Wczoraj wieczorkiem w ramach podbudowy naukowej odchudzania mła obejrzała sobie dwa filmy na temat otyłości. No wiecie jaka mła jest, lubi się wywiedzieć. Najsampierw było sporo info dołujących, wicie rozumicie, te komórki tłuszczowe wyhodowane w dziecięctwie, których ilości się nie zmniejszy, co najwyżej ich rozmiar można zredukować. Hym... mła się decyduje na tę redukcję a tu następny zonk i dobijanko - za otyłość odpowiadają też substancje zawarte w opakowaniach plastikowych przeznaczonych do pakowania żywności ( UE już części z nich zakazała ) a także opryski upraw pestycydami! Zaburzają gospodarkę hormonami. Oczywiście Amerykanie, w których społeczeństwie jest już 42% ludzi otyłych ( nie z nadwagą, otyłych ) mają na to odpowiedź, jeszcze więcej chemii czyli leki typu Ozempik czy Mounjaro. Mła siedziała i gapiła się w ekran jak zaczarowana a na tym ekranie opowiastki snuto jak to w ostatnim półwieczu spowodowano plagę otyłości, która jak się okazuje nie jest aż tak zależna od stylu życia, co dla mła samo w sobie nie jest aż taką niespodziewanką, jednak skala zależności procesu tycia od chemii używanej w spożywce nieco ją zdołowała. Z perspektywy mła wygląda to tak, najsampierw przemysł spożywczy cię tuczy a potem przekazuje przemysłowi farmaceutycznemu, który cię leczy. Zysk jest, akcje idą w górę. Pierwsze o czym mła pomyślała to o ograniczeniu ziemi uprawnej trafiającej w łapy koncernów a potem o rozwaleniu takiego Nestle. Od samego myślenia o tym poczuła iż chudnie.
No dobra, pierwsza micha kapuścianki już za mła. Bez ziemnioczków, za to z buraczkami i fasolką oraz pomidorkiem. zjadliwa, jest wiec szansa iż mła się wylaszczy jak Olek przed tymi wyborami prezydenckimi. Dodatkowo mła zakisiła małosolne, ogórki wszak też słabo tuczące a mła cholernie lubi. To by było na tyle, wpis ilustrowany fotkami na temat a w Muzyczniku piosenka o warzywkach, znaczy "Ballada Jarzynowa" w wykonie Ireny Kwiatkowskiej.