Mła jest świeżo po odmoczeniu strupa Szpagetki, zdecydowałam się na wcześniejsze ściąganie , bo strup mocno stwardniał. Tym razem bez skrzeków za to z łapówką - było żarte mięcho. Podczas zabiegu, więc mła musiała dokonywać cudów coby antyseptyka była zachowana
( przydała się długa pęseta po św.p. Danieli, mamie Wujka Jo ). Przy podawanym mięchu bóli nie odnotowano. Taka jest Szpagetka! Oszustność i terror, oraz paskudyzm charakteru. Nóżka wygląda tak se ale widać iż dziurwa jakby zmniejszona, nie tyle iż rozległość się zmniejszyła, tylko iż głębokość jakby mniejsza. Dwie godziny po zdjęciu strupa mła karmiła ponownie puszeczką wymieszaną z mikroelementami, które Szpagetka dostała w prezencie od Cioci Dżizaas. Mała franca popluwała i zjadła tylko połowę
( resztą tradycyjnie zajęła się Okularia, mikroelementy się jej przydadzą po tej sraczkowej przygodzie w Święta ). Po nakarmieniu bestii mła zajęła się własnym obiadem a tu niespodziewanka, Szpagetka wypełzła spod kordły i zażądała "swojej" części mojej pieczeni. Mła ustąpiła bo przeca ona chora, hym... pochłonęła połowę mojego mięcha. Chyba się ma na życie. Po zeżarciu było zaprezentowanie rany i wpełznięcie pod kordłę, mła zaczyna podejrzewać iż troszki tu któś sytuację wykorzystuje. Cóż, trza to wziąć na klatę. Reszta towarzystwa korzysta z tego iż wyszło słoneczko i wypruła do ogrodu. Mła teraz wychodzi towarzysko, jak wrócę to jeszcze cóś naskrobię. Cdn.