarowego obrazka haftowanego, który zamierza umieścić pod tym wypukłym szkiełkiem. Mła już posiada stosowne narządka do haftowania koralikami i w tej chwili zgłębia tajniki haftu szydełkowego, zwanego szydełkowym haftem francuskim vel Lunéville. To rodzaj haftu, najprawdopodobniej wywodzącego się z Indii, który został twórczo rozwinięty w mieście Lunéville w Lotaryngii w XVII wieku. W technice Lunéville nić jest mocowana do tkaniny dzięki szydełka, jak się prawdopodobnie domyślacie. Ono takie troszki specjalne. Do mniej więcej połowy XIX wieku wykonywano tradycyjne hafty łańcuszkowe aż tu nagle w 1865 roku niejaki Louis Ferry - Bonnechaux wprowadził do tej techniki haftu koraliki, cekiny i długie rurkowate koraliki szklane ( zwane także bugle a w Polsce bajorkiem ). Haft Lunéville swoją złotą erę miał w latach dwudziestych XX wieku, wówczas szalenie modne były sukienki w całości, lub w dużej części haftowane koralikami i cekinami. Drugą falę popularności tego haftu przyniosły lata pięćdziesiąte XX wieku, okres rozkwitu haute couture. Ta technika haftu ma parę zalet, np. umożliwia szybkie zdobienie dużych powierzchni tkaniny w porównaniu z tradycyjnym dziubdzioleniem igiełką czy też eliminację zmarszczek materiału. Czujecie bluesa, to takie l'art de la broderie. Mła oczywiście zielona w tej technice ale w końcu z igłą i szydełkiem zaznajomiona, więc powinna dać radę.

Z rozrywki. Mła oblookała czwarty sezon "Slow Horses", w Polszcze to idzie jako "Kulawe konie". Mła lubi Garry'ego Oldmana a dość obrzydliwa postać, którą stworzył w tym serialu to jedna z moich ulubionych w dorobku tego aktora. Do tego dodajcie Kristin Scott Thomas w roli wice M, i Jonathana Pyrce'a jako byłego szefa agencji szpionów chorującego na demencję i Hugo Weavinga jako czarny charakter, którego choćby CIA miała na tyle dosyć, by go wykopać. No i to życie biurowe, miodzio! Mła zwojów nie przepaliło, za to się odprężyła. Czegóś takiego właśnie było jej trzeba po tych ostatnich dołujących ( choć nie poziomem filmów ) seansach. Mła postanowiła też się odprężyć literacko i sięgnęła do czytanej już wcześniej pozycji "Książki Najgorsze" Stanisława Barańczaka. To takie recenzje literatury, wzorowane na tych Słonimskiego. Mła tak sobie myśli iż Antoni i Stanisław mieliby dziś kupę kupy literackiej do recenzowania a mła sporo rozrywki z tych recenzji. Ech... żal iż obydwaj zamknęli oczy dawno temu. Muzycznie mła odjeżdża w lata trzydzieste XX wieku, słucham sporo różnej muzyczki z tego okresu, polskiej i niepolskiej.

Politycy też dbają o rozrywkę mła, Ryży z "Kanady Południowej" , he, he, he, w tej chwili wykonuje piruety z saltem, zupełnie jakby to robił dla rozrywki mła. Nowojorska giełda i amerykańscy ekonomiści na politykę gospodarczą Ryżego reagują nieco histerycznie, zapominając iż piruety wykonywa się aż do momentu, kiedy w główce się zakręci i iż USA mają w systemie pewne bezpieczniki na wypadek "nieustanego" salta. Mła ma ciągle wrażenie jakby PiSdniętych w makroskali oglądała. Z rzeczy istotnych, płemieł był w Ankarze, która w tej chwili dogaduje się z Kurdami. Cóś jest mocno na rzeczy z tym dogadywaniem, bo w Syrii Kurdowie też przycichli. Po mojemu to wstęp do krojenia Syrii, tym bardziej iż wylazło na światło dzienne mordowanie alawickich cywilów przez "nieznanych sprawców", czyli bojówki nowego zarzundu Syrii. Jak się domyślacie albo i nie, jakiekolwiek zbliżanie się Turcji do kraju UE z tzw. wschodniej flanki, to natychmiastowa sraczka na Kremlu, jak najbardziej uzasadniona. W końcu Turcja to druga armia NATO, prawie milion ludzi pod bronią jakby komuś do głowy wpadły głupie pomysły. No i interesy częściowo zbieżne z naszymi. Turcja gra o dominacje z Rosją i Chinami w Azji Środkowej, zdawa się iż będziem ich popierać, jednocześnie chroniąc przed nimi Armenię.

No i to by było na tyle. Dzisiejszy wpis ilustrują fotki ogrodowe, miłe wspomnienia słonecznych dni, podczas których Szpagetka wygrzewała szczupłe ciałko na suchych trawach, co to ich obciąć mami pod żadnym pozorem nie może, bo gdzie się kota będzie płożyła. Reszta stada była przerażająco nadaktywna; Okularia zwoływała słodkim głosikiem, seksownym altem, kocich kawalerów z fabryki a Sztaflik, Mrutek i Lucas się na nich zasadzali. Ryjek nie bardzo kumał o co chodzi, więc na wszelki wypadek też się darł tym swoim chrypliwym miaukiem, co bardzo denerwowało Okularię, bo ona przeca solistka. A słoneczko grzało, znaczy syntezowało jądrowo bez chmur zasłaniających proces. Bardziej wiosna niż przedwiośnie. W Muzyczniku dziś te słuchane przez mła lata trzydzieste. Adolf Dymsza, Eugeniusz Bodo i Zula Pogorzelska. No wiecie ta Zula, co na dansingach hula i wszyscy znają nóżki tej dziewuszki i piosenki wszystkie jej.



Idź do oryginalnego materiału